Po raz ostatni "Katarzynki" cieszyły się ze zwycięstwa w lidze ponad miesiąc temu, 14 marca pokonały ROW Rybnik w ćwierćfinale TBLK. Potem w kiepskim stylu przegrały trzy mecze w półfinale z Artego Bydgoszcz, a w ostatnią sobotę we własnej hali uległy 16 punktami CCC w pierwszym meczu o brązowy medal. To była trzecia z rzędu porażka Energi z tym zespołem.
- Rywalki po prostu zrobiły to, co miały zrobić, a my nie. Polkowiczanki wykonywały swoje zadania i robiły to skutecznie. My z kolei popełniłyśmy wiele błędów. Musimy zdecydowanie poprawić naszą grę, jeżeli marzymy o zwycięstwie w Polkowicach. Wiedziałyśmy, że przyjadą i zagrają twardo. Musimy mocno poprawić naszą postawę i zrobić to, co do nas należy. Wierzę, że w Polkowicach uda nam się wygrać - przekonuje Maurita Reid.
Czy tak jest w rzeczywistości? Toruński zespół od kilku tygodni sprawia wrażenie pogodzonego z losem, na ławce rezerwowych w trakcie meczów nie ma żadnego życia, koszykarki przyglądają się wydarzeniom na parkiecie z rezygnacją. Tymczasem porażka w środę będzie oznaczać koniec sezonu na 4. miejscu.
Elmedin Omanić chciałby jeszcze wrócić na jeden mecz do Torunia, ale nie kryje obaw przed wyjazdem do Polkowic. - W ostatnich dwóch miesiącach prezentujemy się bardzo słabo, ale mam nadzieję, że przed nami jeszcze dwa mecze. W Polkowicach będzie bardzo ciężko, na pewno przyjdzie dużo kibiców. Dochodzi jeszcze problem z Amerykankami. Koszykarki z Polkowic są bardzo zmobilizowane, nie będą się zastanawiać, czy wrócą do domów teraz czy za kilka dni. Będzie ciężko, ale jedziemy powalczyć - zapowiada szkoleniowiec.
Dla polkowiczanek brązowy medal będzie ogromnym sukcesem. Trener Arkadiusz Rusin skakał w Toruniu niemal pod sam sufit po meczu, ale teraz uspokaja nastroje. - Cieszę się z dobrze wykonanej pracy zespołu w Toruniu, ale to był dopiero pierwszy krok. Rywalizacja toczy się do dwóch zwycięstw, dlatego nie możemy jeszcze nic fetować.
W przypadku zwycięstwa Energi dedydujący pojedynek drużyny stoczą w weekend w Toruniu.
Czytaj e-wydanie »