Energa Toruń - AZS UMCS Lublin
Energa Toruń - Pszczółka Lublin 69:66 (18:25, 20:7, 15:23, 16:11)
ENERGA: Reid 20 (1), 14 zb., Pawlak 12 (1), 8 zb., Harris 8, Makowska 7 (1), Ajduković 4 oraz Suknarowsla 10, Jackson 8, Płonka 0, Peckova 0.
PSZCZÓŁKA: Robinson 15 (1), Luburgh 13 (3), Żandarska 11, Bejtić 4, Kotnis 2 oraz Morawiec 17, 10 zb., Trzeciak 4.
Chwalić się rzeczywiście nie było czym. Energa miała 34 proc. skuteczności z gry, 23 straty. Tylko Agnieszka Makowska osiągnęła magiczny próg 50 proc. skuteczności z gry, Amanda Jackson, choć pożyteczna w obronie, w ataku miała 2/10, Rebecca Harris 3/11. Katastrofą był występ podkoszowych. Tijana Ajduković (1/6 z gry i 3 straty w 11 minut) potykała się o własnej nogi, a Tereza Peckova (8 min., 0/3 z gry) popełniała takie błędy w obronie, że krzyki trenera Omanicia niosły się po całej hali.
Na szczęście dla "Katarzynek" lublinianki nie wykorzystały szansy. Jeszcze na początku 4. kwarty prowadziły 57:53, ale potem zagrały bardzo nieskutecznie. W całym meczu nie był to zresztą atut przyjezdnych (z gry 29 proc.). Rekordy nieskuteczności była liderka Pszczółki Angel Robinson - 3/22 z gry.
Elmedin Omanić: - Nie ma specjalnie czego komentować. Wygraliśmy zbiórkę, mieliśmy więcej asyst, a najważniejsze, że wygraliśmy mecz Chciałbym o tym jak najszybciej zapomnieć. Trzeba jednak pamiętać o okolicznościach, naszych kłopotach kadrowych, napiętym kalendarzu. Na półmetku sezonu mamy tylko dwie porażki na koncie i liczę, że teraz będziemy się umacniać na drugim miejscu w tabeli. Mimo wszystko chciałbym przeprosić kibiców za tak słabą grę w tym mecz w ostatnim euroligowym przeciwko Schio.
Czytaj e-wydanie »