Energa Toruń - Pszczółka Lublin 79:75 (21:18, 22:17, 13:20, 23:20)
ENERGA: Stankiewicz 25 (2), Svaryte 14, 11 zb., Kunek 12 (1), Trzeciak 2, Begić oraz Tłumak 12, Diawakana 9 (1), Brezinova 3 (1), Skobel 2, Harris 0.
PSZCZÓŁKA: Greene 20, 12 zb., Butulija 13 (3), Rymarenko 13 (3), Adamowicz 9 (1), Cebulska 6, 9 as. oraz Vrancic 7, Szajtauer 4, Mistygacz 3 (1).
Energa liczył na czwarte kolejne zwycięstwo, ale lublinianki to nieobliczalny zespół. Nie tak dawno z humorem opuszczały nasz region po niespodziewanym zwycięstwie w Bydgoszczy.
Pierwsze punkty w meczu zdobyła dla przyjezdnych ekstorunianka Julia Adamowicz, ale Energa szybko objęła prowadzenie po punktach Laury Svaryte i Alice Kunek. Zwłaszcza Australijka udowadniała, że zapomniała o ostatnich problemach zdrowotnych i po jej trafieniach przewaga urosła do 13:5.
Pszczółka przyjechała do Torunia bez swojej liderki Brianny Kiesel. To jednak nie odebrało rywalkom woli walki i jeszcze w 1. kwarcie zmniejszyły straty do 3 pkt. Szczególnie groźna była Sheniqua Greene. Dopiero pod koniec 2. kwarty udało się odbudować przewagę do 8 pkt, znowu zaimponowała Emilia Tłumak - 4/6 z gry i 10 pkt do przerwy dla "Katarzynek".
Po przerwie to lublinianki lepiej zaczęły, seria 0:8 i remis 43:43. Torunianki miały problemy z ruchliwą i twardą obroną, traciły punkty i przewagę. W 28. minucie znowu mieliśmy remis, a przed ostatnią kwartą Energa miała zaledwie punkt przewagi.
W ostatniej części prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Energa miała duże kłopoty w ataku (38 proc. z gry, 19 strat), w pewnym momencie przegrywała już 3 punktami, ale ratowała sytuację Stankiewicz, która zdobyła 12 punktów w ostatniej kwarcie.