Spływ rozpoczął się w piątek tradycyjnie w Mylofie (powiat chojnicki), gdzie Brda uwolniona zostaje z więzów zapory i aż do Zalewu Koronowskiego (56 km) płynie swobodnie i wartko przez Bory Tucholskie. Do doprawdy najpiękniejszy, środkowy fragment tego szlaku kajakowego. W piątek w tym rejonie sypnęło śniegiem i krajobraz stał się bajkowo piękny – jak na zimowy spływ przystało. Kajakarze byli zachwyceni.
Z wartkim nurtem przez Bory Tucholskie
Pierwszego dnia kajakarze popłynęli 20 km do Nadolnej Karczmy (na drugim brzegi jest osada Lutomski Most), gdzie rzeka wpływa w granice województwa kujawsko-pomorskiego i aż do ujścia do Wisły w Bydgoszczy (109 km) w jego granicach pozostaje. Przepłynęli ciesząc się prawdziwą zimą, której nie zdołał popsuć padający co jakiś czas niewielki, acz zimny deszcz.
To też może Cię zainteresować
W dworku Wymysłowo pod Tucholą, gdzie kajakarze mieli swoją bazę, odbył się tradycyjny wieczór komandorski i emocjonująca licytacja akcesoriów turystycznych ufundowanych przez Łukasza Glińskiego, szefa Fabryki Lloyda i jednocześnie kajakarza oraz przekazanych przez Barbarę Bosakowską z mężem z Bogatyni. Dochód z licytacji zasili fundusz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
- Dzięki szczodrości kajakarzy udało się zgromadzić 3460 złotych, przy okazji wspaniale bawiąc się. Serdeczne podziękowania dla Piotra i Krystyny prowadzących aukcję oraz Basi i Ani za sprawne gromadzenie wylicytowanych pieniędzy. Dziękujemy darczyńcom!- podsumował licytację Grzegorz Rajewski, komandor spływu.
Były też śpiewy przy gitarach, w tym profesjonalny koncert gitarowo-harmonijkowy muzyki turystycznej i szantowej grupy bydgosko-trójmiejskiej z wokalem Jacka Wiesnera.
Na sobotę program przewidywał (i tak się stało) dystans podobny (20,5 km) do Wymysłowa, które - to też trzeba wspomnieć - słynie z Muzeum Indian Ameryki Północnej im. Sat-Okh'a (Długie Pióra), w którym można oglądać prywatne zbiory oryginalnych eksponatów wspomnianego Sat-Okh'a, syna wodza Indian i Polki.
Jednak na wodnym szlaku, kilka kilometrów przed Woziwodą, dwukrotną wywrotkę miała jedna z podwójnych załóg męskich. Nie jest to dziwne zważywszy, że nurt rzeki jest żwawy, a w nurcie leży wiele powalonych siłami natury pni drzew.
Ze Smukały do Fabryki Lloyda
Niedziela, ostatni dzień przygody na zimowej Brdzie, to poranne pożegnanie z Wymysłowem i Borami Tucholskimi, wyjazd uczestników i ich sprzętu do bydgoskiej Smukały, by przepłynąć przez północno-zachodnie przedmieścia, centrum Bydgoszczy i skończyć na brzegu przy Fabryce Lloyda, zrewitalizowanej hali dawnego przedsiębiorstwa żeglugowego, dziś pełniącej rolę Domu Kultury. Za nimi zostało ostatnie 15 km, a licząc całość trzydniowego spływu 55,5 km.
Tyle, że bydgoski odcinek był już bezśnieżny, jakże kontrastujący z borowiackim. Za to 500-metrowy finisz przez zatokę (odcięte od głównego koryta zakole Brdy) do Fabryki Lloyda był już bardziej zimowy, a to z powodu pokrywy lodowej. Kajakarze dopłynęli do celu wyłamaną kajakami rynną lodową.
W Fabryce Lloyda kajakarze zjedli ostatni obiad, otrzymali gratulacje od komandora spływu i rozjechali się po Polsce. Szefa imprezy - Grzegorza Rajewskiego - dzielnie wspierały w sprawach organizacyjnych jego żona Cecylia Drzyzga – Rajewska i Anna Świderska z bydgoskiego oddziału PGE.
* W spływie uczestniczył w roli pilota początkowego podpisany dziennikarz "Gazety Pomorskiej", a przy okazji instruktor kajakarstwa.
