Oznacza to, że wirus odzwierzęcy posiada już udokumentowaną zdolność przenoszenia się z człowieka na człowieka. Dochodzi do tego jednak tylko na poziomie mniejszych społeczności.
We wcześniejszej, trzeciej fazie występują zachorowania wśród ludzi, ale nie ma dowodów na transmisję choroby między nimi. Dochodzi do tego jedynie sporadycznie. Ten stopień zagrożenia pandemią wprowadzony został przez WHO w 2005 r., podczas gdy rozprzestrzeniał się wirus ptasiej grypy.
Ostatni - szósty stopień skali oznacza faktyczną pandemię. Poprzednie trzy fazy to czas zagrożenia.
Decyzja ekspertów o podniesieniu stopnia zagrożenia oznacza, że "prawdopodobieństwo wybuchu pandemii wzrosło, jednak nie jest ona jeszcze nieunikniona" - informuje organizacja w komunikacie kończącym czterogodzinne posiedzenie w Genewie.
Zastępca dyrektora generalnego WHO Keiji Fukuda zaznaczył, że możliwe jest ponowne obniżenie stopnia zagrożenia, ale też podniesienie go do fazy piątej, co oznaczałoby, że zjawiska typowe dla fazy czwartej występują w kilku krajach danego regionu.
Fukuda nie zaleca wprowadzania zakazów podróżowania, ponieważ na obecnym etapie nie byłoby to skuteczne rozwiązanie. Uważa, że należy skoncentrować się na łagodzeniu przebiegu choroby, a nie na próbach zahamowania jej rozprzestrzeniania się.
Na szczęście, jak podaje meksykański minister zdrowia Jose Angel Cordova, tempo wzrostu liczby ofiar śmiertelnych świńskiej grypy w ostatnich dniach wyhamowało. Zarażonych tym wirusem wykryto m.in. USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Francji. Jednocześnie pierwsze podejrzenia infekcji wirusem zanotowano w Rosji i Korei Południowej.
W poniedziałek rano minister zdrowia informował, że świńska grypa spowodowała w Meksyku śmierć najprawdopodobniej 149 osób.