Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewa Lipska: - Na szczęście jest szczęście

Rozmawiał Roman Laudański [email protected]
- Niektórzy ludzie buntuję się przeciwko przemijaniu, śmierci... Zastanawiam się, czy wierzącym jest łatwiej, ale chyba nie zawsze - mówi poetka
- Niektórzy ludzie buntuję się przeciwko przemijaniu, śmierci... Zastanawiam się, czy wierzącym jest łatwiej, ale chyba nie zawsze - mówi poetka Andrzej Muszyński
- Nie mam recepty na udane życie. To sprawa indywidualna. Każdy z nas jest inny i posługuje się własnymi kryteriami - mówi znana poetka.

. Rozmowa z Ewą Lipską poetką, felietonistką, autorką tekstów do piosenek.

- Zacznijmy od facetów: "Mój anioł stróż przybiera we śnie kształt kobiety" - pisał Miłosz. Czyje kształty ma anioł stróż Ewy Lipskiej?

- Nie mam takich kontaktów z aniołami jak Czesław Miłosz. Spotykamy się rzadko, dlatego trudno byłoby mi powiedzieć, w jakiej występują postaci... Ale może warto byłoby się zaprzyjaźnić z jakimś archaniołem od specjalnych zadań i to na pewno byłby facet...

- Spotykała pani w życiu interesujących mężczyzn?

- Bardzo często... I były to postacie fascynujące, wyjątkowe i atrakcyjne. Ponieważ nie jestem celebrytą, nie będę podawała nazwisk...

- Co takiego musi mieć w sobie facet, żeby się pani za nim obejrzała, zachwyciła czy zafascynowała?

- Musi być inteligentny, wrażliwy, z dużym poczuciem humoru. Ważne, aby rozmawiać na podobnych częstotliwościach i podobnie oceniać otaczającą nas rzeczywistość. Do tego wyrafinowany intelekt i masa czułości...

- Czasem ogląda się pani za kimś na ulicy?

- Tak, często oglądam się za pięknem, niezależnie od płci albo za kimś szczególnie charakterystycznym, oryginalnym. Nie ma to charakteru emocjonalnego, a jedynie charakter estetyczny.

- Mamy czasy samotności, singli i szybkich związków. Nie ma czasu na miłość. Ma pani receptę na udane życie? Ile zmieszać miłości, zaufania, uważności i czym je doprawić?

- Nie mam recepty na udane życie. To sprawa indywidualna. Każdy z nas jest inny i posługuje się własnymi kryteriami. Żyjemy w wielomiliardowym kraju, który nazywa się Facebook, gdzie spotkać można tłum samotników otoczonych całą masą przyjaciół. Brzmi to paradoksalnie, ale ta ilość przyjaciół nie przekłada się na ich jakość... Kontakty są powierzchowne, banalne... Ale jestem niepoprawną optymistką i uważam, że na prawdziwą miłość zawsze jest czas. Tylko że ta miłość musi być osobna, prywatna, z dala od publicznych fajerwerków.

- W czasach Facebooka można pisać wiersze? Na laptopie, czy też preferuje pani intymny kontakt z papierem?

- Katuję papier. Komputer jest dla mnie jedynie inteligentną maszyną do pisania. Myślę, że w czasach Facebooka, jeżeli umownie potraktujemy ten serwis społecznościowy, pisanie wierszy jest rodzajem psychoterapii, jest ucieczką od cywilizacyjnego wrzasku, jest rozmową ze samym sobą...

- A kiedy znajduje pani swoje wiersze w sieci?

- Często znajduję swoje wiersze na poetyckich forach internetowych. Czasami zdarza się, że moje nazwisko figuruje pod nie moim tekstem. To powinno zmuszać do refleksji tych wszystkich, którzy korzystają wyłącznie z wiedzy internetu... Ale poezji w sieci jest bardzo dużo i to mnie cieszy. Jest sporo autorów, czytelników, krytyków. To znaczy, że poezja żyje i ma się całkiem dobrze...

- Cieszy też to, że młodzi nadal potrzebują poezji.

- Podobnie, jak w moim pokoleniu "poezjowanie" zaczyna się w młodym wieku, wtedy, kiedy się zakochujemy, odkochujemy albo chcemy opowiedzieć o naszym stosunku do rzeczywistości, w której żyjemy. Bardzo często sztuka staje się manifestacją, buntem...

- Buntują się? Pani też opuściła dość wcześnie dom.

- To też był rodzaj buntu... Czytaliśmy wtedy "Byt i Nicość" Sartre'a i fascynowała nas filozofia egzystencjalna. Zadawaliśmy podobne, jak autor, pytania: "Co to znaczy być istotą ludzką"...

- Panuje przekonanie, że poeci żywią się wyłącznie ambrozją, a pani czy Wisława Szymborska miałyście przecież swoje wyjazdy czy szaleństwa?

- Nie samą filozofią człowiek żyje. Wisława Szymborska organizowała swoje loteryjki, a czasami wyjeżdżaliśmy na ryby. Panowie pochylali się nad wędkami, a my prowadziłyśmy roz-mowy, często na tematy banalne... Bardzo rzadko rozmawiałyśmy o poezji.

- Serce boli po odejściu Wisławy Szymborskiej?

- Jest smutno... Coraz więcej pożegnań, chociaż można powiedzieć, że Wisława miała długie, spełnione życie. Musimy się z tym pogodzić...

- Może poeta wie, kiedy w Polsce będzie lepiej, bo jakoś politycy nas ciągle zwodzą.

- Nikt nie jest nigdy zadowolony z polityków. Do tego dołączają się nasze cechy narodowe; lubimy anarchię, alkohol, a za zaletę uważamy często zwykłe cwaniactwo. Pisali już o tych naszych właściwościach wielcy pisarze, między innymi Kochanowski, Krasicki, Wyspiański... Może za mało o sobie rozmawiamy? Ale gdzie mielibyśmy rozmawiać? Telewizja karmi nas "celebryckim" banałem, a szkoły narzekają na nadmiar programów... Ale żeby tylko nie narzekać, powiem, że spotykam coraz więcej młodych ludzi, wolontariuszy, którzy chcą coś bezinteresownie zrobić dla innych i coraz bardziej rozumieją, co to znaczy państwo obywatelskie. Więc może powoli coś zacznie się zmieniać...

- W wielkopostnym czasie pomogła nam pani zrobić rachunek sumienia. Jaka będzie pokuta? Czy będziemy chcieli bić się we własne piersi czy w cudze?

- W cudze bardzo lubimy, ale uderzmy we własne...

- Ta mała dziewczynka z pani wiersza dalej podgląda naród?

- Już wydoroślała i pewnie pracuje w Londynie albo w jakiejś Ameryce. Pytanie jest, czy wróci kiedyś do kraju, czy będzie tylko przyjeżdżać na święta rodzinne albo na urlop. Często rozmawiam z młodymi ludźmi za granicą i ci, którym się powiodło nie planują powrotu. To może się zmienić tylko wtedy, kiedy nasza oferta socjalna będzie podobna do tej na zachodzie. Ale może to się też kiedyś zmieni.

- Jak kotwicy trzymam się cytatu z pani wiersza: "Na szczęście jest szczęście i można tu żyć".

- Nie mamy innego wyjścia i musimy być optymistami.

- Szczęście zależy również od nas samych?

- Szczęście dla każdego jest czymś innym, ale w dużej mierze zależy od nas samych.

- Jest w nas pogodzenie się z wiekiem, przemijaniem? Sam chciałbym znowu mieć czternaście lat.

- Naprawdę? I co by pan zrobił z tym wiekiem?

- Może przeżyłbym go mądrzej?

- Na pewno nie. Nigdy nie wyciągamy wniosków z historii ani nie korzystamy z doświadczeń rodziców czy ludzi starszych. Musimy sami zbliżyć się do ognia... Tak to już jest. Albert Camus w swoim filozoficznym eseju "Człowiek zbuntowany" pisze, że od dwudziestu wieków łączna suma zła na świecie nie ulega zmniejszeniu. "Nie spełniło się żadne przyjście, ani boskie, ani rewolucyjne..."

- No dobrze, już nie chcę tego przeżywać raz jeszcze. Nie miała pani w PRL-u ciśnienia pisania zaangażowanego, "politycznego"?

- Nie byliśmy na usługach PRL-u. Byliśmy zbuntowani i wyrażaliśmy to w naszej twórczości. Koledzy z Nowej Fali nawiązywali czasami bezpośrednio do wydarzeń politycznych. Oczywiście korzystaliśmy z języka aluzji, a i tak mieliśmy często kłopoty z cenzurą. Mieliśmy też w pamięci "uwiedzenia" ideologiczne, które dotykały czasami naszych starszych kolegów.

- W pani wczesnych wierszach pełno jest śmierci: "Umieram niechętnie", "A gdybym umarła naprawdę - nic by się nie działo".

- Było to związane z moimi osobistymi przeżyciami, z chorobą... Dziś piszę więcej o przemijaniu, oswajam śmierć. I coraz częściej zatrzymuję się przy miłości, która jest "nierdzewna" i chyba najważniejsza w życiu. Mój najnowszy tomik, który niebawem się ukaże, będzie nosił tytuł: "Miłość, droga pani Schubert..."

- Raz jeszcze powrócę do buntu, przemijania.

- Niektórzy ludzie buntują się przeciwko przemijaniu, śmierci... Nadaremnie... Czasem zastanawiam się, czy wierzącym jest łatwiej i dochodzę do wniosku, że nie zawsze...

- Dotknęła pani wiary? "Jeśli istnieje Bóg - będę u niego na obiedzie".

- Jestem racjonalistą, agnostykiem i nie liczę na niebieskie pastwiska. Jeśli istnieje Bóg, to jestem pewna, że "będę u niego na obiedzie" i odbędziemy ciekawą rozmowę.

- Mamy w kraju coraz więcej starszych osób, ale chyba nie potrafimy wykorzystać ich doświadczenia?

- To wciąż źle "zagospodarowany" teren. Medycyna przedłużyła nam życie o około 20 lat, jesteśmy dalej sprawni i posiadamy bogate doświadczenie. Czasami wydaje mi się, że młodzi ludzie wierzą, że będą wiecznie młodzi i że czas omija ich szerokim łukiem... Ten brak wyobraźni wynika z fałszywego kultu młodości, choroby naszych czasów. W innych krajach wygląda to dużo lepiej; pewnie wynika to z wyższej kultury tych społeczeństw i mądrzejszej polityki socjalnej. Ale wracając do Polski, popieram uniwersytety trzeciego wieku, kontakty starszych z młodzieżą, budzące się powoli państwo obywatelskie... Wybitny polski matematyk, Hugo Steinhaus pisał, że "na starość młodość jest potrzebniejsza niż za młodu". Korzystajmy z tej mądrości...

Spotkanie w Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bydgoszczy odbyło się w ramach projektu Dyskusyjne Kluby Książki przy współpracy Instytutu Książki.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska