- To prawdziwy skandal. Wójt ukrywał, że w Stawkach ma powstać fabryka asfaltu. Czułem się jak idiota na zebraniu w Stawkach, bo sam o tym nie wiedziałem, choć tu mieszkam - denerwuje się Tadeusz Kozłowski, radny gminny. Dowiedział się, podobnie jak mieszkający obok planowanej budowy, „pocztą pantoflową“, bo ani na komisjach, ani na sesjach rady gminy nie było mowy o takiej inwestycji. Mieszkańców też nikt o zgodę nie pytał. Wczoraj kilkoro z nich przybyło na sesję rady. Radni nie ukrywali zdziwienia, bo o budowie fabryki nie mieli pojęcia.
Radny Krzysztof Korzeniewski pytał wójta Andrzeja Olszewskiego, czy były konsultacje z mieszkańcami.
- To z mojej inicjatywy, gdy tylko dowiedziałem się, że inwestycja budzi zastrzeżenia, odbyło się zebranie - tłumaczył wójt.
- To nieprawda. To nasz protest sprowokował wójta do zwołania zebrania - mówi Joanna Rolirad, której dom stoi po drugiej stronie 2,5-metrowej drogi, dzielącej jej posesję od terenu przyszłej fabryki. Nikt nas nie pytał o zdanie, czy zgadzamy się na takie sąsiedztwo.
Jacek Borkowski mówi, że gdy budował swoją firmę (recykling samochodów) musiał uzgadniać to z kilkunastoma sąsiadami, oddalonymi o pół kilometra. Katarzyna Bieniak, przewodnicząca komitetu protestacyjnego mieszkańców, twierdzi, że podobna fabryka ma powstać w Zbrachlinie, w gminie Waganiec, ale tam o zgodę pytano ludzi mieszkających kilometr i więcej od tej inwestycji. Tymczasem w Stawkach fabryka będzie oddalona od domów od kilkudziesięciu metrów, do 200 jak w przypadku Jacka Borkowskiego. O przyszłość swojego gospodarstwa agroturystycznego boi się Kazimierz Faligowski.
Wójt Andrzej Olszewski uspokaja, że nic jeszcze nie jest przesądzone, bo trwa zbieranie dokumentów przez inwestora. Podkreśla, że gmina nie ma planu zagospodarowania przestrzennego, a teren od dawna przeznaczony jest pod zabudowę przemysłową.
Zaznacza, że niektóre instytucje, w tym aleksandrowski Sanepid, nie mają zastrzeżeń do lokalizacji takiej fabryki. Wczoraj przedstawiciele mieszkańców nie tylko przedstawili sprawę na sesji, zostawili też w kancelarii starosty aleksandrowskiego list protestacyjny z 54 podpisami.
