https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Fałszerstwo w bydgoskim urzędzie. Winnego brak...

(mc)
Fałszerstwo w Urzędzie Miasta wyszło na jaw tylko dzięki uporowi Czesława Weyny (na zdj.)
Fałszerstwo w Urzędzie Miasta wyszło na jaw tylko dzięki uporowi Czesława Weyny (na zdj.) Paweł Skraba
Śledczy z bydgoskiej prokuratury przyznają, że w bydgoskim urzędzie ktoś dopuścił się fałszerstwa. Mimo to umarzają śledztwo, bo nie są w stanie wskazać winnego. A poszkodowany żąda 200 tys. zł odszkodowania.

Czesław Weyna wypowiedział wojnę urzędom i sądom.- Nie odpuszczę urzędnikowi, który bezczelnie sfałszował mój podpis - przyznaje mężczyzna. - Przebyłem już zbyt długą drogę, żeby teraz się wycofać.

Weyna trzyma w dłoni pismo Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe, które otrzymał kilka dni temu. Śledczy wprost przyznają, że mężczyzna padł ofiarą oszustwa.- "Należy przyjąć, iż doszło do popełnienia przestępstwa z art. 270, paragrafu 1 Kodeksu karnego" - cytuje Weyna. I nie zraża go fakt, że dochodzenie zostało umorzone z powodu braku dowodów.

Przeczytaj też:Fałszerstwo w bydgoskim ratuszu. Urzędnik podrobił podpis

Nasz Czytelnik walczy o swoją sprawę już od 2002 roku. Wtedy to skierował do Ratusza pismo, w którym ubiegał się o prawo pierwokupu ziemi w bydgoskim Fordonie. Dwie działki liczące w sumie ponad 8 tys. m kwadratowych to ojcowizna, którą państwo przejęło od rodziców Weyny w 1979 roku.- Miasto w ogóle nie uwzględniło mojego wniosku o wykup działek - opowiada poszkodowany. - I za moimi plecami sprzedało już tę ziemię innym kupcom.

Gdy okazało się, że działki przy ulicy Twardzickiego zdążyły już zmienić właściciela, Weyna skierował sprawę do sądu. Przełom nastąpił dopiero w 2009 roku. - Osłupiałem, gdy na sali rozpraw przedstawiono mi dokument, który rzekomo podpisałem 6 lutego 2002 roku - opowiada Czytelnik. - Było to potwierdzenie odbioru przeze mnie pisma z Ratusza, w którym informowano mnie, że muszę donieść do urzędu konieczne dokumenty. Bez nich nie miałem prawa ubiegać się o prawo do pierwokupu ziemi.

Specjalnie powołany biegły stwierdził, że podpis na urzędowym monicie nie należy do Czesława Weyny. Na początku tego roku śledztwo umorzono. Nasz czytelnik nie dał jednak za wygraną i przez Prokuraturę Generalną sprawa wróciła do Bydgoszczy.

Ponownie zbadano dowody. Zostali przesłuchani pracownicy Ratusza: Longin N., Marek G. i Bogdan Ch. Co więcej okazało się, że w 2002 roku bydgoski Ratusz w ogóle nie posługiwał się drukami w formacie, jaki rzekomo miał trafić do Weyny.

Więcej we wtorkowej "Gazecie Pomorskiej" - wydanie bydgoskie.

Wyświetl większą mapę

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

g
gosc
Wlaczyć z urzędami i sądami to oszołomstwo?

Oszołomami są Ci co łamią prawo w świetle prawa.
g
gość
Brawo niech Pan walczy i nie odpuszcza ja walczyłam również w podobnym temacie moja rodzina przypłaciła to wolnością(bezprawne aresztowanie na 3 miesiące)po to aby wytworzyć nowe części akt.przedłużanie śledztwa,zażalenia itp.w końcu przedawnienie ,śledztwo umorzone.
o
oszołomstwo a państwoprawa
Wlaczyć z urzędami i sądami to oszołomstwo?
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska