- Handlarz rozstawia dwa stoiska: przy Biedronce i jedno na moście. To jest suszarka do prania, a na niej świecące balony. Nie ma kasy fiskalnej, podczas kontroli policji, czy straży miejskiej ludzie, którzy tam pracują, pokazują puszki i twierdzą że kwestują "na rzecz instytucji charytatywnych" - mówi sygnalista, który zgłosił się do naszej redakcji.
Chodzi o sytuację, która powtarza się w weekendy w czasie trwającego na Starym Mieście Bydgoskiego Jarmarku Świątecznego.
A przecież, jak wynika z przepisów - podkreśla zgłaszający - "kwestowanie to zbieranie dobrowolnych sum". - Ci handlujący informują ludzi o cenie swoich produktów, po czym każą wrzucić odliczone pieniądze do puszki. Gdy ktoś nie ma odliczonych pieniędzy, dyskretnie wydają resztę z kieszeni. A gotówkę chowają do kieszeni - słyszymy.
Zgłoszenia, interwencje
Jak się okazuje, problem jest znany doskonale urzędnikom bydgoskiego ratusza. Dodatkowo jest pewne, że wspomniany "sprzedawca" nie płaci miastu za korzystanie z miejsca do prowadzenia działalności, co muszą czynić wszyscy wystawcy oferujący swoje produkty w ramach Bydgoskiego Jarmarku Świątecznego.
- Wiemy dokładnie, o kogo chodzi. Informowaliśmy już w tej sprawie chyba wszelkie możliwe służby - mówi Aleksandra Garbowska z Biura Promocji i Współpracy z Zagranicą Urzędu Miasta Bydgoszczy. - Niestety, na razie nie ma na niego rady.
Jak to możliwe? Jak wynika z naszych ustaleń, w sprawach zabezpieczono między innymi dowody w postaci zdjęć: widać na nich, że puszki nie są zaplombowane, widać też, jak są z nich wyciągane pieniądze.
- Ten sam mężczyzna handlował już w ubiegłym roku. Wtedy sprzedawał watę cukrową. Dostał mandat, chyba w wysokości 100 zł, ale to nie zrobiło na nim żadnego wrażenia - słyszmy w UMB. - Jak skończyły się inne sprawy, które straż miejska skierowała przeciwko niemu do sądu, tego nie wiemy.

Od "Pana Frytki" do "Baloniarza"
Sprawa "Baloniarza" ma długą historię. W Toruniu wcześniej znany był jako "Pan Frytka". Na ulicy Szerokiej i na Rynku Staromiejskim oferował właśnie smażone przekąski z ziemniaków rzekomo w zamian za przyjmowane datki na fundację Pod Wielkim Dachem Nieba. Z różnych artykułów dotyczących, między innymi wykroczeń, w tamtejszym sądzie procedowanych było i jest kilkadziesiąt postępowań dotyczących działalności "Pana Frytki".
Okazuje się, że bydgoska policja podejmowała również interwencje wobec mężczyzny, ale główny ciężar działań spadł na strażników miejskich. Pierwsze interwencje były przeprowadzone w 2021 roku. Strażnicy miejscy skierowali do sądu sprawy dotyczące prowadzenia handlu bez pozwolenia, ale pracownicy, których zatrudnia wspomniany mężczyzna, bronili się, że prowadzą działalność charytatywną. W tamtym roku do sądu skierowano 10 wniosków do sądu wobec kilku osób, bo "Baloniarz" zatrudnia, między innymi swoich krewnych. Sąd łącznie zasądził zapłaty grzywien w wysokości 3050 zł.
W związku z działalnością tej samej grupy osób w 2022 roku municypalni zwracali się do sądu dwukrotnie, w efekcie nałożono łączną grzywnę 600 zł. Do tego wypisano mandaty w wysokości 750 zł.
- W 2023 roku skierowaliśmy do sądu osiem wniosków za prowadzoną działalność handlową bez zezwolenia, a sąd orzekł łącznie do zapłaty grzywny w wysokości 2900 zł - wylicza Arkadiusz Bereszyński, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Bydgoszczy.
Dodaje, że jeszcze jedna sprawa jest w toku, a w jednym przypadku sąd nie przychylił się do argumentów mundurowych i uznał, że "Baloniarz" jednak prowadzi zbiórkę.
Sprawozdanie nieuzupełnione od 1355 dni
Odnośnie wspomnianej zbiórki, informacja na temat działalności fundacji Pod Wielkim Dachem Nieba znajduje się na stronie zbiorki.gov.pl, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Z tej jedynej notki w serwisie wynika, że jest to zbiórka "na działalność fundacji związaną ze wsparciem domów dziecka w Toruniu", z której sprawozdanie pozostaje nieuzupełnione od 1355 dni. Natomiast sprawozdanie z rozdysponowania zebranych ofiar zostało złożone 1173 dni po terminie. Zbiórka ma charakter "permanentny" i jest prowadzona od 26 sierpnia 2019 roku.
Ponadto w tej samej adnotacji zaznaczono, że prezydent Torunia wystąpił w czerwcu 2024 roku o weryfikację zgodności z prawem tych działań, bo "organizator nie wywiązuje się również z obowiązku sprawozdawczego od 2020 r."
- On nie ma kasy fiskalnej i zarabia żerując na naiwności ludzi, którzy widząc puszkę z napisem "Fundacja..." gotowi są mu wrzucić nawet niemałe kwoty. Mają też sposób na to, kiedy do akcji próbują wkroczyć strażnicy miejscy - słyszymy od jednego ze świadków. - Handlarz woła do swoich pracowników: Przerwa! Sprzedaż ustaje, ze straganu ze świecidełkami znikają ceny i zaczyna się krzyk, że "gnębią biednego człowieka". Ludzie podchodzą i tym chętniej wrzucają mu do puszki po 50, po 100 zł nawet.