https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Fałszywe alarmy kosztują. I to dużo!

Katarzyna Piojda [email protected] tel. 52 32 63 155
Alarm bombowy przy ul. Dworcowej sparaliżował ruch w sporej części Śródmieścia
Alarm bombowy przy ul. Dworcowej sparaliżował ruch w sporej części Śródmieścia Jarosław Pruss
- Uwaga! Alarm! Ogłaszam ewakuację wszystkich osób znajdujących się w budynku - mówi dyrektor. Od anonimowego rozmówcy dostał informację o podłożeniu bomby. Trzeba opuścić szkołę. A potem trzeba pokryć koszty akcji.

Tylko od początku tego roku bydgoskie służby aż 11 razy interweniowały w podobnych przypadkach. Scenariusz jest zazwyczaj identyczny. Anonimowy informator dzwoni z zastrzeżonego numeru pod wybrany adres. Mówi, że podłożył pod budynkiem bombę. I odkłada słuchawkę.

Czytaj też: Fałszywy bomber wpadł w Bydgoszczy

W pośpiechu
Rozmówca na tym kończy swoje działania. Ci, którzy od niego telefon odebrali, zaczynają działać.
Jest popłoch, są krzyki. Ubieranie kurtek w pośpiechu. Zabieranie rzeczy, które mogą się zaraz przydać. I ewakuacja wszystkich ludzi z budynku.
Zazwyczaj w 99 procentach wiadomo, że to po prostu głupi żart. Nigdy jednak nie ma pewności, że nie wystąpi ten brakujący jeden procent.

To przeważnie do sądu lub szkoły dzwonią sprawcy alarmów bombowych.
W pierwszym przypadku, bo np. akurat tego dnia ma odbyć się rozprawa przestępcy, więc "koledzy" telefonują. W drugim - bo przykładowo jedna z klas ma zapowiedzianą pracę klasową. Zdarzył się podobny alarm także na dworcu PKP.
Do akcji wkraczają policjanci, sztab antykryzysowy, przyjeżdża pogotowie ratunkowe. - Zjawiają się także nasi specjalnie przeszkoleni funkcjonariusze z tzw. rozpoznania minersko-pirotechnicznego - mówi mł. asp. Przemysław Słomski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji. Następuje decyzja o ewakuacji osób.

Sprawca namierzony
Policja jest skuteczna, jeśli chodzi o wykrywanie sprawców fałszywych alarmów.
Jak ich namierza? - To nasza tajemnica - odpowiada Słomski.
Alarmy są nieprawdziwe, ale koszty przeprowadzenia całej akcji służb ratowniczych - jak najbardziej prawdziwe.

Tylko w tym roku policjanci obliczyli, że takie nieplanowane przecież z ich strony operacje to wydatek w sumie około 9 tysięcy złotych. Od stycznia mundurowi brali w nich udział 11 razy. W przeliczeniu na jedną taką interwencję wychodzi blisko 800 złotych.
Pogotowie też podliczyło koszty. Pięć razy zespoły wyjeżdżały do "bombowych" akcji. Wyceniono je na ponad 1400 złotych łącznie.

Do zapłaty
Kto ma pokryć koszty? Sprawca całego zamieszania. Jeśli jest niepełnoletni, ten obowiązek ciąży na jego rodzicach lub opiekunach prawnych.
Gdy osoby unikają płacenia, miasto może skierować sprawę do sądu.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska