Porażka Barcelony w Mediolanie 0:2 była bodaj największą niespodzianką tegorocznej Ligi Mistrzów.
Fanów katalońskiej "jedenastki" nie tyle nawet zmartwił wynik, ile styl gry i bezradność zespołu na San Siro.
Nic więc dziwnego, że już dawno nie było tak wielkiej mobilizacji sił w Barcelonie. Rewanż podopieczni Tito Vilanovy (a raczej jego asystenta Jordiego Roury) rozpoczęli imponująco. Już w 5 minucie gola strzelił Messi, który w lidze hiszpańskiej właśnie popisał się serią 17 kolejnych spotkań z bramką na koncie.
Przed przerwą było już 2:0 i znowu Messi ograł obrońców Milanu. Goli mogło paść zresztą więcej. Gospodarze posadali piłkę przez prawie 75 proc. czasu gry w I połowie.
Problemem Milanu była zbyt wielka ufność w żelazną defensywę. Włosi zaczęli atakować dopiero, gdy przegrywali 0:3, ale wtedy było już za późno.
Czytaj e-wydanie »