https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal na wysokim "C"

Marek K. jankowiak [email protected]
Od początku Maciej Figas wiedział, dlaczego chce robić w Bydgoszczy festiwal operowy.
Od początku Maciej Figas wiedział, dlaczego chce robić w Bydgoszczy festiwal operowy. fot. Jarosław Pruss
Bydgoski Festiwal Operowy - to impreza, której zazdrości Bydgoszczy Europa. Wymyślił i zorganizował ją w gmachu nad Brdą Maciej Figas.

Pomysł był intrygujący, ale mało kto wierzył, że uda się go zrealizować. Trzy kręgi opery efektownie wyglądały tylko na papierze. W tym najważniejszym i największym, gotowa była tylko scena. A i na niej warstwa budowlanego kurzu była tak gruba, że każdy ruch powodował zadyszkę. Figas się jednak uparł. Także dlatego, iż był przekonany, że festiwal właśnie pozwoli dokończyć najdłuższą budowę w nowoczesnej Europie. I po latach, przyznać trzeba, że miał przysłowiowego nosa.

Kim jest, skąd przyszedł?

Kim jest, skąd przyszedł?

Ukończył Wydział Wychowania Muzycznego i Rytmiki Akademii Muzycznej w Gdańsku oraz Wydział Kompozycji, Dyrygentury i Teorii Muzyki Akademii Muzycznej w Poznaniu w klasie prof. Witolda Krzemieńskiego.

Pracę rozpoczął w styczniu 1988 r. w Operze Nova w Bydgoszczy. Od listopada 1992 r. aż do dziś pełni funkcję dyrektora naczelnego tejże opery.

Festiwal odbywa się corocznie od 1994 roku i jest to największy w Polsce przegląd najciekawszych dokonań teatrów muzycznych - krajowych i zagranicznych. Dwa festiwalowe tygodnie, to czas spotkań twórców, ludzi kultury z entuzjastami opery, operetki, musicalu, baletu oraz znakomita forma promocji tych sztuk. Trudno wskazać najlepsze spektakle, które przywiozły na imprezę teatry zagraniczne. O gustach się nie dyskutuje, a ładne jest po prostu to, co nam się podoba. Jak dotąd, nie przypominam sobie, by ktoś o całej edycji festiwalu powiedział, że była nieudana.

Przyjechali w ciemno

Wypada jednak zaakcentować obecność tych, którzy przyjechali na imprezę do Bydgoszczy w ciemno, nie wiele wiedząc o tym, jaki będzie jej poziom i rozgłos. Już na I Bydgoski Festiwal Operowy przyjechał Państwowy Akademicki Teatr Baletu "Choreograficzne Miniatury" z Sankt Petersburga i przywiózł balet "Giselle", a rok później balet "Spartakus" pokazał w Bydgoszczy Akademicki Wielki Teatr Baletu Republiki Białoruskiej w Mińsku. Potem gościły w Bydgoszczy teatry muzyczne i opery z Kijowa, Pilzna, Sofii, Rygi, Antwerpii, Chicago, Moskwy, Eindhoven, Lwowa, Sttuttgartu,Ostrawy, Pragi, Bratysławy, Brna, Nowego Jorku, Szwecji i Hiszpanii.

Ciekawe spektakle, dobre recenzje i nowe propozycje repertuarowe na festiwalu (a z małymi wyjątkami tradycją festiwalu jest, że gospodarze przygotowują festiwalowe premiery) sprawiły też, że i bydgoska scena poszerzyła swoją eksportową ofertę. Wystarczy wymienić europejskie tournee bydgoskich artystów po Niemczech, Austrii, Belgii, Luksemburgu, Szwajcarii, Francji i Holandii.

Dyrygent oszalał?

Gdy usłyszałem o pomyśle młodego dyrektora Opery Nova Macieja Figasa, pomyślałem, że ambitny, szukający miejsca w polskim życiu muzycznym dyrygent oszalał. Ale Figas wygrał! Przekonał Polskę, że Bydgoszcz zasługuje na prawdziwy teatr muzyczny, że ma znakomitą publiczność, że ma profesjonalne środowisko.

W połowie lat 90., Sekretarz Generalny Rady Europy przyjął w Strasburgu bydgoską delegację, obejrzał muzyczne bydgostiana i objął patronat nad festiwalem, dając organizatorom prawo do marketingowego wykorzystania piętnastu gwiazdek UE. Był to pierwszy tak wysoki, europejski protektorat nad wydarzeniem kulturalnym w Bydgoszczy - mówi Henryk Martenka, dyrektor Konkursu Pianistycznego im. I. J. Paderewskiego w Bydgoszczy.

Kiedyś - to był jeden wyjazd w roku. Teraz - co najmniej kilka. Dawniej - tylko z operetkami. Obecnie - coraz częściej w operami. Właśnie teraz bydgoska Opera Nova prezentuje nową wersję opery Pucciniego "Madame Butterfly" w Holandii. A wcześniej jeździły za granicę m.in. operetki: "Baron Cygański", "Wesoła wdówka", "Zemsta nietoperza", "Kraina uśmiechu", "Noc w Wenecji", "Wiedeńska krew", "Student żebrak", "Ptasznik z Tyrolu" i "Księżniczka Czardasza" oraz opery: "Turandot", "Czarodziejski flet", "Nabucco", "Trubadur", "Car i Cieśla", "Traviata", "Madame Butterfly" i "Opowieści Hoffmana". A także - balety.

Figas - o pracy

- Powiem z dumą, że coraz częściej pojawiają się propozycje występu w Operze Nova od agentów uznanych artystów. Wśród nich była na przykład znakomita śpiewaczka Jessye Norman. Jej występ musiałby jednak kosztować blisko pół miliona złotych. Gdybym chciał to sfinansować tylko z biletów, to jeden musiałby kosztować ponad 600 złotych. Nie wiem, czy znalazłbym tylu fanów tej śpiewaczki za takie pieniądze. Opera musi być dotowana.

Prestiż w Europie

Na szczęście festiwal ma już dobrą reputację i prestiż w Europie, no i zdarzają się takie sytuacje, że teatr w Brnie odwołuje swoje abonamentowe przedstawienie "Rusałki" i decyduje się w tym samym terminie na przyjazd z nim do Bydgoszczy. Także dlatego, że wcześniej gościli na BFO artyści z Pragi i to oni dali tej imprezie najlepsze referencje.

Pietras o Figasie i festiwalu

Sławomir Pietras, dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu, od kilku lat gospodarz festiwalowych wieczorów, na pytanie, czy warto robić taką imprezę dla grupki tych samych widzów, mówi: - Nie tylko warto, ale wręcz trzeba. Owszem, trzon publiczności jest może ten sam, ale przecież najróżniejsze teatry przywożą tu najróżniejsze inscenizacje. To jest fascynujące - patrzyć niby na to samo przedstawienie, a jednak zrobione zupełnie inaczej. Poza tym - festiwal jest w Bydgoszczy wydarzeniem, świętem nawet. Opera na pewno nie zawojuje ludzi pracy miast i wsi, ale od święta właśnie wybierze się do niej widz, który nigdy przedtem w niej jeszcze nie był. A my o takich zabiegamy. Zależy nam na ludziach młodych. Ten festiwal to znakomity pomysł dyrektora Figasa i jego wielka praca nad tym, by jego poziom był coraz wyższy, a publiczność coraz bardziej rozsmakowana.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska