- Dobrze jem, dlatego tak urosłem - przechwalał się przebrany za clowna i chodzący na szczudłach Jarosław Siech, aktor Teatru Pantomimy "Dar". Jego pojawienie się na festynie wywołało radość wśród dzieci.
Clown miał pomarańczowe włosy, na głowie melonik i bardzo długie, zielone spodnie z łatami. Towarzyszyła mu 15-letnia córka Kaja, która podobnie jak tata świetnie radziła sobie z chodzeniem na szczudłach.
- Prawda jest taka, że to my czerpiemy najwięcej ze spotkania z chorymi dziećmi - powiedział nam pan Jarosław.
Po chwili zapraszał dzieci i dorosłych do kolejnej rundy w konkurencji przeciągania liny. - Parabella, parabomba, znowu wygrywają kobiety - relacjonował z wysokości szczudeł.
Gwarno i wesoło było w sobotę w Centrum Naukowo-Edukacyjnym im. Sue Ryder w Solcu Kujawskim, dokąd Stowarzyszenie im. Sue Ryder zaprosiło swoich małych pacjentów, ich rodzeństwo i rodziców. Okazją był nadchodzący Dzień Dziecka.
- Ogółem pod opieką domowego hospicjum dla dzieci, które prowadzi Dom Sue Ryder, pozostaje teraz 31 małych pacjentów - poinformowała nas Romana Konieczna, szefowa Stowarzyszenia im. Sue Ryder. - Na festyn przyjechało dziewiętnaścioro. Kiedy pierwszy raz organizowaliśmy spotkanie z okazji Dnia Dziecka, gościliśmy tylko 6 podopiecznych.
Oprócz aktorów Teatru Pantomimy "Dar" uczestników festynu bawili gimnazjaliści z Solca Kujawskiego - były występy wokalne i taneczne.
Dzieci mogły też skorzystać z dogoterapii, jak również zaprzyjaźnić się z potomstwem królika Maxa oraz z dwoma kotami rasy Maine Coon. Nie zabrakło poczęstunku i słodkich niespodzianek.
Zachwyt uczestników festynu budziła siedmioletnia labradorka Cala (nazwana tak na cześć księżniczki z Gumisiów) i młodsza od niej o lat pięć Nelly, rasy Alaskan Malamute oraz nowofunland Arti - psy specjalnie wybrane do pracy z chorymi dziećmi. Czworonogom towarzyszyli ich opiekunowie, członkowie Polskiego Towarzystwa Kynoterapeutycznego.
- Dzieci są stęsknione za kontaktem z żywym stworzeniem. Najlepiej to widać, gdy przychodzimy do szpitala. Na smutnych twarzyczkach od razu pojawia się uśmiech - mówi Aleksandra Nowak.
Dzieci, które mają problemy z motoryką, w trakcie zabawy z psem ćwiczą. - Choć wcale nie mają świadomości, że biorą udział w rehabilitacji. Efekty są zaskakujące - podkreśla pani Aleksandra.
Na festynie spotkaliśmy dzieci, o których pisaliśmy przed rokiem. 4,5 letnia Claudia przyjechała tym razem z tatą i babcią. Dziewczynka urodziła się z wieloma wadami, ale jest niezwykle żywiołowa. - Już staje na nogi. Zaczyna chodzić - zdradziła nam babcia Claudii.
Ufamy, że z następnym roku na festynie zobaczymy te same uśmiechnięte buzie małych pacjentów Domu Sue Ryder.
Czytaj e-wydanie »