- Kierowana przez panią placówka zajęła pierwsze miejsce w finansowym rankingu szpitali klinicznych i resortowych, opublikowanym przez magazyn "Forbes". Gratuluję! Proszę zdradzić, jak to się robi?
- To ogromna zasługa całego zespołu. Nie byłoby tego wyniku, gdyby nie personel szpitala, który tak świetnie rozumie potrzeby chorych i który utożsamia się z pacjentami. Sukces był możliwy dzięki wprowadzeniu do katalogu zabiegów wykonywanych w naszym szpitalu unikatowych procedur medycznych, między innymi w oddziale urologii i otolaryngologii.
- Pod ocenę wzięte zostały takie parametry jak "efektywność aktywów, rentowność sprzedaży oraz dynamika kontraktu z NFZ". Niezbyt to zrozumiałe dla zwykłego śmiertelnika...
- W rankingu brano pod uwagę między innymi to, ile można zarobić na majątku szpitala i czy wzrastał kontrakt z NFZ.
- W ciągu dziesięciu lat istnienia publicznego ubezpieczyciela jego budżet powiększył się prawie trzykrotnie, więc i lecznice muszą dostawać więcej.
- Tegoroczny kontrakt jest zbliżony do tego z roku 2013 i wynosi około 200 milionów złotych.
- W magazynie "Forbes" chwali się pani, że szpital się bilansuje. Czy nie odbywa się to kosztem pacjentów?
- Staramy się unikać nadlimitów, ale nie da się tego zaplanować. Tak jak nie da się przewidzieć choćby liczby ofiar wypadków drogowych. Przygotowujemy budżety dla poszczególnych oddziałów i komórek szpitala - ich szefowie wiedzą, jakimi kwotami dysponują. Prowadzimy też stałą kontrolę zarządczą oddziałów. Od ponad dwóch lat w każdej klinice jest menedżer. Na te stanowiska powołane zostały osoby, które pracowały na tych oddziałach w "Bizielu". Menedżerami są sekretarki medyczne, pielęgniarki oddziałowe, a także lekarze i fizjoterapeuci. Wraz z ordynatorami zawiadują sferą finansową. To są osoby z wyższym wykształceniem, dziewięćdziesiąt procent ukończyło podyplomowe studia z zakresu zarządzania ochroną zdrowia, znają dobrze szpital i swój oddział.
- Aby mieć tak dobre wyniki trzeba liczyć każdą złotówkę.
- I właśnie to robimy - analizujemy np. przypadki pacjentów, których leczenie było bardzo kosztowne, a w rozliczeniu z NFZ otrzymujemy tylko zwrot 30 procent poniesionych kosztów. Staramy się dowiedzieć, dlaczego tak jest, analizujemy ponadto przypadki powtórnych hospitalizacji, operacji tego samego pacjenta.
Przeczytaj również: Nasz szpital im. Biziela z Bydgoszczy został wyróżniony. Jego szefowa również
- Ma pani jakiś pomysł na skrócenie kolejki?
- Staramy się nie przekraczać limitów. Gdyby tylko kontrakty były wyższe, jesteśmy w stanie przyjmować większą liczbę chorych. W niektórych poradniach problemem jest brak specjalistów - dotyczy to między innymi endokrynologów...
... do których poradnia w "Bizielu" rejestruje już na 2015 !
- To prawda. Jest prośba do pacjentów, którzy już się zarejestrowali, by sprawdzali - telefonicznie - czy nic się nie zmieniło. Z naszych analiz wynika, że na wizytę do specjalistów nie stawia się około 40 procent zarejestrowanych chorych. Prawdopodobnie gdzie indziej byli zapisani, tylko zapomnieli nas powiadomić, że "wychodzą z kolejki". Najdłuższe kolejki są do endokrynologa, diabetologa i okulisty.
- Jak na progu 2014 r. szpital "stoi" finansowo?
- Bilansujemy się od trzech lat. Nie mamy bieżącego zadłużenia. Optymistyczne jest to, że pomniejsza się stary dług - z około 20 milionów złotych zmalał do 10 milionów. Od czasu objęcia przeze mnie stanowiska dyrektora "Biziela" (maj 2010 roku - przyp. red.) spłaciliśmy połowę zobowiązań.
- Jakim sposobem udało się wyjść z zaklętego kręgu spirali zadłużania się. Samo pilnowanie limitów to chyba za mało?
- Wcześniej szpital dysponował prawie 700 łóżkami, teraz mamy 600. Nie było oddziału, w którym nie dokonalibyśmy redukcji łóżek. Dzięki temu zyskali także pacjenci - poprawiły się bowiem warunki hospitalizacji. Lepiej przebywać w sali, w której jest dwóch pacjentów niż trzech
- Były "cięcia" wśród załogi?
- Były, ale robiliśmy to tak, aby nie bolało. Liczba pracowników zmniejszyła się o około 100 osób. Staraliśmy się, aby byli to pracownicy, którym kończyło się zatrudnienie.
- W grudniowym "Biuletynie Szpitala" przeczytałam, że "Biziel" otrzymał tytuł szpitala akredytowanego. Kolejna dobra wiadomość.
- Mnie szczególnie cieszy ten fakt, nawet bardziej niż pierwsze miejsce w finansowym rankingu. Certyfikat daje pacjentom gwarancje wysokiej jakości usług świadczonych przez naszą placówkę. Bardzo nam zależy na podnoszeniu jakości usług. Ten tytuł dowodzi, że wykonaliśmy naprawdę dużo dobrej roboty.
- Co na to chorzy? Są tego samego zdania?
- Raz w roku przeprowadzamy ankietę wśród chorych. Ponad 90 procent pacjentów wyraża zadowolenie z pobytu w naszym szpitalu. Otrzymujemy też pisemne podziękowania. Owszem, zdarzają się również skargi.
- Żaden pacjent nie domaga się odszkodowania z powodu wystąpienia "zdarzenia niepożądanego"?
- Kilka spraw trafiło do komisji przy wojewodzie, ale żadna nie została rozpatrzona na niekorzyść szpitala.
- Plany na 2014 rok.
- Dokończenie termomodernizacji budynków, którą prowadzimy wspólnie z Collegium Medicum UMK. W planach jest też zakończenie budowy i uruchomienie pracowni angiografii oraz zakończenie kapitalnego remontu Kliniki Położnictwa, Chorób Kobiecych i Ginekologii Onkologicznej oraz Oddziału Klinicznego Noworodków. Remontujemy także poradnie oraz hole.
Mam nadzieję, że w tym roku sukcesem zakończą się starania o rezonans magnetyczny - niepodobna, by szpital uniwersytecki, w którym wykonuje się wiele innowacyjnych procedur nie miał do dyspozycji tego typu aparatury.
***
Szpital Uniwersytecki nr 2 rocznie hospitalizuje prawie 40 tysięcy pacjentów, najwięcej w całym województwie, liczba osób przyjmowanych w specjalistycznych poradniach sięga ponad 250 tysięcy.
***
W rankingu "Forbesa" 4. miejsce wśród lecznic resortowych i klinicznych zajął Szpital MSW w Bydgoszczy, na 7. pozycji wśród szpitali wojewódzkich znalazł się Wojewódzki Szpital w Toruniu.
