Na wycieczkę z Bydgoszczy do Poznania miały pojechać klasy piąte szkoły na Kapuściskach. Wcześniej szkoła umówiła się z "Euro Timem", żeby podstawił autobus na godzinę 7.
- Przyjechał, ale niesprawny, bo poprosiliśmy o sprawdzenie go przez policję, która potwierdziła usterkę. Musieliśmy trzy godziny czekać na następny, z tej samej firmy. Na miejsce dojechaliśmy później. Dzieci nie miały już możliwości obejrzenia między innymi poznańskich koziołków - opowiada Tomasz Rybarczyk, nauczyciel i wychowawca jednej z klas.
Szkoła zażądała rekompensaty od przewoźnika. Ten twierdzi, że nic takiego mu nie sugerowano. - Rozmawiałam z panią dyrektor tej szkoły. Miałam jej przesłać dokumenty. Przesłałam. Uważam, że dalsza nasza rozmowa nie ma sensu - stwierdziła Barbara Brazowicz, jeden z menedżerów bydgoskiego "Euro Timu".
Tymczasem, jak się dowiedzieliśmy, szkoła nie podpisała żadnej umowy. - To był nasz błąd. Uwierzyliśmy na słowo, że wszystko będzie w porządku. Teraz próbujemy wywalczyć jakąś satysfakcję, choćby symboliczną, torbę cukierków dla dzieci z przeprosinami. Przekazaliśmy do firmy raport policji, która zatrzymała dowód rejestracyjny samochodu. Na tym samym druku "Euro Tim" przystawił swoją pieczątkę i napisał, że pojazd był sprawny. To już bezczelność. Dostaliśmy fakturę na pełną kwotę. Może i ją zapłacimy, ale uważamy, że zachowanie firmy nie jest w porządku - mówi Tomasz Rybarczyk.
Mundurowi potwierdzają. - Jest protokół z komisariatu na Wyżynach. Autobus, który miał wieźć dzieci miał niesprawne przednie hamulce - informuje komisarz Maciej Daszkiewicz, rzecznik bydgoskich policjantów.
Jakie możliwości mają organizatorzy wycieczki.
- Mogę jedynie dobrze doradzić, bo występuję jedynie w interesie osób fizycznych. W przypadku takich uchybień trzeba przesłać reklamację i wykazać w niej straty, jakie poniesiono z powodu złej usługi. To błąd, że szkoła nie podpisała umowy handlowej - tłumaczy Krzysztof Tomczak, miejski rzecznik konsumenta.