Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Firma ubezpieczeniowa z Ciechocinka podrobiła podpis klienta?

Ewelina Fuminkowska [email protected]
Pan Marek z powiatu aleksandrowskiego zgodnie z prawem kupił polisę OC w jednej z firm w Ciechocinku. Wtedy zaczęły się problemy...
Pan Marek z powiatu aleksandrowskiego zgodnie z prawem kupił polisę OC w jednej z firm w Ciechocinku. Wtedy zaczęły się problemy... www.sxc.hu
Przy zakupie samochodu, szczęśliwy kierowca idzie do firmy ubezpieczeniowej, by zgodnie z prawem kupić polisę OC.

- Szukałem firmy szanującej się i z poważnym statusem na rynku - opowiada Marek z powiatu aleksandrowskiego (nazwisko znane redakcji). W internecie znalazł siedzibę ubezpieczyciela w Ciechocinku.

Skąd te podpisy?!

Na polisie i dwóch innych dokumentach znalazły się trzy różne podpisy. Nasz czytelnik zapewnia, że złożył tylko jeden.

Sprawa zaczęła się 11 czerwca 2010 r. Marek tego dnia musiał ubezpieczyć auto, bo miał już tablice rejestracyjne i chciał zawieźć córkę do Inowrocławia na egzamin. - Wszystko w pośpiechu - wspomina.

Przeczytaj również: Sprawdź, ile kosztuje ubezpieczenie OC najpopularniejszych aut w Polsce

Po godzinie poszukiwań agenta po całym uzdrowisku, wszedł do biura i od drzwi uprzedził, że ma mało czasu.

Padło standardowe pytanie: - Czy w ciągu ostatnich 36 miesięcy było jakieś zdarzenie drogowe? No tak. Miał kolizję. Wiedział, że zniżka będzie mniejsza, dlatego szukał najtańszego ubezpieczyciela.

- Agent zaoferował mi polisę za 300 złotych, byłem przekonany, że wlicza w to moją kolizję - opowiada nasz rozmówca.

Zepsuta drukarka

Zgodził się na warunki, ale w biurze złośliwość rzeczy martwych nie pozwoliła szybko załatwić sprawy. Nie działała drukarka.

- Zapłaciłem agentowi pierwszą ratę ubezpieczenia, a on w zamian dał mi mały świstek papieru, poświadczający, że mój samochód jest objęty polisą OC - opowiada Marek, pokazując mały kartonik. Resztę dokumentów miał otrzymać do domu, podał więc dokładny adres i czekał.

- Po dwóch tygodniach byłem już troszkę zniecierpliwiony i sam pojechałem do firmy ubezpieczeniowej, by odebrać polisę - dodaje. - Wtedy też podpisałem pierwszy dokument. Tę nieszczęsną polisę OC.

Był spokojny, bo jak się wydawało, ubezpieczony. Po czasie wpłacił drugą ratę, aż tu nagle na mikołajki dostał niezwykły "prezent" od firmy. - W mojej skrzynce na listy znalazłem pismo, że oszukałem firmę w sprawie kolizji. Po zweryfikowaniu moich dokumentów stwierdzono, że miałem w ciągu ostatniego roku nie jedną, a dwie kolizje - mówi.

Miał dodatkowo dopłacić 1351 złotych, bo, zdaniem agenta, jego zniżka na OC jest jeszcze mniejsza. - Byłem zdziwiony, skąd wzięła się ta druga kolizja?! Zanim wysłałem moją odpowiedź, wykonałem mnóstwo telefonów do firmy ubezpieczeniowej.
W końcu z gdyńskiej siedziby firmy wysłano odpowiedź, że rzeczywiście była jedna kolizja, ale suma dopłaty pozostała ciągle ta sama. - Wtedy dowiedziałem się, że podpisywałem jakiś dokument, w którym poświadczyłem, że nie miałem żadnego zdarzenia drogowego - opowiada pan Marek, wyjmując z grubej teczki kolejne dokumenty. - Tego nigdy nie widziałem na oczy, ale podpis był, tylko że nie mój. Odpisałem, że złożę doniesienie do prokuratury.

Pan płaci!

Jak napisał, tak zrobił. 20 lutego 2011 r. do aleksandrowskiej Prokuratury Rejonowej trafiło pismo o popełnionym przestępstwie: sfałszowanie podpisu na dokumencie "Nowa Umowa". - Ale otrzymałem już wezwanie do zapłaty i kolejną informację o jeszcze innym dokumencie, na którym ponownie widniał podpis, oczywiście też nie mój! - Marek pokazuje trzy dokumenty, na których widnieją trzy różne podpisy.

Prokuratura sprawę umorzyła, informując mężczyznę, że może swoich praw ubiegać się w sądzie, zakładając sprawę cywilną.

Na początku czerwca 2011 roku z sądu w Łodzi pan Marek otrzymał pozew, który złożyła firma ubezpieczeniowa. Domaga się zapłaty zaległej kwoty i odsetek.

Mieszkaniec powiatu aleksandrowskiego poprosił o przeniesienie sprawy do sądu w Aleksandrowie Kujawskim. 25 kwietnia 2012 roku odbyła się pierwsza rozprawa. Przesłuchany został agent ubezpieczeniowy, który załatwiał formalności. - To już toczy się dwa lata - mężczyzna zamyka teczkę pełną dokumentów. - Straciłem wiele nerwów i gdy zobaczyłem dwa dokumenty z podrobionym moim podpisem - zamarłem. Nie wierzyłem, że w poważnej firmie coś takiego może mi się przytrafić - mówi.

Trzy różne podpisy potwierdził biegły sądowy. W sierpniu aleksandrowski sąd oddalił powództwo firmy ubezpieczeniowej, która ubiegała się o pieniądze i uznał, że podpisy nie należą do pana Marka.

A firma na to...

Zapytaliśmy Beatę Stefaniak, kierowniczkę agencji we Włocławku. Przed wyrokiem sądu, nie chciała z nami rozmawiać. Zapewniła, że wszystko wyjaśni, gdy będzie znany wyrok. - Uważam, że temat powinien być poruszony dopiero po zakończeniu procesu - pouczyła.

Po sprawie sądowej kierowniczka nabrała wody w usta. Skontaktował się jednak z nami Marcin Jaworski, rzecznik prasowy firmy ubezpieczeniowej, który przekonany był, że sprawa dotyczy niezapłaconej dopłaty, a nie różnych podpisów. - Bez zgody klienta nie możemy wypowiadać się na temat konkretnej sprawy - zastrzegł. - Obowiązuje nas tajemnica ubezpieczeniowa. Mogę jedynie wytłumaczyć, jak działa mechanizm zawierania z naszą firmą umów na ubezpieczenie OC.

Po sądowym wyroku dodał: - Nie będziemy składać apelacji od wyroku. Oczywiście nasz klient otrzyma stosowne przeprosiny i pokryjemy poniesione przez niego koszty związane z procesem - zapewnił Marcin Jaworski.

Firma ubezpieczeniowa mimo jego zapewnień wniosła jednak do sądu apelację. Aleksandrowski Sąd Rejonowy ją odrzucił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska