Moim zdaniem
Moim zdaniem
W ubiegłym roku miasto zapłaciło 100 tysięcy złotych, żeby usunąć z różnych miejsc ślady radosnej twórczości tzw. grafficiarzy. A skoro zapłaciło miasto, to również my wszyscy, bo przecież miejska kasa składa się między innymi z podatków bydgoszczan. Bezmyślne smarowanie po murach, mostach i gdziekolwiek komuś przyjdzie do głowy, można nazwać szczytem głupoty. Bo jeśli ma się nadmiar energii, to może lepiej iść pokopać piłkę niż niszczyć cudzą własność. Szczególnie irytujący jest widok pokrytej niewybrednymi napisami świeżo odmalowanej elewacji. Bo jeden chce, żeby było ładne i czysto, a drugi to niszczy.
Graffiti na murach niestety już nikogo nie dziwi, ale pomysłowość wandali nie ma granic. To, co dla pseudografficiarzy jest zabawą, dla miasta kłopotem. Tylko w ubiegłym roku wydano 100 tysięcy złotych na czyszczenie kładek i wiaduktów z bazgrołów.
W tym roku usuwaniem graffiti zajmie się specjalistyczna firma. Do rozstrzygniętego już przetargu zgłoszono protesty, więc na razie nie można podać, ile będzie kosztowała cała operacja. - Jednorazowa akcja czyszczenia kładek i wiaduktów rozpocznie się już w czerwcu - mówi Jerzy Woźniak, asystent prezydenta Bydgoszczy.
- Do usunięcia jest aż 2,5 tysiąca metrów kwadratowych, z czego na kładce nad alejami Jana Pawła II 800 metrów kwadratowych graffiti. Najpierw powierzchnie zostaną wyczyszczone specjalnymi myjkami wysokociśnieniowymi, a potem pokryte substancjami, które uniemożliwią kolejne pomalowanie.
Na jednorazowej akcji się nie skończy. Do końca listopada firma wyłoniona w przetargu będzie w razie potrzeby usuwała graffiti z kładek i mostów.
Przypomnijmy, że od 2007 roku prezydent Konstanty Dombrowicz nagradza tysiącem złotych osoby, które na gorącym uczynku złapie wandala niszczącego elewacje. W 2007 roku było to 12 osób, w ubiegłym roku 21, a w tym roku na razie 12. Wśród nagrodzonych są zarówno policjanci, strażnicy miejscy, policjanci, pracownicy Służby Ochrony Kolei, jak i cywile. - Nie udało się jeszcze całkowicie usunąć problemy, ale już widać poprawę - twierdzi Woźniak.
