Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gaz do dechy

Maja Erdmann
Interesami byłego prezesa Orlen Gazu Krzysztofa N. po naszych publikacjach zajęły się policja i prokuratura

     Ale to nie wszystko, bo oddzielne postępowanie prowadzi Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego i Urząd Celny w Bydgoszczy.
     A i Centralne Biuro Śledcze podjęło działania w tej sprawie. Bardzo tajemnicze, zresztą
     Krzysztof N. niespełna 38-letni mieszkaniec Janikowa, zdążył już być prezesem Orlen Gazu, zasiadać w zarządzie inowrocławskich Zakładów Chemicznych, a potem wybudować ogromną suszarnię kukurydzy niedaleko Kruszwicy. Jest też członkiem zarządu inowrocławskiej spółki Salinex zajmującej się obrotem solą, a przede wszystkim - na wielka skalę - gazem (właścicielem spółki jest jego ojciec). Przez wiele tygodni prowadziliśmy dziennikarskie śledztwo w sprawie pana N. Sam zainteresowany nie chciał z nami rozmawiać. Przedstawił nam tylko oświadczenie, w którym wyjaśniał, że wszystko co robi, jest legalne. Po czasie okazało się, że mijał się z prawdą.
     W Szarleju wybudował suszarnię kukurydzy i na to uzyskiwał kolejne pozwolenia od odpowiednich władz. Nas cały czas zastanawiało, do czego potrzebne są tam ogromne zbiorniki na gaz i po co tam przyjeżdża taka masa cystern?
     Dopiero w trakcie śledztwa okazało, że na terenie suszarni funkcjonuje skład podatkowy, czyli rozlewnia gazu sprowadzanego z Niemiec i wschodu Europy, m.in. z Litwy.
     Władze powiatowe i gminne dawały N. pozwolenia na budowę suszarni kukurydzy i nic nie wiedziały o rozlewni. Urząd Celny dał pozwolenie na rozlewanie nie opodatkowanego akcyzą gazu, nie wiedząc, że działa tam suszarnia.
     Jak do tego doszło? Jeden z naszych informatorów twierdzi wprost, że: - N. wchodzi we wszystkie urzędy jak w masło.
     Przez wiele tygodni żaden z urzędów nie reagował na nasze doniesienia. Urzędnicy rozkładali ręce. Tak jakby można było bezkarnie balansować na paragrafach i nielegalnie wybudować rozlewnię gazu bez spełnienia, surowych przecież, norm. Jedynie Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego chciał koniecznie wyjaśnić sprawę. Urząd Wojewódzki w Bydgoszczy, do którego zgłosił swoje zastrzeżenia - odesłał dokumenty, tłumacząc się, że nie jest adresatem interwencji.
     Dwa miesiące od pierwszych publikacji na temat interesów Krzysztofa N. do badania sprawy wzięły się wszelkie możliwe służby.
     Teraz CBŚ
     
Co dokładnie interesuje CBŚ? Rzecznik prasowy nas zwodzi. Raz tłumaczy, że w tej sprawie nie będzie udzielał żadnych informacji, nie zaprzecza jednak kategorycznie, że się panem N. nie interesują. Innym razem, mówi, że ktoś nas wpuszcza w maliny i - podobnie jak dziennikarzy Gazety Wyborczej - prowokuje. Tymczasem nasze informacje, że funkcjonariusze CBŚ jednak przesłuchiwali co poniektórych polityków i urzędników samorządowych, potwierdziły się. Czyżby centrala CBŚ nie wiedziała, co się dzieje na prowincji? - Tak byłem przesłuchiwany przez CBŚ w sprawie Szarleja i pana N. - mówi burmistrz Kruszwicy Tadeusz Gawrysiak. - Przekazałem im wszystkie dokumenty.
     _Trudno przypuszczać, że burmistrz nie wie, z kim rozmawiał i nie potrafi odróżnić legitymacji zwykłego policjanta od funkcjonariusza CBŚ. Prokurator z Inowrocławia twierdzi, że na pewno burmistrza nie przesłuchiwali policjanci. CBŚ mówi, że nie wysyłało do burmistrza swoich funkcjonariuszy. Więc z kim rozmawiał Gawrysiak i komu przekazał dokumenty?
     Pytaliśmy też w Biurze, czy przesłuchiwali jakichś polityków w sprawie pana N. Usłyszeliśmy bardzo wykrętną odpowiedź, której jednoznacznie nie można odebrać ani jako "nie", ani "nie chcemy o tym mówić".
     W rozmowach z naszymi informatorami pojawiało się nazwisko Eugeniusza Kłopotka, który miał być także w kręgu zainteresowania CBŚ. Można by szukać powiązań: poseł PSL, walczący o biopaliwa i firma pana N. seniora, która jest członkiem stowarzyszenia producentów biopaliw. W rozmowie z nami Eugeniusz Kłopotek mówi, że nazwiska N. nigdy nie słyszał. Pytany, czy był przesłuchiwany przez CBŚ, powiedział, że nie wyklucza, że przesłuchiwany być może.
     Poseł Kłopotek mógł poznać pana N. na jednej z konferencji Międzynarodowego Stowarzyszenia Biopaliw. Poseł mówił nam, że nie zna tej organizacji. Sprawdziliśmy - co roku bywa na ich zjazdach.
     CBŚ zaprzecza, że interesowało się firmami panów N., a wiemy na pewno, że dwa miesiące przed pierwszymi publikacjami przysłało zapytania na temat jednej z nich do inowrocławskiej prokuratury.
     Wątek samorządowy
     
Burmistrz Kruszwicy jest wyraźnie zdenerwowany. Sprawia wrażenie człowieka, który absolutnie zaufał swoim urzędnikom i podpisał decyzję, która może być w skutkach fatalna dla budżetu gminy. Dlaczego? Otóż, panu N. wydano decyzję o warunkach zabudowy bez sprawdzenia wszystkich dokumentów. Okazuje się, na przykład, że pan N. nigdy nie wystąpił o przekwalifikowanie gruntów rolnych, na których postawił rozlewnię gazu i suszarnię! Zgody wydano, zanim pan N. dostarczył raport o wpływie na środowisko! W ciemno. Nie zbadano więc podstawowych przesłanek, które warunkują legalność i bezpieczeństwo inwestycji. -
Dla nas, dla gminy, w której panuje 30 proc. bezrobocie, każdy inwestor jest cenny - tłumaczy burmistrz. - Ale nie przypuszczałem, że tak się sprawy mają. To pierwsza taka duża inwestycja od 10 lat w gminie. Nie chcieliśmy stwarzać barier. Muszę to wszystko wyjaśnić.
     Czas najwyższy. Starostwo inowrocławskie, samo nie bez winy, chce sprawę oddać do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Jeśli ciało to orzeknie, że błędy popełniła gmina, a nie starostwo, to w świetle prawa pan N. może nawet żądać odszkodowania od Kruszwicy - bo błędy urzędników spowodowały jego straty. Oszacuje je, a odszkodowanie może zachwiać gminnymi finansami.
     Starostwo też czuje się zaniepokojone. Do redakcji "Gazety" wpłynęło pismo, w którym starosta inowrocławski oświadcza, że nigdy nie dał pozwolenia na budowę ogromnych zbiorników gazu w Szarleju. Innego zdania są inspektorzy nadzoru budowlanego. -
Zbiorniki są częścią instalacji gazowej, a na nią starostwo dało pozwolenie - tłumaczą zawiłości procedury budowlańcy.
     Pan N. wystąpił o pozwolenie na budowę dwóch następnych, ogromnych zbiorników w Szarleju. Gmina Kruszwica dała mu na to pozwolenie, starostwo też. Z tym że po kilku dniach uchyliło swoją własną decyzję. Pan N. zbiorników budować tam nie może.
     Na dziś stan jest taki: nie powinna działać ani suszarnia, ani rozlewnia gazu - bo tej ostatniej po prostu nie ma na mapach terenów gminy. Suszarnia nie powinna nawet powstać, bo nie przekwalifikowano gruntów rolnych.
     A jednak wszystko jest, stoi i działa. Jak to się stało, że urzędnicy popełnili po drodze tyle szkolnych błędów? Nikt ich nie zauważył? N. dostał kary od Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego - łącznie 100 tysięcy złotych. Jak mówią fachowcy, wszystko może się skończyć tym, że zapłaci 250 tysięcy grzywny i rozlewnia, dziś nielegalna, będzie mogła funkcjonować w świetle prawa.
     -
N. ma świetnych prawników i doradców - słyszeliśmy w każdym urzędzie.
     Wątek celników
     
Gdyby nie seria publikacji urzędnicy samorządowi nigdy nie dowiedzieliby się, że w Szarleju legalnie działa skład podatkowy, który na papierze nie istnieje. Nikt nigdy nie dał pozwolenia na jego budowę, a jednak w ciągu roku przepompowano tam 2,5 mln litrów gazu. Można by pomyśleć, że plan panów N. był taki. Budujemy suszarnię działającą na gaz. Gaz ma być tani, więc po co go kupować za ciężkie pieniądze? Zróbmy rozlewnię gazu, skład podatkowy, do którego będziemy sprowadzać zza granicy gaz bez akcyzy. Potem sprzedajemy go sobie. Suszarnia pana N. juniora kupuje go od pana N. seniora, właściciela Salinexu (prezesem tej spółki jest zresztą N. junior). Ile jest napisane na papierze, a ile zapłacono faktycznie i czy wszystko nie zostało w rodzinie - nie wiadomo. Ale to tylko jedna z możliwych opcji wykorzystujących luki prawne możliwa do realizacji.
     Urząd Celny w Bydgoszczy bada sprawę. Na razie są na etapie uzyskiwania ekspertyz. Celnicy współpracują też z Wojewódzkim Inspektoratem Nadzoru Budowlanego. -
Dzięki publikacjom dowiedziałem się o tym, że w Szarleju jest skład paliwa - przyznaje wojewódzki inspektor nadzoru. - Możemy się teraz zając sprawą nielegalnego użytkowania zbiorników gazu. Miały być wybudowane i użytkowane przez suszarnię, a nie skład celny. Sprawa jest poważna.
     Urząd Celny powołał już biegłego, który ma sprawdzić, ile gazu idzie ze składu celnego na potrzeby suszarni, a ile na sprzedaż poza bazą.
     Wątek prokuratorski
     
Już po pierwszym artykule i audycji w radio sprawą zainteresowała się prokuratura w Inowrocławiu. Choć prokurator badający sprawę przyznaje, że już kilka miesięcy temu w sprawie pana N. zapytanie przysłało do nich CBŚ z Poznania. Telefonujemy do Poznania, okazuje się, że CBŚ twierdzi, że nic w tej sprawie w tym czasie nie zrobił. Więc jak to się dzieje, że pismo z CBŚ w sprawie N. wpływa do prokuratury, a CBŚ twierdzi, że nic na ten temat nie wie?
     Prokurator zajmujący się sprawą jest bardzo oszczędny w słowach. -
Sprawa jest rozwojowa - przyznaje. - Zajęliśmy się nią po pierwszych doniesieniach medialnych na ten temat. Interesuje nas zarówno budowa, jak i postępowanie urzędników.
     _Wiadomo, że sprawę Szarleja przejął policja. Wiadomo, że wątków jest coraz więcej. Wiadomo, że sprawę prokuratura bada w szerokim kontekście. Nie tylko budowy suszarni, nielegalnego składu paliw w Szarleju - chodzi o powiązania firmy N. juniora z firmą N. seniora.
     Jaki będzie ciąg dalszy?
     Materiał powstał we współpracy z Żanetą Walentyn, dziennikarką radia PiK. Emisja reportażu dziś o godz. 16.30

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska