"GAZETA", SŁUCHAM!

     Leon z Bydgoszczy: - Nie dziwię się, że Donald Tusk, mający za sobą bogatych przyjaciół, wygrał z Włodzimierzem Cimoszewiczem wyścig na SMS-y. Nie wpłynęło to jednak na moje zdanie o debacie w programie "Co z tą Polską?". Tusk lawirował, nadrabiał miną, Cimoszewicz nie kokietował widzów, odpowiadał konkretnie, wyraźnie był lepiej przygotowany.
     Lucyna z Bydgoszczy: - Po programie "Co z tą Polską" otrzymałam wiadomość, że mój głos oddany na pana Cimoszewicza nie został zaliczony, bo "nie został dobrze oznaczony". A przecież wystarczyło podać nazwisko kandydata, co uczyniłam. Wygrał Donald Tusk, ale teraz już nie wierzę w uczciwe liczenie głosów, ani w wyniki sondaży.
     Stefan z Bydgoszczy: - Cimoszewicz miał odwagę mówić, jakie błędy popełniało jego środowisko, Tuska na to nie było stać. Pierwszy mówił o przyszłości, podawał konkrety, drugi tylko lawirował.
     Marian z Włocławka: - Jestem rozczarowany politykami. Jak mogli dopuścić, by nad naszymi głowami Rosja podpisała umowę z Niemcami w sprawie gazociągu. Przykro mi, że żyję w takim kraju. Gdybym był młodszy, z pewnością wyjechałbym gdzieś za granicę, choć naprawdę kocham moją ojczyznę.
     Henryk z powiatu inowrocławskiego: - Ponieważ Donald Tusk jest kandydatem na najwyższy urząd, to ja, wyborca, mam prawo wiedzieć, jaki jest jego stosunek do zachowania się członka partii, posła Miodowicza. Milczenie w tej sprawie oznacza przyzwolenie na oszczerstwa i łamanie prawa. Mam nadzieję, że wyborcy właściwie to ocenią.
     Czytelnik z Torunia: - W telewizji toczyła się debata na temat edukacji. To żałosne, ale widać było, że politycy nie mają pojęcia o czym mówią.
     Czytelniczka z Włocławka: - Pani Felicja obawia się, że jak mąż będzie musiał leczyć oczy w Bydgoszczy, to nie będzie mogła jego odwiedzać. Niech się nie martwi, bo raczej nie będzie miał on szans na dostanie się do bydgoskiego szpitala. Mojej córce wyznaczono termin za... dwa lata.
     Opinie Czytelników nie zawsze są zgodne ze stanowiskiem redakcji.