- Jak ocenia pan szanse rozwoju subregionu chojnicko-człuchowskiego?
- Przed rokiem byłem pierwszy raz w Chojnicach i zauważyłem dobrą współpracę między wójtem, burmistrzem i starostą. Cieszę się, że porozumiały się sąsiednie gminy. Bardzo podoba mi się koncepcja dwumiasta. Zachęcamy do takich inicjatyw ponadlokalnych, bo dają szanse na pieniądze z Unii. Myślę, że pierwsze efekty będzie widać w 2006 lub 2007 roku.
- Coraz częściej mówi się o utworzeniu województwa środkowopomorskiego. Które powiaty mógłby pan oddać?
- Niczego bym nie oddał. Środkowopomorskie, moim zdaniem, to nie jest dobry pomysł. Szanuję wolę mieszkańców, ale przecież Lębork, Bytów, Człuchów czy Chojnice nie chcą się od Pomorskiego odłączyć. Może wskazane byłoby referendum podczas wyborów do parlamentu europejskiego? Jeśli takie województwo powstanie, będzie słabe. Elity liczą na nowego marszałka, nowego wojewodę. Ale czy będzie to dobre dla mieszkańców?
- Człuchowianie boją się wchłonięcia przez silniejszego sąsiada i tego, że będą Fordonem Chojnic.
- Jeden duży, silny powiat to byłoby dobre rozwiązanie. Tu nie może być jednak żadnych nakazów, ale raczej polityka zachęty. Ewentualne połączenie musi się wiązać z bodźcami ekonomicznymi. Wiem, że w grę wchodzi lokalny patriotyzm. Przyjaźni między dwoma gminami nie można zadekretować, a stare nawyki zostają. Na spotkaniu opłatkowym z samorządowcami Człuchowa i Chojnic wystąpił chór z Bydgoszczy. Czy w Gdańsku mamy mało chórów?
- Podczas obrad sejmiku województwa w pana obronie wystąpił burmistrz Finster. Jak pan ocenia fakt, że wspomógł pana człowiek SLD?
- Gdy przyjechałem na zaproszenie burmistrza do Chojnic, nie pytałem się, z jakiej opcji jest, ale czy ma sensowne projekty. Jeśli tak, to w to wchodzę. Jeśli ktoś zrobił dobrze, to nieważne, czy jest czarny czy zielony. Czasy "prawo" i "lewo" już się skończyły.
Gdańskim chórem
Rozmawiała i fot. Barbara Zybajło

z Janem Kozłowskim, marszałkiem województwa pomorskiego