W sportach drużynowych wygrywa ten kto zdobędzie więcej bramek lub punktów. "Stalowe Pierniki" w meczu rozstrzygającym o awansie do półfinału play off - mimo wielu sytuacji - nie potrafili pokonać Przemysława Odrobnego.
Statystyki tego meczu sa porażające. Hokeiści TKH strzelali na bramkę "Stoczni" 49 razy, ani razu nie trafiając do siatki. Rywale oddali zaledwie 20 strzałów i zdobyli cztery bramki.
- Przegraliśmy to spotkanie przez fatalną skuteczność - przyznaje Stanisław Byrski, II trener TKH. - Liczby nie kłamią, strzelaliśmy 2,5 raza częściej niż gospodarze, ale niemal wszystkie strzały były oddawane prosto w golkipera Stoczniowca. To nasza bolączka od początku sezonu, spośród zespołów z pierwszej szóstki zdobyliśmy najmniej goli i nie potrafiliśmy się z tego "wyleczyć" w play offach. To chyba kwestia opanowania nerwów. Gdy nasi gracze jadą z krążkiem na bramkarza rywali, to zamiast zachować zimną krew czy taki spryt jak Roman Skutchan, to oni walą na siłę prosto w parkany, albo niepotrzebnie podają do kolegi. Pracujemy nad tym od początku sezonu, ale efektów nie widać. Inna sprawa, że drużyna była już bardzo zmęczona, te akcje nie miały już takiego tempa jak choćby w niedzielnym meczu w Toruniu. Trudno, nie udało się, główne zadanie nie zostało wykonane. Dla nas sezon się praktycznie skończył, teraz będzie gra o "czapkę śliwek" czyli miejsca 5-8, które już nikogo nie satysfakcjonują.
Rozczarowania nie kryje także głównodowodzący w boksie TKH ThyssenKrupp Energostal Miroslav Doleżalik. Wydawało się, że trener, który prowadził rok temu Stoczniowca, jak nikt inny będzie znał metodę na pokonanie tego rywala.
- Jestem załamany, tak jak zresztą cały zespół - mówi szkoleniowiec. - Tyle okazji i nawet jednej bramki nie zdobyliśmy. Chyba każdy z zawodników próbował sam zmienić losy meczu, ale Odrobny wszystko wyłapywał. Moim zdaniem o naszym niepowodzeniu w rywalizacji ze Stoczniowcem zadecydowała porażka w drugim meczu. Po wygranych karnych w Gdańsku, trzeba było zadać drugi cios na Tor-Torze i nie wypuścić inicjatywy z ręki. I znów wracamy do skuteczności. Nie da się wygrać meczu nie strzelając bramek. Poza tym mieliśmy plagę kontuzji. Nie było tygodnia, by ktoś nie wypadł ze składu. Doszło do tego, że w play offach, najważniejszym momencie, graliśmy tylko trzema piątkami. Czy podam się do dymisji? Nie wiem skąd te plotki, ja chcę dograć sezon do końca, choć nie ukrywam, że po odpadnięciu z walki o medale, dla TKH jest to sezon stracony. Zobaczymy jak zareagują władze klubu, ja jestem tylko trenerem.
"Stalowe Pierniki" nie mają zbytnio czasu ani na odpoczynek, ani na rozpamiętywanie porażki. Już w piątek na Tor-Torze pierwszy mecz rywalizacji o miejsca 5-8, a przeciwnikiem będzie, niewygodna Unia Oświęcim.
- Idealnie byłoby zamknąć walkę z Unią w dwóch meczach, u siebie i w niedzielę na wyjeździe - mówi Byrski. - Ale rywale mieli więcej czasu na odpoczynek i sądzę, że więcej determinacji. Nie zmienia to faktu, że powinniśmy z nimi wygrać.