Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy rodzicom odbierają dzieci

(pio)
Dzieci w domach dziecka często długo zapominają o traumatycznych przeżyciach z rodzinnego domu
Dzieci w domach dziecka często długo zapominają o traumatycznych przeżyciach z rodzinnego domu Jarosław Pruss
Zdarza się, że pracownicy socjalni pięć razy w tygodniu jadą na interwencje, podczas których maluchy od razu zabierają do domu dziecka, bo życie w takich warunkach zagraża ich zdrowiu i bezpieczeństwu.

Niewidomy Adaś miał 5 lat, kiedy do jego domu weszły pracownice z ośrodka pomocy społecznej na - wydawałoby się - rutynową kontrolę. Malec, zamiast na łóżku, spał na foliowym worku. Był przestraszony.

3-letnią Anię wychowywała tylko mama. Rodzicielka piła sporo. Czasem częstowała wódką córkę.

Nie zawsze happy end
I Adaś, i Ania, natychmiast zostali odebrani rodzicom i trafili do domu dziecka. Ich historie kończą się szczęśliwie.

W Bydgoszczy jest jednak sporo dzieci, które miały w domu piekło, a sąsiedzi czy dalsza rodzina wiedzieli o tym, tylko nie interweniowali, bo "to nie ich sprawa".

We wrześniu ubiegłego roku 4-letni Rafał i Kacper, jego 2-letni brat, trafili do domu dziecka prosto z ich domu przy ul. Ujejskiego. Chłopcy byli głodni. Ojczym był katem. Bił chłopców o byle co. Na oczach matki, która nie broniła synków. Teraz chłopcy dobrze się chowają w placówce przy ul. Stolarskiej. Mama i ojczym są za kratkami.

O sprawie Rafałka i Kacperka mówiła cała Polska. I dobrze, że takie przypadki są nagłaśniane, przyznają pracownicy socjalni.

Świadkowie zaczynają bić na alarm, gdy obok dzieje się krzywda. - W tygodniu dostajemy jeden, dwa telefony z sygnałami, że w sąsiedztwie dzieci są bite, głodzone, zaniedbane - przyznaje Krzysztof Jankowski, dyrektor Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych. - Połowa z tych informacji, niestety, się sprawdza.

Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej też dostają więcej takich sygnałów. Każdą informację natychmiast sprawdzają. Zazwyczaj w asyście policji. - Zdarza się, że tygodniowo podejmujemy cztery, pięć interwencji i zabieramy dziecko bezpośrednio od rodziców do placówki, bo dalsze przebywanie w rodzinnym domu zagrażałoby ich zdrowiu i bezpieczeństwu - mówi Danuta Warczak, dyrektorka MOPS.

Smutna statystyka
Maciej Osinski z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji: - W zeszłym roku na 691 interwencji dotyczących przemocy w rodzinie, w 200 obecne były dzieci w wieku do 18 lat. Z tego w 14 przypadkach od razu zabierane były dzieci. W pierwszym kwartale tego roku na 146 akcji, dzieci było 48, a w trzech przypadkach musiały natychmiast opuścić dom.

W trzech domach dziecka jest razem 150 wychowanków. Większość była maltretowana.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska