- 4 czerwca ma powstać nowy projekt polityczny pod skrzydłami Donalda Tuska. Robocza nazwa to Ruch 4 Czerwca. W planie jest „zaangażowanie samorządowców z całej Polski i wszystkich środowisk, które mogą pomóc w tym, by pokonać PiS”. Czy to dobry pomysł?
Mam obawy związane z wykorzystaniem kapitału politycznego budowanego na plecach samorządów, który miałby być wykorzystany na poziomie wyborów ogólnokrajowych. Wybory samorządowe nie muszą mieć odzwierciedlenia w ogólnokrajowych. PiS nie udało się przekonać elektoratu wielkomiejskiego w wyborach samorządowych. Do rad miast i gmin część elektoratu wybiera znane im
osoby, nie kojarząc kandydatów z partiami.
- Ale chodzi o Donalda Tuska, którego pójście do Brukseli przez wielu zostało uznane jako jeden z głównych powodów zdobycia władzy przez PiS.
Dlatego wydaje mi się, że kapitał Ruchu 4 Czerwca może być raczej budowany na liderstwie Donalda Tuska niż w oparciu o samorządy. Samorząd nie jest jednolity, a samorządy nie chcą angażować się w politykę ogólnokrajową, bo boją się, że na tym stracą. Proszę pamiętać, że przed wyborami samorządowymi PiS dawało do zrozumienia, że nie będzie wspomagać finansowo samorządów, w których wygrają kandydaci z list innych partii.
- I pewnie dlatego wielu z nich mówi teraz, że Polskę można zmienić tylko oddolnie, nie ma co liczyć na polityków z Wiejskiej.
Na pewno część samorządowców zaangażowanych, jakim był np. ś.p. prezydent Adamowicz, dołączy do tego ruchu, ale część, z obawy o nieprzewidywalność wyniku wyborów, powstrzyma się przed tym.
- Robertowi Biedroniowi i jego partii Wiosna sondaże dają już 14 proc. poparcia, a przecież on był prezydentem Słupska.
Droga Biedronia to trochę taki nomadyzm polityczny. Zwykle działalność w samorządzie jest biletem, aby znaleźć się na listach ogólnokrajowych. Biedroń najpierw dostał się do Sejmu z list Ruchu Palikota, później znalazł się w samorządzie, a teraz ma szansę na powrót ogólnokrajowy. Ma więc kapitał polityczny wyniesiony z parlamentu. Dokonał niejako ucieczki podobnej do Donalda Tuska - gdy statek zaczął tonąć, premier Tusk został przewodniczącym Rady Europejskiej, a Biedroń poszukał swojego miejsca w samorządzie. Teraz wrócił do „dużej” polityki i bada swoją popularność.
- Lepiej, żeby się połączył z opozycją wobec PiS?
Miałby większe szanse łącząc się z Koalicją Obywatelską i Ruchem 4 Czerwca. Póki co jego ambicje biorą górę. Ale jeśli wszystkie ruchy anty-PiS-owskie dostaną się do parlamentu, będą dążyły do tego, by zawiązać w Sejmie jakąś koalicję. Jest duże oczekiwanie wyborców na taki sojusz. Elektorat PiS jest bardzo mocno zdyscyplinowany i niepodatny na jakiekolwiek afery związane z obozem rządzącym. Ani „nagrania Kaczyńskiego” i budowa wieżowców w Warszawie, ani sprawa NBP i Komisji Nadzoru Finansowego nie zaszkodziła PiS w sondażach. Jeśli do wyborów nie wypłyną kolejne, „grubsze” sprawy, to PiS utrzyma swoją pozycję - ponad 30 proc. poparcia.
- Dlaczego elektoratu PiS te afery nie interesują?
Badania pokazują, że elektorat nie-PiS jest lepiej wykształcony i gdyby te afery dotyczyły innych partii, wyborcy przestaliby na nie głosować albo część elektoratu po prostu by odpłynęła. Wiemy przecież, co się stało z PO po publikacji nagrań w restauracji „Sowa i Przyjaciele”.
- Prof. Tadeusz Gadacz zauważył, dlaczego w Polsce jest tak trudno stworzyć jakąkolwiek polityczną koalicję, której celem byłoby dobro wspólne. Gdyż u nas jest jak w Porażu (lub w Kłaju) - powiedział. Dlaczego tam autobusy są szersze niż dłuższe? Ponieważ musi być wiele miejsc dla kierowców. Każdy musi kierować.
Trudno się z tym nie zgodzić. W naszym społeczeństwie wciąż jest aktywny ten „gen indywidualności”, gdzie każdy wie najlepiej, jak powinno być i że on by zrobił to prawidłowo. Nie jesteśmy nauczeni, choćby przez szkołę, współpracy na rzecz dobra ogólnego, a państwo traktujemy jak wroga, naginając przepisy. Na to nakłada się brak zaufania społecznego, co powoduje wiele problemów z państwowością, prawem, komunikacją. Nad tym powinniśmy pracować, bo w przeciwnym razem będziemy ciągle kręcili się w kółko.
Prezes PiS nagrany. Czy ta afera pogrąży rząd?