Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie i jak mieszkają uczestnicy "You Can Dance"?

Redakcja
Artur Cieciórski z Torunia w swoim pokoju
Artur Cieciórski z Torunia w swoim pokoju Fot. oko cyklopa
Są całkiem inni. Dzieli ich wiek, pochodzenie, temperament. Łączy - miłość do tańca.

Na czas trwania show "You Can Dance" zamieszkali razem. Na szczęście nie dochodzi między nimi do rękoczynów.

Uczestnicy II edycji TVN-owskiego programu "You Can Dance - po prostu tańcz!" mieli nieco więcej szczęścia niż ich koledzy z I serii.

Nie mieszkają w ciasnych pokojach hotelowych, gdzie nawet nie ma miejsca na to, by poukładać swoich rzeczy. Do dyspozycji mają przestronne, świetnie wyposażone apartamenty w samym sercu Warszawy. Miejsce ich pobytu jest jedną z bardziej strzeżonych tajemnic.

Tylko nieliczni szczęściarze - w tym głównie rodzina uczestników - wiedzą, gdzie znajduje się najbardziej roztańczone mieszkanie w Polsce.

Ale jeśli ktoś myśli, że tancerze żyją jak w bajce, śpią do południa, a wieczorami idą w tango, jest w błędzie!

Pobudki o godzinie 8.00, całodzienny, morderczy trening do 20.00 (czasami i dłużej) przez 7 dni w tygodniu sprawiają, że pod koniec dnia ci młodzi ludzie są wykończeni, a jedyna rzecz, na jaką mają ochotę, to odpoczynek.

Nie oznacza to jednak, że zaraz po powrocie do hotelu tancerze kładą się do łóżek. Aneta Gąsiewicz wciąż ćwiczy przed lustrem, Gieorgij Puchalski, który żartuje, że cierpi na ADHD, majstruje coś przy komputerze.

- To po tańcu moja druga wielka namiętność - wyznaje. - Kładę się gdzieś około trzeciej. Zresztą nikt tu wcześniej nie jest w stanie iść do łóżka, bo dyskutujemy na temat treningów, oglądamy nagrania z występów albo po prostu rozmawiamy przez telefon z rodziną.

Ciężko bez bliskich

- Najbardziej brakuje nam bliskich - podkreśla Anna Radomska z Zielonej Góry. - To już kilka tygodni bez nich. Ich brak najbardziej odczuwam, gdy mam już dosyć, gdy zaczynam wątpić w siebie i w to, że dojdę do finału. Gdy jest mi po prostu źle... Nawet boję się myśleć, ile zapłacę za rachunki telefoniczne z domem i przyjaciółmi - dodaje ze śmiechem.

W najbardziej komfortowej sytuacji są oczywiście ci, którzy pochodzą z Warszawy.

- Choć w sumie mieszka nam się całkiem dobrze - co nie oznacza, że się nie kłócimy - ciężko by mi było bez rodziny. Ostatnio odwiedziła mnie mama z bratem - opowiada Aneta. - To było jak naładowanie baterii!

Z kolei Kasia Kubalska, która słynie z tego, że swój mały dom ma zawsze przy sobie, wyznaje, że najbardziej doskwiera jej brak intymności i, no właśnie, bliskości. - Lubię się do kogoś przytulić, poczuć się taką drobną kobietką - śmieje się.

Co kto lubi?

Apartamenty wyposażone są w supernowoczesne aneksy kuchenne: kuchenka mikrofalowa czy zmywarka do naczyń to standard.

- Rano najczęściej jemy płatki lub muesli z mlekiem - zdradza Kasia. - Wieczorem starcza mi sił tylko na to, by zrobić sobie kanapkę z pomidorem.

W ciągu dnia tancerze mają krótką przerwę na lunch, podczas której dowożony jest im ciepły posiłek na salę treningową. Aneta tęskni za domowym obiadkiem.

Tylko Ania wciąż zwraca uwagę na menu. - Taka już moja uroda, nawet po ciężkim treningu nic nie tracę na wadze - uśmiecha się.

Największym wzięciem cieszy się oczywiście woda, napoje izotoniczne i soki. - Wypijamy je litrami - wyznaje Artur Cieciórski.

Do dyspozycji uczestników "YCD" jest także psycholog, lekarz oraz masażyści.
Zwłaszcza ci ostatni cieszą się wielkim wzięciem. Po dniu wytężonych ćwiczeń nic nie przynosi takiej ulgi jak masaż!

Bez rękoczynów

Jak to możliwe, że między tancerzami, którzy mają tak różne temperamenty i są na siebie poniekąd skazani przez kilka długich tygodni, nie dochodzi do ostrych konfliktów?

- Łączy nas pasja tańca - wyjaśnia Justyna Białowąs. - Pewnie, że jesteśmy zmęczeni, czasami rozdrażnieni, brakuje nam intymności i zdarza się, że dochodzi do spięć. Jednak nikt z nas nie przyjechał tu dla zabawy czy dla towarzystwa. A przynajmniej ja, nie szukam nowych znajomości. Gdy trzeba, zagryzam zęby i myślę sobie, że przecież program nie będzie trwał wiecznie. To pomaga.

Także Gieorgij Puchalski stara się nie wchodzić z nikim na wojenną ścieżkę.

- Przychodzi mi to z trudem, bo jestem bardzo emocjonalny i mam ADHD - śmieje się. - Nie ma jednak sensu zawracać sobie głowy kłótniami. Jesteśmy tu po to, by się uczyć od najlepszych choreografów, a nie kłócić między sobą. Poza tym gdy studiowałem w Anglii, co chwila zmieniałem współlokatorów. Mieszkałem z Włochem, Nigeryjczykiem, Grekiem... Każdy był inny, miał inne przyzwyczajenia, czasami nie do zniesienia, ale to nauczyło mnie dystansu.

Artur z Torunia

Podobnego zdania jest Artur Cieciórski z Torunia, najstarszy i bodajże najdojrzalszy uczestnik "YCD". Mało tego, sam łagodzi spięcia, pomaga i radzi innym.

- To paradoks, bo w sumie jesteśmy wszyscy potencjalnymi rywalami - mówi. - Ale chyba mam takie zacięcie pedagogiczne i zawsze służę radą młodszym kolegom.
I słusznie, ta umiejętność przyda się Arturowi, który bez względu na to, czy zostanie finalistą "YCD", czy nie, zamierza otworzyć swoją szkołę tańca w Toruniu. A o czym marzą pozostali? Na to pytanie Kasia natychmiast ucina rozmowę. - Nie mam pojęcia! - tłumaczy. - Pożyjemy, zobaczymy.

Justyna i Gieorgij liczą na to, że tvn-owski show otworzy im drzwi do światowej kariery. Wszyscy po cichu wierzą w to, że "YCD" pomoże im rozwinąć się warsztatowo, a płynąca z programu popularność sprawi, że przestaną być anonimowi.

Magdalena Adamska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska