
Kibice GKM przygotowali nową oprawę na swojej trybunie
(fot. Maryla Rzeszut)
GKM GRUDZIĄDZ - LOKOMOTIV DAUGAVPILS 49:41
GKM: Harris 12 (3,3,2,1,3), Chrzanowski 2+1 (d,1,1,w), Kościuch 12+2 (3,1,3,3,2), Wölbert 6+2 (2,2,1,0,1), Nicholls 10+1 (2,2,3,1,2), Rujner 1 (1,0,0), Łęgowik 6 (3,3,d).
LOKOMOTIV: Kylmäkorpi 8+2 (1,3,2,1,1), Bogdanow 5+2 (2,0,1,2), Povażny 7 (1,3,3), Tarasienko 6+1 (d,1,3,2,0), Puodżuks 10 (0,2,2,3,3), Lebiediew 5 (2,1,0,2), Pleszakow 0 (0,0)
W składach były zmiany. W ekipie GKM za Andrija Karpowa, z nr 12 wystąpił Kevin Wölbert. Ukrainiec ma nadwyrężony nadgarstek i powinien pauzować. Drugim, grudziądzkim juniorem był - w roli gościa - Hubert Łęgowik z Włókniarza Częstochowa.
W barwach Lokomotivu za Wiaczesława Gieruckisa pod "4" pojawił się Wadim Tarasienko.
1. wyścig przebiegał po myśli gospodarzy. Para GKM jechała na 5:1, przez trzy i pół okrążenia. Nagle defekt zasygnalizował Tomasz Chrzanowski, prowadzący stawkę. Stracił 3 pkt., gdyż pękł łańcuch w motocyklu.
Od pierwszych chwil sympatię kibiców zaskarbił sobie Hubert Łęgowik, który w pieknym stylu wygrał 2. wyścig a na koniec dał krótki popis na 1 kole.
Wkrótce w 3. biegu Norbert Kościuch z Kevinem Wölbertem objechali Romana Poważnego (niegdyś żużlowca GKM) i Tarasienkę.
W 4. wyścigu znów Łęgowik jak rakieta wyszedł spod taśmy, za nim Scott Nicholls. Wygrali 5:1 i zanosiło sie na to, że GKM znokautuje na inaugurację Lokomotiv.
Grudziądzanie zamierzali wygrać, i to wysoko, bowiem w rewanżu w Daugavpils może być trudno o bonus.
Tymczasem goście z wyścigu na wyścig lepiej dopasowywali motocykle do toru i w 5. biegu lider Lokomotivu, indywidualny mistrz świata na długim torze pokonał Wölberta i Kościucha.
Łotysze sprawiali gospodarzom coraz więcej klopotów. GKM utrzymywał jednak 10-punktową przewagę, głównie dzięki Harrisowi i Kościuchowi.
W 8. wyścigu Łęgowik zanotował defekt. - Chyba coś z "elektryką" - tłumaczył. - Moja ekipa nad tym pracuje.
Kibic dostał zawału, a "Chrzankowi" pękały łańcuchy

Fani GKM przywitali zawodników bardzo gorąco
(fot. Maryla Rzeszut)
Do ostatniego metra walczył Harris w 9. wyścigu. Stracił prowadzenie, ale by o krok od odzyskania go. Na mecie zabrakło mu pół koła do zwycięstwa...
Było coraz bardziej nerwowo, bo dominacja drużyn y GKM słabła. Zrobiło się zamieszanie, bo na trybunach zawału serca dostał jeden z kibiców. Musiała go karetka zabrać do szpitala, tymczasem nastąpiła przerwa w meczu.
Gdy medycy wrócili i można było dalej się ścigać, na stadion wróciły także emocje.
Kościuch w 10. biegu brawurowo wyprzedził Puodżuksa.
Kibice poderwali się z miejsc, gdy w 11. wyścigu duet GKM jechał na 3:3, drugi był Chrzanowski. I znów zanotował defekt, przeleciał przez kierownicę, jadący za nim Bogdanow ratował się, kładąc motocykl, a Nicholls z impetem wpadł na murawę i pokonal na plecach kilkadziesią metrów. Na szczęście nic nikomu się nie stało. W powtórce (bez Chrzanowskiego) Nicholls nie sprostał parze gości i punkty GKM-owi topniały.
Na szczęście miejscowi przypilnowali biegów nominowanych. - Zwycięstwo cieszy, ale martwi to, że osiągnięte zostało z trudem. Liczyłerm na wyższą wygraną - ocenił Robert Kempiński, trener GKM. - Są jasne punkty: Łęgowik zaprezentował się ładnie. Pewnie punktowali Harris z Kościuchem. Chrzanowski stracił 5 pewnych punktów, przez zerwane łańcuchy. Raz był na prowadzeniu, następnym razem drugi.
Nikołaj Kokin, trener Lokomotivu przyznał, że goście mieli respekt dla GKM, gdyż zawsze cięzko jeździ się w Grudziądzu, który w dodatku w tym roku nie kryje ambicji wywalczenia ekstraligi. - Mogliśmy pokusić się o lepszy wynik, bo szanse były, ale jednak gospodarze mają naprawdę dobrych zawodników. Zaczynamy od porażki, ale myślę, że w następnych meczach poprawimy się.