To rewolucyjne posunięcie Polskiego Związku Motorowego. Po latach tolerowania nadmiernego zadłużania klubów i niespłacania zobowiązań, władze polskiego żużla wreszcie powiedziały: dość. Włókniarz i Wybrzeże nie dostaną zgody na starty w przyszłym roku. Prezydium zarządu PZM ogłosiło właśnie wygaśnięcie ich licencji nadzorowanych.
Nie wykorzystali szans na poprawę
- Od tej decyzji nie ma odwołania. Przyznanie tym klubom licencji warunkowych miało im pomóc wprowadzić program naprawczy i usunąć wszelkie nieprawidłowości, m.in. finansowe, ale nie tylko. Tak się nie stało i nie możemy sobie pozwolić na kolejne zwodzenie z ich strony - tłumaczy w rozmowie z PAP Arkadiusz Sąsara z zespołu licencyjnego PZM. - Dlatego moim zdaniem najbardziej prawdopodobnym wariantem jest teraz praca od podstaw i start tych klubów od drugiej ligi.
Dodał jednak, że sytuacja jest "dynamiczna" i nie można wykluczyć innego rozwiązania.
Obie drużyny w tym sezonie występowały w ekstralidze. Włókniarz zajął przedostatnie miejsce w tabeli i miał rywalizować w barażach, ale z udziału z nich zrezygnował Orzeł Łódź. To oznaczało, że częstochowianie zachowali miejsce w elicie. Z kolei Wybrzeże spadło do Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Obie ligi trzeba będzie uzupełnić.
O tym, kto dołączy do Enea Ekstraligi, ma zadecydować konkurs ofert. Póki co, najpoważniejszym kandydatem jest GKM Grudziądz. Inne drużyny trudno brać pod uwagę. Spadkowiczem z ekstraligi jest pozbawione licencji Wybrzeże. Baraż o wejście do najwyższej klasy rozgrywkowej został odwołany; chęci udziału w nim nie wyrażał Orzeł Łódź, druga drużyna NPLŻ. Łódzki klub od razu zapowiadał, że nie jest gotowy na starty w ekstralidze, ani ze względów organizacyjnych, ani finansowych. Podobnie, awansem nie byli w tym roku zainteresowani działacze z Gniezna (odpadli w półfinałach NPLŻ). Jedynym klubem gotowym podjąć wyzwanie, jest GKM Grudziądz.
To trzeba przemyśleć
- Nie tak dawno walczyliśmy w barażach o ekstraligę, więc już wtedy byliśmy przygotowani pod względem organizacyjnym. W tym sezonie też chcieliśmy wywalczyć awans - zapewnia Zbigniew Fiałkowski, członek rady nadzorczej grudziądzkiego klubu. - Starty w elicie byłby dużą szansą dla naszego klubu, gratką dla kibiców. Wszystko wymaga jednak gruntownej analizy, zwłaszcza zestawienie oczekiwań ligi i naszych możliwości.
W podobnym tonie wypowiada się prezes GKM Arkadiusz Tuszkowski. - Na razie czekamy na oficjalne zapytanie z ekstraligi. Rozważamy więc wszystko teoretycznie - podkreśla. - Na ewentualny start w ekstralidze jesteśmy przygotowani organizacyjnie. Stadion jest remontowany, kolejne etapy przebudowy są już zaplanowane. Oczywiście jednak, jazda w elicie wymagałby głębokiego przemyślenia również z innych względów. Przede wszystkim z powodu budżetu, który trzeba by podwoić. Wydatki w I lidze i w ekstralidze różnią się od siebie znacząco. A ani ja, ani nikt w klubie, na pewno nie zdecyduje się na podpisywanie wirtualnych kontraktów. Właśnie się przekonaliśmy, do czego może prowadzić taka polityka - dodaje prezes GKM. - Informacja o wykluczeniu Włókniarza i Wybrzeża jest nowa, a takie sprawy trzeba spokojnie przemyśleć i poczekać na oficjalne stanowisko ekstraligi.
Polonia na pewno nie
Po "dziką kartę" na starty w Enea Ekstralidze na pewno nie zgłosi się Polonia. Bydgoski klub, póki co, skupia się na odbudowie finansów (spłata kredytu) i ze swoim powrotem do elity chce jeszcze poczekać. - Nie jesteśmy jeszcze gotowi, by skutecznie walczyć w ekstralidze - potwierdza prezes Polonii Andrzej Polkowski.
Czytaj e-wydanie »
