Szok przeżyły wczoraj pracownice opieki społecznej w Świeciu: - Chociaż matka była w domu, dzieci płakały głodne, obsiusiane, przemarznięte, przerażone - relacjonują. Roczny chłopiec i trzyletnia dziewczynka trafiły do szpitala.
- Mamy tu dwójkę malutkich dzieci, przywiozły je panie z opieki społecznej - mówi do słuchawki Jadwiga Wozikowska, ordynator oddziału dziecięcego szpitala w Świeciu. - Ojciec jest na leczeniu w szpitalu psychiatrycznym, na matkę nie można liczyć, sąd już nieczynny... Jest krótko po godzinie 15. - Może prokurator jeszcze pracuje? Przecież nie mogę przyjąć do szpitala dzieci bez zgody rodziców....
Nawet nie były ubrane
Wczoraj po południu pracownice Ośrodka Pomocy Społecznej poszły do mieszkania w Kozłowie pod Świeciem. - Dzień wcześniej byłyśmy u ojca dzieci w szpitalu psychiatrycznym. Wczoraj chciałyśmy sprawdzić, jak matka sobie z nimi radzi. Widok był przerażający. Maluchy płakały... głodne, wystraszone, zmarznięte, nie ubrane - opowiadają
Matka była w domu. Pijana? - Ona sobie nie radzi... - odpowiadają panie z pomocy, unikając odpowiedzi wprost. Chora? - No... nie daje sobie rady z wychowywaniem - ucinają.
- W tej sprawie w grę nie wchodził alkohol - mówi Katarzyna Witkowska, oficer prasowy wojewódzkiej policji w Bydgoszczy
W szpitalu szok. Policja, panie z opieki, biegający lekarze, płacz dzieci. - Tego roczniaka musimy przyjąć, ma odmarznięte podudzia, całe czerwone. Był zasiusiany, zmarzł bardzo - mówi ordynator Jadwiga Wozikowska. - Dziewczynka nie musi leżeć w szpitalu. Obejrzeliśmy ją. Tylko co z nią zrobić, komu przekazać?
Nic nie załatwimy po godzinie 15
W Świeciu działa Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. Jest też pogotowie rodzinne, gdzie - w nagłych przypadkach - trafiają dzieci do 10. roku życia. - Ale zawsze decyduje o tym sąd. Często natychmiast. Dziś jest za późno, już nic nie załatwimy. Że też takie rzeczy dzieją się w piątek po południu! Zresztą w pogotowiu jest komplet - martwiła się Lidia Szafrańska, w PCPR odpowiadająca właśnie za pogotowie rodzinne. - Trzeba czekać do poniedziałku. Musimy iść do ich matki, zajrzeć w środowisko. A babci nie mają te maluszki?
Mają. Gdy w szpitalu trwała narada, babci szukała policja. - Na pewno skończy się to wnioskiem o ograniczenie praw rodzicielskich - sądzą pracownice opieki społecznej. - Chociaż ojciec ma wrócić do domu. Rozmawiałyśmy nawet z jego pracodawcą, po podleczeniu chce go widzieć w pracy. Nie wiadomo, jak to będzie...
Przed godziną 18, decyzją dr Wozikowskiej, dziewczynka też została w szpitalu.