W niedzielę jadą na rewanżowy mecz do Zielonej Góry.
Nad ZKŻ nie mają żadnej przewagi: ścigać się będą na obcym torze, z dwoma punktami straty z pierwszego meczu w Bydgoszczy. Nikt nie przypuszczał, że taki będzie scenariusz dwumeczu o 7. miejsce w ekstralidze.
Najgorsze za nimi
Polonia musi teraz wygrać przynajmniej trzema punktami. Jak to zrobić w Zielonej Górze, skoro nie udało się na własnym torze? Duże nadzieje wszyscy pokładają w Emilu Sajfutdinowie, świeżo upieczonym indywidualnym mistrzu świata juniorów.
Choć pojawiły się głosy, że Rosjanina nie będzie w składzie na niedzielny mecz, prezes Polonii Leszek Tillinger uspokaja. - Chcemy, żeby Emil pojechał do Zielonej Góry. Co więcej, mamy nadzieję, że będzie mocnym punktem drużyny. Ogromnie się cieszę z jego sukcesu. Dzięki temu może nabrać jeszcze większej pewności siebie. Uwierzyć, że stać go na wygrywanie wyścigów w ekstralidze. Bo to, że fizycznie i sprzętowo jest bardzo dobrze przygotowany, widać było na przykład w Ostrowie.
Prezesa Polonii cieszy również postawa Andreasa Jonssona, który w sobotniej Grand Prix Polski w Bydgoszczy, awansował do finału. - To nie był jeszcze Jonsson w optymalnej formie, ale widać, że najgorsze ma już za sobą - przekonuje Tillinger. - Przyznam, nie spodziewałem się, że zajdzie tak wysoko. Mam nadzieję, że po kontuzjach i słabszych startach, pozbiera się wreszcie. I Andreas i Emil mieli swoje kłopoty, ale te chyba już minęły. Wszyscy zawodnicy muszą zresztą podnieść głowy po przegranej w Bydgoszczy i uwierzyć, że można jeszcze wygrać na torze rywala.
W Zielonej Górze nie pojeżdżą
Na dobrą postawę obcokrajowców, również zaproszonego na mecz w Zielonej Górze Jonasa Davidssona, w klubie liczą szczególnie. Także na Rafała Okoniewskiego, jednego z bohaterów pierwszego w sezonie spotkania z ZKŻ.
Do tego trudnego meczu polonistom pomogą przygotować się torunianie. Na piątek Polonia i Unibax zaplanowały bowiem sparing na torze "Aniołów" (w niedzielę Unibax podejmie Atlas w drugim meczu półfinałowym). Młodzieżowcy Polonii mieli mieć również niezłą okazję do treningu w ... Zielonej Górze. Tam w czwartek miały odbyć się zawody młodzieżowe, z udziałem zawodników BTŻ. Zostały odwołane.
- Na trzy dni przez zawodami otrzymaliśmy pismo z zawiadomieniem, że zostały przeniesione na 20 września. To granda - oburza się prezes Polonii. - Jestem przekonany, że chodzi o to, by zawodnicy z Bydgoszczy, którzy są przewidywani do startu w niedzielę, nie mieli okazji pojeździć na tamtejszym torze.
(fot. fot. arch. GP)
Rozmowa z
Tomaszem Suskiewiczem
szefem teamu Emila Sajfutdinowa
- Zaledwie rok współpracy wystarczył wam, żeby sięgnąć po tytuł mistrza świata.
- Prawdę mówiąc, to nie spodziewałem się, że dojdzie do tego tak szybko. Ale tym bardziej z tego się cieszymy. Chyba udowodniliśmy kilku osobom w Bydgoszczy, że niesłusznie tak łatwo nas skreślili na początku sezonu.
- No właśnie, pierwsze miesiące nie były łatwe dla Emila.
- Dokładnie. Ale właśnie w takich momentach decydujący okazuje się talent zawodnika. To dzięki niemu Emil szybko wrócił do optymalnej formy po kontuzji. Później coraz lepsze wyniki w lidze polskiej i szwedzkiej świadczyły, że idziemy w dobrym kierunku. Bardzo ciężką pracę wykonał także cały nasz zespół. Efektem tych wszystkich czynników jest sukces w Ostrowie.
- Znasz dobrze swojego podopiecznego. Raczej nie spocznie na laurach?
- Oczywiście, że nie. Naszym następnym celem jest Grand Prix. Może jeszcze nie w przyszłym roku, bo Emil musi się jeszcze sporo uczyć, ale powoli trzeba się już przygotowywać do walki o miejsce w światowej elicie.
- Najpierw będą jeszcze trzy finały IMŚ juniorów. Karol Ząbik jako pierwszy mógł obronić tytuł, teraz Sajfutdinow będzie miał taką okazję.
- Na pewno będzie to naszym celem w przyszłym roku, ale nie wyprzedzajmy faktów. Każde zawody indywidualne są bardzo trudne i trzeba się sporo natrudzić, żeby awansować do finału. A przecież tam czeka już 16 najlepszych zawodników na świecie. Niekoniecznie musi nam się udać za rok, ale mamy jeszcze trzy okazje. Karol był w o tyle trudniejszej sytuacji, że taką okazję miał tylko raz.
- Emil specjalnie dziękował właśnie Tobie na konferencji prasowej.
- Nie przesadzajmy. To przede wszystkim jego sukces, ja jestem tylko kierowcą (śmiech)
- Wcześniej zdobywałeś laury z Tony Rickardssonem, teraz masz na koncie pierwszy sukces z Emilem. Który z nich cenisz sobie bardziej?
- Muszę przyznać, że szczęście mi dopisuje przy wyborze zawodników. Okres współpracy z Rickardssonem był wspaniały i wspominam go bardzo miło, ale sukces Emila chyba cieszy mnie jeszcze bardziej. Przede wszystkim dlatego, że jesteśmy na początku jego kariery i dopiero w tym sezonie zaczynamy wszystko organizować tak naprawdę profesjonalnie. Efekty przyszły bardzo szybko i moje szczęście trudno nawet opisać.
Rozmawiał
Joachim Przybył