Romek jest po pięćdziesiątce. Sąsiaduje przez drogę z domem Agnieszki i jej rodziców. To mała wioska w gminie Gąsawa. Sprawę wszyscy znają. Tak jak znają Romana. Ale problem wisi nad głową jednej rodziny. Inni nie bardzo się garną, żeby w jego rozwikłaniu pomóc.
- Mówię kiedyś do jednego chłopaka: "Widziałeś, jak walił nam w okna pięściami. Prawie szyby wyleciały. Zaświadczyłbyś, że to on zrobił? - opowiada mama Agnieszki, Halina i dodaje: - Odwrócił się. I tylko: "Ja nic nie widziałem". Przecież tam stałeś, krzyknęłam.
To się wyprowadźcie
Agnieszka usłyszała kiedyś od policjanta: - To się wyprowadźcie. - Zamurowało mnie. Nie mogłam wstać - wspomina.
- Mieszkamy tu od kilku pokoleń. Najpierw moi dziadkowie, rodzice, w końcu my i córka. Dom ma może ze 120 lat - podkreśla Halina.
Roman odziedziczył dom po swoich rodzicach. Kiedyś pracował w miejscowym PGR, później w Złotnikach.
- Jak go zwolnili, przyszło i nasze nieszczęście. Dlaczego upatrzył sobie akurat nas? Obcych ludzi? Nie wiem. Mówi, że mamy mu dawać jeść, bo jest na zasiłku.
Rzucał zapałkami
Zaogniło się po incydencie w maju 2008 roku.
- Upił się. Przyszedł pod nasz dom. Nazywał mnie i moją mamę k... Nie wytrzymałam. Coś mu odpowiedziałam. Wrócił. Zaczął rzucać zapałki na samochód. Na szczęście nic wtedy nie podpalił.
Agnieszka ma plik korespondencji z policji.
- To przeważnie informacje o tym, że został ukarany grzywną - 100 zł, 200 zł. Za zakłócanie spokoju.
- Za groźbę pozbawienia życia dostał z kolei w 2008 roku wyrok: 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata i dozór kuratora.
Wyjechał w kajdankach
- Po wyroku trochę się uspokoił. Ale w maju tego roku znów ruszył na nas i nasz dom.
Powróciło nękanie, wulgarne słowa w kierunku Agnieszki, groźby. - Wysłałam pismo do prokuratora. Żeby się mu przyjrzeli. Żeby zrobili porządek. Bo ma wyrok.
W ostatnią sobotę Romka zakuli w kajdanki i wywieźli. Wczoraj spacerował po swoim podwórzu i znów patrzył w ich okna.
- Te mandaty, zatrzymania. Co to daje? My z nim mamy koszmar od dwóch lat. Cała rodzina jest poraniona psychicznie. Jak zaczyna krzyczeć z drogi, szybko zamykamy okno. Ale jesteśmy jak sparaliżowani. Siedzimy cicho, często gasimy światło. Ale jak tu wytrzymać, skoro nam ubliża?
- Kiedyś, jak przyjechała policja do kolejnej interwencji, mama już była w płaszczu - relacjonuje Agnieszka. - Powiedziałam, że nie wytrzymuję. Że idę spać do rodziny. We własnym domu nie mam odpoczynku - żali się Halina.
- Znam tego człowieka. I znam problem - mówi Marek Maciejewski z Gąsawy, wieloletni przewodniczący Rady Gminy. - Wiele razy obiecywał, że się poprawi.
Agnieszka szuka pomocy, gdzie się da. Raz z mamą zadzwoniły na policję w Bydgoszczy. A ostatnio dziewczyna poszła do wójta Zdzisława Kuczmy. Skomentował: "I tak się dziwię, że jeszcze nikomu nic się nie stało". Wójt stwierdził, że dłużej tak we wsi i między sąsiadami wyglądać nie może. - Podejmę działania - obiecał.
Roman od dłuższego czasu nadużywa alkoholu.
P.S. Imiona opisywanych osób zostały zmienione