
Znaleziona bomba lotnicza
(fot. archiwum PSP)
Na pocisk trafił mężczyzna pracujący na polu. Najprawdopodobniej zahaczył o niebezpieczne znalezisko pługiem.
- To była bomba zapalająca z czasów drugiej bomby światowej - mówi Waldemar Kierzkowski, komendant powiatowej straży pożarnej w Tucholi. - Środkiem zapalającym był fosfor biały, który wytwarza tak wysoką temperaturę, że topi nawet metal.
- Takie bomby były przez Niemców zrzucane na Warszawę - dodaje Krzysztof Łangowski, dowódca jednostki w tucholskiej straży. - A fosfor bardzo trudno ugasić. Zazwyczaj trzeba zaczekać, aż sam się wypali.
Na miejscu zjawił się III Pułk Drogowo-Mostowy z Chełmna, wezwany przez policję.
Wielki pocisk, kula ognia
Choć co jakiś czas w regionie trafiają się niewybuchy, ten był wyjątkowo duży. Lotnicza bomba zapalająca fosforowa miała wymiary 30 na 100 centymetrów i ważyła aż 250 kilogramów! - Po rozpoznaniu, że wciąż zawiera ładunek wybuchowy, ze względu na zły stan zdecydowaliśmy się zdetonować ją na miejscu - wyjaśnia major Kazimierz Wołowiec, dowódca patrolu saperskiego III Pułku Drogowo-Mostowego.
Prawdopodobnie część zapalników była odkryta. - Poza tym warunki do zniszczenia były bardzo dobre, nawet lepsze niż na poligonie. Mieliśmy do dyspozycji zaorane pole, a dzierżawca gruntu wyraził zgodę na nasze działania - dodaje dowódca.
Tucholscy i gostycyńscy strażacy zabezpieczyli teren. Saperzy zabrali się do pracy. Wykopali dół w odpowiedniej odległości od lasu, obłożyli bombę dodatkowym materiałem wybuchowym. - Słup ognia sięgał 20-30 centymetrów - relacjonuje Wołowiec. - Nasza diagnoza okazała się więc słuszna.
Jak opowiada Kierzkowski, po wybuchu pojawiła się kula ognia. - A w leju był kwarc, bo piasek stopił się od gorąca.
Amunicja leży w ziemi
Jak zaznacza Kazimierz Wołowiec, znalezisko było bardzo niebezpieczne. - Niektórzy przekonali się o tym na własne oczy. Mogło dojść do tragedii, gdyby ktoś dotykał bomby dla zabawy. Zwłaszcza, gdyby wyniósł ją w pobliże zabudowań - mówi.
O skali zagrożenia świadczy fakt, że saperzy zazwyczaj specjalnym wozem zabierają niewybuchy ze sobą i detonują na poligonie. - Tak jest w 99,9 proc. przypadków - zaznacza Wołowiec. Podkreśla też, że tereny w tej części gminy Gostycyn są naszpikowane amunicją. - Dwa, trzy kilometry od Kamienicy znajdowały się niemieckie magazyny. Niemcy mieli tu m.in. rakiety, pociski i bomby. Być może tę znalezioną ostatnio zostawili, wycofując się - przypuszcza dowódca.
Mówi też, że miesiąc temu w rejonie Gostycyna znaleziono pocisk rakietowy typu katiusza. - Nieostrożne obchodzenie się może nie tylko spowodować śmierć, ale i zniszczyć okoliczne domy - podkreśla Wołowiec. Radzi więc nie dotykać samemu niewybuchów. O znalezisku należy poinformować policję. - W ubiegłym roku saperzy poprowadzili specjalne zajęcia dla personelu komendy w Tucholi - dodaje Wołowiec.
Udostępnij