Wegnerowie ze swoim kłopotem przyszli na posiedzenie Rady Gminy. Tłumaczyli, że odkąd wprowadzili się na Bagieniecką, kanalizacja wybija im przez wannę, urządzenia sanitarne czy studzienki na podwórku. - Sytuacja powtarza się od pięciu lat. I nie trzeba nawet dużych opadów - mówił Ireneusz Wegner.
Wójt nie jest od tego
Czy udało się zdziałać coś w ich sprawie? - Od tego jest spółka, by się zajmować ściekami - mówi wójt Jacek Czerwiński. - Była interwencja, miało być wszystko w porządku. Smutne jest to, że telefon w takiej sprawie dzwoni w sobotę, tuż po prowadzonej przeze mnie uroczystości w USC.
Wójt uważa, że opowieści są wyolbrzymione. - Z człowiekiem też jest tak, że długi czas jest wszystko w porządku, a potem nagle zawał. Ci państwo od pięciu lat mają problem? Niech pokażą na to dokumenty - mówi.
Sprawdziliśmy: lokalna prasa pisała o ściekach u Wegnerów już w 2006 r.
Niech sobie radzą?
Czerwiński zaznacza, że nie lekceważy zgłoszeń. - Na każdą skargę był telefon do spółki. Jeżdżę, oglądam, co się dzieje, mam pewne przemyślenia. Ale co można zrobić po dużych ulewach? Sam mam w domu wodę - tłumaczy.
Szefowa Kamionki Agnieszka Kołodziejska rozkłada ręce, bo spółka jest kiepsko wyposażona, a przez wcześniejsze długi ciężko wygospodarować pieniądze nawet na niewielkie remonty. To ona namówiła mieszkańców Pruszcza, żeby powiedzieli o sprawie radnym.
- Dzień po sesji wójt wezwał mnie w związku z Wegnerami. Ucieszyłam się, że sprawa się rozwiąże - opowiada Kołodziejska. - Tymczasem pan wójt stwierdził, że ci państwo mają nielegalną instalację w budynku gospodarczym i w takim razie powinni radzić sobie sami. A o 20.00 pojechał do nich i dziwił się, że Kamionka nic nie robi w ich sprawie! Ręce opadają.
Kołodziejska w ubiegłym tygodniu złożyła wypowiedzenie. Wójt uważa, że nie ma sobie nic do zarzucenia. A w wannie Wegnerów nadal wybija szambo.