Mieszka w Jastrzębcu, pracuje w sklepie cukierniczym w Więcborku. Jak mówi, to bardzo ciekawe miejsce, bo przychodzą ludzie, a z nimi nowy świat...
Bardzo dużo zmieniło się u niej ostatnio, bo została stypendystką marszałka i wyda niedługo tomik poetycki, szósty z kolei. Co prawda kwota stypendium okazała się nieco kusa, ale Małgorzata poradzi sobie i z tym. Na razie apeluje do ewentualnych darczyńców, żeby ją wspomogli.
Wiersze są napisane, ułożone, tomik w druku, przed nią studia. Ale poezja inspiruje ją najbardziej. - Chyba pojawiły się w moich wierszach nowe wątki - mówi. - Przyroda, relacje międzyludzkie. Nawet siedząc w sklepie, dużo mogę zaobserwować przez szybę. To też jest pożywka. Mam wypracowany swój styl, lubię metafory, to pewnie nie jest łatwe w czytaniu, ale liczę na współpracę odbiorcy.
Z reguły długo pracuje nad wierszem, bo jak twierdzi - jest wobec tego, co pisze, bardzo wymagająca. Jeździ na spotkania poetyckie, na warsztaty, by doskonalić język wypowiedzi, bierze udział w konkursach. Zdarza się jej popełnić recenzje czy napisać esej.
Czy czuje się sławna? - W Jastrzębcu chyba nie wiedzą, że piszę - śmieje się. - To bardzo mała wieś. Jestem tam niedostrzegalna. Ale w cukierni w Więcborku zdarza się, że ktoś powie: - o, nasza poetka.