Gnojem malowane

     Spółdzielnia RSP w Józefince jest w likwidacji. Były prezes, Tadeusz Kluczyński, jest jej likwidatorem. Poszukuje nabywców na byłe spółdzielcze budynki. Odmówił już kilku kontrahentom zainteresowanym otwarciem w tym miejscu dyskoteki. Teraz pojawiła się nowa propozycja. Obiekty wraz z przylegającymi hektarami chce kupić młody mieszkaniec pobliskiego Julianowa, (nie chce, by w "Pomorskiej" pojawiło się jego nazwisko, obawia się, że mógłby stracić pracę), obecnie pracownik firmy "Prima", należącej do amerykańskiego "Smithfielda".
     Płachta na byka
     W Józefince zawrzało. Na nich "Smithfield" działa jak płachta na byka. Przeciwko działalności amerykańskiego koncernu zajmującego się przemysłowym chowem zwierząt protestują ekolodzy. Padają zarzuty o niszczenie środowiska naturalnego oraz rujnowanie indywidualnych hodowców. Na zebraniu wiejskim likwidator uspokajał mieszkańców Józefinki: - Na razie trwają rozmowy. Być może nie dojdzie nawet do żadnej transakcji. Pan X zapewnia, że nasze budynki chce kupić na swoje nazwisko. Chce być rolnikiem. Naszych budynków nie chce kupić "Prima" ani żaden "Smithfield".
     _Pan X twierdzi, że jak uda mu się kupić budynki od spółdzielni, zwolni się z pracy w "Primie". Chce kupować prosiaki i tuczyć je do 30 kilogramów. Rocznie przez jego gospodarstwo miałoby "przepływać" 7500 sztuk prosiąt. - "Prima" nie ma z tym nic wspólnego. Nie będę z nią współpracował - _zapewniał.
     Dużo gnoju
     W jego słowa nie chciała uwierzyć Jadwiga Mateńko, pracownik barcińskiego oddziału ODR. Zna pana X. Praktykował na jej gospodarstwie. Twierdzi, że teraz przesiąkł filozofią firmy, w której pracuje. Kilka tygodni wcześniej miał jej zdradzić, że budynki ma kupić mu "Prima", potem dostarczać i odbierać prosiaki. Pan X miałby otrzymywać procent od zysku. - _Taka jest praktyka tego typu firm. "Prima" to gałąź Smithfielda". Amerykanie pozbyli się jej, gdyż ta firma potrafiła zasmrodzić całą Kalifornię. Przy przemysłowym tuczu trzody produkowana jest ogromna ilość odpadów, dużo gnoju. Nad okolicą rozpościerałby się obrzydliwy zapach. Gnojowica zalewałaby pola. Nasze działki stracą na wartości.
     _Pan X zaprzecza informacjom podanym przez Jadwigę Mateńko. Twierdzi, że w rozmowie jaką przeprowadził z nią przed kilkoma tygodniami, został źle zrozumiany. "Primie" zawdzięcza doświadczenie i fakt, że zarobił w niej duże pieniądze. Trochę odłożył, chce wziąć kredyt i kupić budynki za swoje. Z kim i na jakich zasadach będzie współpracował, nie musi i nie chce zdradzać. Zapewnia, że odpad produkcyjny, a więc obornik, pójdzie na pola - na jego ziemie oraz ziemie rolników, z którymi podpisze umowy. - _Skąd wiadomo, że będę zalewał okolicę?
     _Większość rolników nie uwierzyło panu X. Nie uwierzył mu również Zenon Bąkowski, przedsiębiorca, który w pobliżu wykupił morenę, by na niej organizować pikniki i zawody samochodowe. Boi się więc o to, że jego piękny teren straci na pięknie, gdy w pobliżu ruszy przemysłowy tucz świń. Twierdzi, że oddalony o 3 kilometry lubostroński pałac też by protestował, gdyby o takich planach wiedział. Nie chce jednak przeszkadzać młodemu kandydatowi na biznesmena w realizacji swojej wizji. Zaproponował mu, by opracował raport oddziaływania jego produkcji na środowisko. Jeśli Urząd Wojewódzki nie będzie miał do niego zastrzeżeń, będzie miał argumenty do dalszych rozmów z rolnikami.
     Likwidator nie wie jeszcze, czy sprzeda budynki panu X. Z jednej strony ma obawy rolników, z drugiej "pukanie" wierzycieli. Pan X zapewnia, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa w sprawie zakupu budynków w Józefince.