Przypomnijmy, jeden z naszych Czytelników w podlipnowskim lesie znalazł kilkadziesiąt listów. Korespondencja była adresowana do lipnowian przez pracowników Urzędu Miasta. Listy zawierające dane osobowe i poufne informacje zamiast do mieszkańców trafiły na wysypisko.
Śledztwo wszczęto zaraz po artykule "Dokumenty poszły w las". Przesłuchiwania świadków trwały ponad dwa miesiące. Jak informuje Anna Kochowicz z lipnowskiej Komendy Powiatowej Policji zebrany materiał dowodowy nie pozostawia wątpliwości, że dokumenty wyrzucił jeden z zatrudnionych w urzędzie gońców. Dwudziestosześcioletniemu Michałowi A. postawiono już zarzuty. -Jest oskarżony o usunięcie dokumentów Urzędu Miejskiego przez wyrzucenie ich na dzikie wysypisko śmieci - mówi A. Kochowicz. Za to może mu grozić kara od grzywny do dwóch lat pozbawienia wolności.
Podejrzany nie przyznaje się do winy. Jak mówi policjantka jego wyjaśnienia nie potwierdzają się w zebranym materiale dowodowym. O jego winie zdecyduje jednak sąd. Akt oskarżenia trafi do Temidy prawdopodobnie w przyszłym tygodniu, zaraz po tym, jak goniec zapozna się z zebranym przez policję materiałem dowodowym.
Policja nie wyjaśniła, dlaczego żaden z urzędników nie zainteresował się brakiem zwrotki. - Ustaliliśmy sprawcę, kolejne kroki należą do burmistrza - mówi Anna Kochowicz. Janusz Dobroś, którego wczoraj zapytaliśmy, czy zamierza ukarać gońca, powiedział, że na razie nie będzie wyciągał konsekwencji.
- Dopóki nie będzie wyroku nie zamierzam podejmować żadnych decyzji w tej sprawie - mówi burmistrz. Nie udało nam się od niego dowiedzieć, kto w tym roku doręczy mieszkańcom decyzje podatkowe. Czy będzie to poczta, czy nadal korespondencję urzędową burmistrz powierzy gońcom? Tego jeszcze nie wiadomo.
Nie jest też jasne, jakie będą dalsze losy zatrudnionego w ratuszu Michała A. Póki co, goniec przebywa na zwolnieniu lekarskim. Zachorował zaraz po tym, jak ujawniliśmy sprawę wyrzuconych do lasu dokumentów.