Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gra o życie na dwóch kółkach

Rafał Wolny [email protected], tel. 052 32 63 156
Chociaż gra toczy się na poziomie mniej więcej metr niższym niż wśród pełnosprawnych zawodowców, poziom walki i zaangażowania często jest dużo większy niż u profesjonalistów
Chociaż gra toczy się na poziomie mniej więcej metr niższym niż wśród pełnosprawnych zawodowców, poziom walki i zaangażowania często jest dużo większy niż u profesjonalistów Fot. Tomek Czachorowski
Koszykówki na nowo nauczyłem się w kilkadziesiąt minut. Czy równie szybko nauczyłbym się na nowo żyć?

Jestem na boisku raptem kilka minut, a pot zalewa mi oczy. Barki i ramiona bolą jak
po przerzuceniu tony węgla. A tu jeszcze mam pilnować piłki przed przeciwnikami i kozłować?! Mało tego! Trafić nią do kosza?! Cud, że w ogóle dorzucam, znajdując się niemal tuż pod nim.

Nie jestem koszykarskim analfabetą. Jakiś czas temu nie miałem z tą grą (na poziomie amatorskim) żadnych problemów. Może poza brakami kondycyjnymi. Jednak zwykle grałem na stojąco, a teraz na siedząco i chyba w tym rzecz.

Nie, to nie lenistwo. Siedzę na wózku inwalidzkim (tymczasowo) i gram gościnnie w I Integracyjnym Turnieju Koszykówki na Wózkach. Może "usiłuję" byłoby jednak lepszym słowem. I nie grać, ale jechać, skręcać, a przede wszystkim nie wylądować na ziemi.

Zrobić coś dla siebie

- Siadasz głęboko, wyprostowany, dwa obroty kołami, odbijasz piłkę, znów dwa obroty, rzucasz, podajesz lub odbijasz i tak dalej - instruuje Bartek.
W jego ustach brzmi to prosto, a w jego wykonaniu jeszcze prościej wygląda. Zwłaszcza gdy piłka po jego rzutach raz za razem "dziurawi" kosz.

Bartek to Bartosz Gralla, 23 lata, prezes Kujawskiego Integracyjnego Klubu Sportowego. Organizator turnieju. Na wózku od szóstego roku życia. - W wypadku samochodowym uszkodziłem kręgosłup i częściowo sparaliżowało mnie od pasa w dół - opowiada.

W domu chodzi o kulach, ale poza nim (i poza autem) jeździ na wózku. - Koszykówka pomaga mi się sprawdzić, wyzwala jakąś adrenalinę - tłumaczy. - Poza tym pracuję w Fundacji (Aktywnej Rehabilitacji - red.) i przez wspólne mecze mogę łatwiej dotrzeć do innych niepełnosprawnych.

Grać zaczął cztery lata temu. Amatorsko. - Po jakimś czasie z kolegami się rozkręciliśmy i postanowiliśmy zrobić coś dla siebie i środowiska - wspomina.
Stąd klub i turniej, ale to dopiero początek. - Chcemy zorganizować profesjonalną drużynę koszykówki na wózkach, żeby grać w lidze, a w przyszłości utworzyć sekcje różnych sportów (kajakarstwo, łucznictwo, rugby, tenis itd. - red.) - zapowiada, bo nie każdy niepełnosprawny musi lubić kosza.

Łatwiej pomagać

- Kiedy będziesz upadał, przygnij brodę do piersi, żeby nie uderzyć głową o ziemię - "sprzedaje" kolejny patent mój instruktor.

A upaść bardzo łatwo. Wystarczy nawet lekko odchylić się do tyłu, co zresztą robię przy pierwszej okazji. I w radosnym oczekiwaniu na osiągnięcie z hukiem pozycji horyzontalnej zapominam o przygięciu brody. Jednak, zamiast uderzyć w twardy bruk, moja potylica ląduje na czyjejś dłoni. - Trzeba uważać - mówi ze zrozumieniem jeden z rywali.

Krzysztof Marach, 31 lat, właściciel firmy zajmującej się dostosowywaniem samochodów do potrzeb niepełnosprawnych. Sam sprawny, w koszykówkę na wózkach gra od dłuższego czasu. - Zacząłem jako wolontariusz, pomagając koledze w prowadzeniu aktywnej rehabilitacji, i z czasem się wciągnąłem - wspomina.

Wciągnął na tyle, że założył wspomnianą firmę. - Gra na wózku pozwala mi lepiej poznać potrzeby niepełnosprawnych, co wykorzystuję w pracy - wskazuje.

Zrozumieć problemy

Umiem już jechać i upadać, czas więc nauczyć się zwrotów i hamowania. - Żeby skręcić w lewo, przytrzymujesz dłonią lewe koło, a prawe napędzasz i odwrotnie - tłumaczy Bartek. - Żeby zahamować przytrzymujesz oba.

OK. "Uciekam" z piłką przed rywalem i zaraz go zgubię zwodem. Hamulec, "zryw", zwrot i... wciąż mam go obok siebie. Nie mam już za to piłki, którą ma on.
Błyskawicznie się oddala. Jednym zwrotem mija mojego partnera, rzuca i kosz.
Na wózku porusza się tak sprawnie, jakby jeździł na co dzień. A przecież robi to okazyjnie. - To moja praca - mówi Mikołaj Kurczewski, kolega Krzysztofa Maracha.

Dzięki takim jak oni, niepełnosprawni mają z kim grać, gdy wśród nich samych brakuje chętnych. 35-letni fizjoterapeuta z Collegium Medicum nakłania swoich studentów, by "jeździli na wózkach" także z innego powodu. - Dzięki temu zmienia im się sposób postrzegania niepełnosprawnych - tłumaczy, ale dodaje, że kilka chwil na wózku inwalidzkim nie wystarczy, by zrozumieć problemy tych, którzy poruszają się tylko w ten sposób.

- Na początku traktuje się to jako zabawę - zauważa, a doskonałym potwierdzeniem jego słów są szerokie uśmiechy grających na wózkach gości turnieju. Także mój.

Coś na kształt zrozumienia może pojawić się dopiero przy regularnej jeździe. - Zaczynasz się wtedy skupiać na tych funkcjach swojego ciała, których na co dzień nie dostrzegasz i uświadamiasz sobie, jak to mogłoby być bez nich - wskazuje Mikołaj Kurczewski.

Sprawniejsi niż sprawni

Jednocześnie zaznacza, że to "bardzo gruba namiastka": - Okazyjna jazda na wózku po równym boisku czy parkiecie to nic w porównaniu z poruszaniem się po mieście i codziennym funkcjonowaniem - w kuchni, łazience, pracy, ubieraniem się, myciem.

Od urodzenia zmaga się z tym Maciej Gerasz, 32 lata, informatyk: - O ile w domu jeszcze nie jest najgorzej, o tyle poruszanie się po ulicach i w urzędach nie jest łatwe.

Najbardziej irytują absurdy. - Jakaś instytucja ma na przykład podjazd dla niepełnosprawnych, ale w środku nie ma już żadnych ułatwień - opowiada z gorzkim uśmiechem.

Dlatego załatwianie nawet najdrobniejszych spraw jest dla niepełnosprawnych męczące. Po pokonaniu wszystkich przeszkód muszą bowiem jeszcze zachować odpowiedni wygląd i siły na rozmowę. - To niełatwe, dlatego osoby na wózkach zasługują na ogromny szacunek, bo tak naprawdę są dużo sprawniejsze niż my - przekonuje Mikołaj Kurczewski.

Najłatwiejsze, nie oznacza najlepsze

Podstawy już mniej więcej (z naciskiem na mniej) opanowałem, ale za nic nie mogę podnieść piłki z boiska. - Rozpędzasz wózek, dojeżdżasz do piłki, przyciskasz ją do którejś obręczy (do napędzania wózka - red.), a ona już sama podjeżdża do góry - wyjaśnia Bartek.

Nie podjeżdża. Przynajmniej nie mi. Uderzam ją kołem lub nogą, a w najlepszym przypadku "wbijam" w szprychy. Ale można, bo widzę, jak Bartek i jego kumple robią to jednym płynnym ruchem. Mogliby grać zawodowo.

- Liczymy, że dzięki turniejowi znajdziemy zawodników do profesjonalnej drużyny - zapowiadał jeszcze przed zawodami Bartek. Ostatecznie jednak w turnieju nie wziął udziału żaden nowy "wózkowicz".

Dlaczego? Mikołaj Kurczewski ma swoją teorię: - Ci ludzie są tak przeciążeni codziennym funkcjonowaniem na wózku, że często po prostu im się nie chce.

Maciej Gerasz tego nie rozumie. - Najłatwiej odpocząć w łóżku, przed telewizorem, ale to, co najłatwiejsze, nie musi być najlepsze - zauważa mężczyzna, który gra od dwóch lat. - To dla mnie doskonała rehabilitacja, rozrywka, a do tego uczy systematyczności i poprawia kondycję - wylicza atuty koszykówki.
Sam nigdy nie jest tak zmęczony, by odpuścić trening.

Rozczulanie albo kop w tyłek

Takich jak Maciej Gerasz jest wśród poruszających się na wózkach wciąż za mało. - Wielu z nich po prostu się nie chce lub nie potrafią pogodzić się z kalectwem - tłumaczy Bartosz Gralla, który sam przeżył załamanie, gdy był nastolatkiem.

- Sport mi pomógł. Ale często potrzebny jest kop w tyłek od bliskich. Najgorzej jeśli rodzina się rozczula i rozpieszcza niepełnosprawnych. W ten sposób ich rozleniwia i odbiera szansę na powrót do życia.

Rzucam. Trafiam. Już nawet po raz któryś. Koniec meczu. Remis po dwóch porażkach to marne pocieszenie, ale chociaż próbowaliśmy podnieść się "z tarczy".

Przybijam piątki z partnerami i rywalami. Żegnam się. Wstaję z wózka i idę do domu...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska