Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grażyna z Liszkowa to supermama. Nie narzeka, przyjmuje swój los i ani myśli się poddać

Agnieszka Domka-Rybka
Agnieszka Domka-Rybka
Agnieszka Domka-Rybka
Bracia: Łukasz, Mateusz i Piotr cierpią na dziecięce porażenie mózgowe. Spędzają życie na wózkach inwalidzkich. Każdy wymaga opieki. Dzień i noc, choć to są od dawna dorośli już mężczyźni. Szczęście w nieszczęściu, że mają supermamę. Nie narzeka, przyjmuje swój los i ani myśli się poddać. W Liszkowie mieszka bohaterka dnia codziennego.

Drażni mnie, gdy niektórzy dziwią się, że nie chcę oddać chłopaków do specjalnego ośrodka. Nigdy! Póki ja żyję, oni będą zawsze przy mnie! - podkreśla stanowczo Grażyna Kosicka, mama 38-letniego Łukasza, 30-letniego Mateusza i 27-letniego Piotra. Choć została z nimi sama, w domu nie brakuje miłości.

Los jej nie oszczędza i znów mocno doświadczył. Została sama po nagłej śmierci męża. Miał rozległy zawał i, niestety, lekarzom nie udało się go uratować.

W kwietniu miną dwa lata od jego niespodziewanej śmierci w wieku 60 lat.

- Tutaj umarł mój mąż - pani Grażyna wskazuje na miejsce w kuchni przy szafie. - Codziennie na nie patrzę...

Na zdjęciu zrobionym w 2014 roku, jest jeszcze tata chłopców. Dwa lata temu Adam Kosicki zmarł niespodziewanie na zawał serca. Miał 60 lat.
Na zdjęciu zrobionym w 2014 roku, jest jeszcze tata chłopców. Dwa lata temu Adam Kosicki zmarł niespodziewanie na zawał serca. Miał 60 lat. Agnieszka Domka-Rybka

Pieluchy jak u niemowlaków, tylko waga już nie ta...

Wracam po kilku latach do Liszkowa (gmina Rojewo, powiat Inowrocław). Do trzeciego domu za szkołą po prawej stronie, jadąc od strony Rojewa.

To już nie jest ten sam dom, bo bardzo brakuje w nim pana Adama. Czuć tę pustkę od progu, za to gospodyni wita mnie promiennym uśmiechem.

Jak to mówią „Herszt- baba” z niej, ma w sobie wyjątkowo dużo siły i optymizmu, choć życie jej przecież nie rozpieszcza. Oprócz męża straciła wcześniej syna. 22-latek zginął w wypadku samochodowym.

Gdy odwiedziłam rodzinę Kosickich w 2014 roku, pan Adam powiedział wtedy do mnie: „Człowiek by pomyślał, że już nic złego nie może się wydarzyć. Chłopak urodził się zdrowy, był w pełni sił, aż tu nagle odebrałem go w skrzynce, w takiej małej. Odwiedzamy go na cmentarzu”.

(...)

- Widać, tak miało z nami być - wzdycha dziś Grażyna Kosicka. - Nie ma co za bardzo rozczulać się nad sobą, to i tak nic nie da. Trzeba być twardym, dla dzieci - mówi zdecydowanie.

Skończyła 58 lat i - jak twierdzi - zdrowie jej dopisuje, nie chce narzekać.

Jednak po chwili wychodzi zupełnie przypadkiem, że od jakiegoś czasu puchną jej nogi i nosi specjalne uciskowe kolanówki. Niedługo ma wizytę u lekarza naczyniowca.

Kręgosłup też daje o sobie znać. Zaboli tu i ówdzie. Czasem mniej, a czasem bardziej. Taki kręgosłup to nie zrozumie, że nie powinien boleć matkę, bez której dzieci ani rusz.

Pani Grażyna czasami jeździ na zabiegi do Rojewa, które - dobre i to - na jakiś czas pomagają.

- Kogo dziś nie boli kręgosłup? - upiera się, że to naprawdę nic wielkiego. Trzeba więc przyjąć taką wersję i koniec.

Cały czas chce rozmawiać tylko o Łukaszu, Mateuszu i Piotrze.

POMOC DLA BRACI
Darowizny dla nich można kierować na konto Fundacji Dzieciom „Zdążyć z pomocą”, ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa, Alior Bank 42 2490 0005 0000 4600 7549 3994, numer KRS: 0000037904 w polu „Informacje uzupełniające”, „Cel szczegółowy 1%” wskaż odbiorcę: 12600 - Łukasz Kosicki, 12599 - Mateusz Kosicki, 12598 - Piotr Kosicki.

- Pani o mnie za dużo nie pisze - zastrzega od czasu do czasu zerkając w moje notatki.

Tak się nie da, bo przecież w życiu niepełnosprawnych braci z Liszkowa najważniejsza jest ich mama. Szczupła kobieta o zielonych oczach, które nie pozwalają ukryć przed światem, jak bardzo się martwi.

Bohaterka dnia codziennego. Wstaje do synów, jak trzeba, nawet w nocy. Ranek to dla niej zazwyczaj godzina 6.30, wtedy synowie budzą się. Wiadomo, że ona musi być od razu na nogach. Na baczność!

Przewraca ich na bok, jednego po drugim, jak niemowlaki (waga, oczywiście, nie taka...) Zakłada im świeże pieluchy. I tak codziennie, od wielu już lat. Bez przerwy, bez prawa do urlopu.

Nie skarży się, ale łatwo sobie wyobrazić, jak ciężko podnosić kilkudziesięciokilogramowe dzieci-dorosłych, którym na noc trzeba zakładać nawet po dwa i trzy pampersy, żeby nie przeciekały. Jeden idzie na pas, dwa do kroku. Bo inaczej pościel będzie nadawała się wyłącznie do prania, a i tak pracy jest wystarczająco dużo.

Wieczorem, w przygotowaniu dzieci do spania, chętnie pomaga pani Grażynie sąsiadka z naprzeciwka.

Jednak trzeba ogarnąć cały dom. Wszędzie czyściutko, podłogi aż lśnią, kuchnia jest po remoncie.

- Nowe meble jeszcze mąż zdążył zamontować - wspomina.

Robota w domu jest nie tylko przy niepełnosprawnych dzieciach. Łukasz, Piotr i Mateusz są bardzo zadbani, dziś ubrani jednakowo, prawie jak trojaczki.

Porażenie mózgowe u chłopaków to jedno. Zaburzeniom towarzyszą różne inne choroby - upośledzenie umysłowe, napady padaczkowe. Czasami tak silne, że aż tracą przytomność.

Piotra zarazili w szpitalu żółtaczką typu B. Od tego czasu zero ulubionej czekolady i w ogóle czegokolwiek z kakao. Jest na ścisłej diecie. Je tylko gotowane - czy to drób, czy to ryby lub warzywa.

Praca wre więc również w kuchni. Łukasz, np. mógłby codziennie jeść kotlety. On je po prostu uwielbia.

- Niedawno miał biegunkę, był bardzo słaby, więc dostawał lekkostrawne posiłki. Jednak podejrzał, jak dla reszty smażę kotlety i przez cały dzień pokazywał palcem na talerz, gdzie leżały. Tak długo, aż uległam i dostał wreszcie swojego kotleta - śmieje się pani Grażyna.

Brakuje im taty. Okazują to po swojemu

Z kolei Mateusz musi mieć wszystko zmiksowane, żeby się nie zadławił; przy wiotkości krtani bardzo łatwo przecież o zakrztuszenie. Ogólnie można powiedzieć, że apetyty dopisują każdemu z braci. Mają swoje ulubione dania i te mniej smaczne.

Ciągle trzeba z nimi jeździć do różnych specjalistów, np. do neurologa czy ortopedy. Są pod stałą kontrolą lekarzy.

- Mamy wizytę w szpitalu w Bydgoszczy, ale lepiej z nią poczekać. Taki czas, że jest sporo wirusów i boję się, by synowie czasem niczego nie załapali, bo wtedy jeden zarazi drugiego i będzie kaplica - martwi się mama.

- Do tego jeszcze straszą koronawirusem z Chin, więc na razie siedzimy w domu - dodaje.

Do Liszkowa przyjeżdża codziennie rehabilitant. - To więcej niż rehabilitant. Pomaga mi we wszystkim. Anioł nie człowiek. Przywiezie co potrzeba i naprawi, gdy w domu się coś zepsuje - cieszy się Kosicka. - No, niektóre usterki to nie są dla kobiet.

W miarę możliwości wspiera ją mama. Pani Stefania przeprowadziła się do Kosickich, gdy zmarł pan Adam. - Pomagam, ale cudów nie ma. Skończyłam 79 lat i mam kilka chorób. Wiek robi swoje. Człowiekowi brakuje sił, ale chłopaków przypilnuję, gdy córka jedzie na zakupy czy ma coś pilnego do załatwienia. W razie co mam zawsze telefon pod ręką. Posiedzę z nimi latem w ogrodzie, nie można ich ani na chwilę zostawić samych. Zimą przypilnuję w domu. Chciałabym pomóc więcej, ale nie jestem w stanie, nie te lata przecież. Obym żyła jak najdłużej - milknie pani Stefania.

Opowiada, że razem z wnukami oglądają telewizję: - Wszyscy bardzo lubimy „Familiadę”, a poza tym są to różne bajki. Mogą lecieć od rana do wieczora.

Jednak czasami chłopaków trzeba rozdzielić, wtedy każdy idzie, a właściwie jedzie do innego pokoju. Gdy np. jeden brat krzyczy, drugi się tym bardzo denerwuje. Dlatego nie mogą zostać razem.

- Czasami zabieram ich na cmentarz, to kilkaset metrów od naszego domu. Nie rozumieją, że tata umarł. Nie rozumieją, co to jest śmierć. To znaczy tłumaczę im, że ojca już nie ma. Powiedziałam raz do Łukasza: „odwiedzimy tatę”. On się chyba spodziewał, że będzie tam, gdzie pójdziemy, a na widok grobu i krzyża po prostu skierował wózek w innym kierunku. Był rozczarowany. To są bardzo trudne sprawy, oni czują smutek po swojemu - uważa mama.

W domu wszyscy czujemy się najlepiej i bezpiecznie

Zdradza, że synowie najlepiej czują się w domu: - Dlatego nigdzie nie jeździmy, oczywiście, poza lekarzami. Gdybym nawet chciała ich zabrać na turnus rehabilitacyjny, musiałabym mieć jeszcze dwóch opiekunów. Opiekunowie płacą za siebie, a to bardzo duży wydatek za trzy osoby. Nie mogę powiedzieć, że brakuje nam na życie, bo pomoc płynie z różnych stron, ale są koszty, które po prostu nie wchodzą w grę. Zresztą, synowie tylko w domu czują się bezpiecznie, a ja z nimi również. Nie mam potrzeby wyjeżdżania gdziekolwiek.

- Chłopaki od wielu lat korzystają z pomocy ludzi o wielkich sercach, których wokół nas nie brakuje. Z 1 % podatku mają szanse na regularną rehabilitację. Finansuje ją Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”. Zawsze możemy na nią liczyć. Indywidualne wpłaty oraz zbierane nakrętki umożliwiają zakup niezbędnych materiałów do pielęgnacji. Dziękuję tym wszystkim ludziom, rodzinie, gminie, firmom, szkołom, dzięki którym od lat życie synów, mimo niepełnosprawności, może być łatwiejsze. Nie byłoby nas stać na rehabilitację, gdyby nie pomoc. Mam cichą nadzieję, że przyjaciele nadal będą nas tak samo wspierać, również w tym roku, przekazując 1 % podatku, za co z góry dziękuję - mówi pani Grażyna.

Gdy jeszcze żył mąż zawsze mi powtarzał: „Lepiej, żebym pierwszy odszedł, ponieważ ja sam sobie nie poradzę z chłopakami. Ty byś sobie na pewno dała radę.” Te słowa okazały się prorocze. Jedyne czego boję się, to przyszłość dzieci. Żeby dobry Bóg zatrzymał mnie jak najdłużej z nimi. I takie myśli chodzą mi często po głowie, żebym przed śmiercią zdążyła poprosić, aby ktoś zaopiekował się moimi synami, żeby nie trafili do jakiegoś ośrodka. Mam jeszcze córkę, mieszka za granicą, w niej cała nadzieja - podsumowuje Grażyna Kosicka.

Przykład z Liszkowa pokazuje, że, choć każdy z nas ma swoje kłopoty i troski, potrafimy pomyśleć również o innych. Bo przecież ich życie może być jeszcze trudniejsze od naszego. I często na pewno tak jest.

Jak przekazać 1 % podatku z naszego zeznania rocznego?

- Coraz więcej mieszkańców naszego regionu dzieli się podatkiem - informuje Bartosz Stróżyński, rzecznik Izby Administracji Skarbowej w Bydgoszczy.

Przypomnijmy, że od 2004 roku mamy możliwość przekazywania 1 % podatku z deklaracji rocznej PIT na rzecz dowolnie wybranej organizacji pożytku publicznego (OPP). Wówczas swój procent przekazało 80 tys. podatników na sumę 10,4 mln zł.

Dla porównania: w zeszłym roku 1 % na rzecz OPP zadeklarowało ok. 14,5 mln podatników na kwotę aż 874,4 mln zł.

Tyle dane z kraju. W naszym województwie w 2019 roku do organizacji trafiło 37,3 mln zł, w tym prawie 11,5 mln zł od podatników rozliczających się w trzech bydgoskich urzędach skarbowych. W 2018 roku darczyńcy wsparli OPP 28,1 mln zł, natomiast w 2017 - 28,6 mln zł.

Pieniądze na organizacje pożytku publicznego przekazało w roku ubiegłym ponad 713 tysięcy podatników z regionu, z kolei w 2018 zrobiło to prawie 505 tysięcy, a rok wcześniej - 506 tysięcy.

Mieszkańcy Kujaw i Pomorza podzielili się w ubiegłym roku z 2986 organizacjami pożytku publicznego, najwięcej z: Fundacją Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”, Fundacją Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „Słoneczko” i Avalon - Bezpośrednia Pomoc dla Niepełnosprawnych.

W Kujawsko-Pomorskiem mamy ponad 360 organizacji, którym można pomóc.

Pomagając nie tracimy ani złotówki!

Samodzielnie wybieramy, gdzie ma trafić podatek z naszego zeznania rocznego. Oczywiście, nie tracimy ani złotówki, a jedynie rozdysponowujemy kwotę, którą i tak musielibyśmy przekazać na rzecz Skarbu Państwa.

- Wskazanie w rocznym zeznaniu podatkowym organizacji, której chcemy przekazać jeden procent podatku nic nas nie kosztuje, ale jest za to ważnym wsparciem dla pozarządówek, dla których liczy się każda złotówka - podkreśla, Piotr Całbecki, marszałek województwa kujawsko-pomorskiego.

Jak przekazać 1 % dla OPP?

W deklaracji podatkowej należy wpisać numer KRS organizacji, której chcemy pomóc oraz kwotę, która nie może przekroczyć 1 procent podatku.

W zeznaniu można także wskazać konkretny cel, na który przekazuje się 1%. To na przykład ratowanie życia konkretnego podopiecznego fundacji lub wsparcie konkretnej placówki.

Od 2018 roku podatnicy nie muszą już wypełniać wniosków ani deklaracji, by rozliczyć PIT. Zrobi to za nich Krajowa Administracja Skarbowa, bazując na informacjach od płatników, danych przekazanych przez podatnika w zeznaniu za rok ubiegły i danych znajdujących się w rejestrach własnych oraz innych rejestrach państwowych. Tak przygotowane zeznanie będzie dostępne od 15 lutego na Portalu Podatkowym.

Można go elektronicznie zweryfikować, zaakceptować lub poprawiać i uzupełniać, albo też całkowicie odrzucić deklarację i rozliczyć się samodzielnie. Jeśli do 30 kwietnia PIT pozostanie bez zmian, to wtedy taki e-PIT zostanie uznany za akceptowany.

Jeżeli w poprzednim roku podatnik przekazywał wskazanej OPP swój 1%, organizacja ta będzie wpisana w PIT automatycznie (o ile dana OPP nadal znajduje się ogólnopolskim wykazie). W przypadku chęci zmiany organizacji lub celu szczegółowego należy je wybrać z listy dostępnej w ramach e-PIT.

Wykaz organizacji pożytku publicznego, stworzony przez Narodowy Instytut Wolności, na podstawie ogólnopolskiej listy organizacji pożytku publicznego uprawnionych do otrzymania 1% podatku dochodowego od osób fizycznych za rok 2019, jest dostępny na stronie www.niw.gov.pl.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści (5) - oszustwo na kartę NFZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska