Po zimowej przerwie, drogowcy wznowili przebudowę ul. Korczaka. Zanim jednak będą mogli zająć się tym, co na zewnątrz, czyli m.in. krawężnikami, nawierzchnią i chodnikami, muszą najpierw uporządkować to, co znajduje się pod jezdnią. Chodzi o kanalizację deszczową.
Na etapie przygotowania projektu modernizacji ulicy, fachowcy uznali, że rury są w dobrym stanie i nie trzeba ich wymieniać.
- Dokumentacja pod tę inwestycję powstawała w 2007 roku i wówczas rzeczywiście tak było - zapewnia Jarosław Murgała, zastępca dyrektora Zarządu Dróg Miejskich.
Po latach wyszło szydło z worka
O tym, że projekt jest nieaktualny właśnie przekonali się drogowcy. Okazało się, że kanalizacja jest kompletnie zardzewiała.
Werdykt potwierdzili pracownicy "Wodociągów", z którymi skonsultowano sprawę. ZDM stanął przed wyborem: albo wyłoży kolejne pieniądze na wymianę, albo asfalt zostanie położony na niepewnym podłożu.
- Wykonawca wyraźnie zadeklarował, że nie da żadnej gwarancji na ten fragment ulicy - wyjaśnia Sylwia Łazarczyk, dyrektorka ZDM.
W tej sytuacji miejska jednostka zdecydowała się na złożenie wniosku do Ratusza o dodatkowe pieniądze z budżetu.
Budowa nowej kanalizacji deszczowej ma kosztować 700 tysięcy złotych. Magistrat wyłoży tę kwotę. Podczas środowej sesji Rady Miejskiej poinformował o tym prezydent Robert Malinowski.
Odpowiedzialni za drogi urzędnicy twierdzą, że lepiej teraz wydać 700 tysięcy, niż za kilka lat znowu remontować ulicę.
- Mogłoby to wówczas kosztować kilka milionów złotych - twierdzi Jarosław Murgała.
W jaki sposób przez 3-4 lata doszło do zniszczenia rur? Zdaniem dyrektora Murgały wpływ na to mogły mieć substancje wysypane na ulicę podczas zimy.