Wczoraj nastąpił jej finał. Radosny. Rozbudowaną salę gimnastyczną otwarto z wielką pompą. Najbardziej cieszyli się najmłodsi uczniowie, bo to przede wszystkim oni będą korzystać z nowego pomieszczenia.
- Już nie mogę doczekać się wuefu - mówił jeden z nich.
Przeczytaj także: Nowa uczelnia w Grudziądzu. Wyższa Szkoła Demokracji
Bez cienia przesady można powiedzieć: nowa sala zostałaby w sferze marzeń, gdyby nie spadek po Haroldzie Lutowskim. Zapisał on szkole 240 tysięcy złotych. Placówka tym samym miała wkład własny i to przekonało włodarzy Grudziądza, że warto dołożyć do inwestycji. Miejska pomoc wyniosła około 300 tys. zł. O samym Lutowskim wiadomo niewiele. Pewne jest, że kiedyś chodził do szkoły powszechnej, z której później wyłoniła się "dziewiątka". Później wyjechał do Australii. W szkolnych archiwach nie ma o nim śladu. Harold Lutowski zmarł w 2007 roku.
- W tym czasie otrzymaliśmy z Australii pismo, w którym poinformowano nas o spadku. Przyznaję, że nie potraktowałam tego poważnie - mówiła Małgorzata Szewczuk, dyrektor SP 9.
Trwały ślad po darczyńcy
Szefowa "dziewiątki" uwierzyła dopiero w momencie, gdy zadzwonił do niej nasz konsul w Australii. Potem zaczęło się przygotowywanie i tłumaczenie na angielski pism, zaświadczeń, dokumentów.
Załatwianie formalności trwało... dwa lata. Jak tłumaczyła Szewczuk, wymagało to wiele pracy i cierpliwości. Pieniądze na konto szkoły wpłynęły dopiero w 2009 r.
Wczoraj, tuż przy wejściu do nowej sali odsłonięto tablicę poświęconą darczyńcy z Australii.
Czytaj e-wydanie »