Grudziądz: Prezes "Solanek" wciąż jest pod kreską

- Rządzi pan „Solankami” już ponad rok. Jak obecnie wygląda kondycja finansowa spółki?

- Prognozujemy zakończyć rok ze stratą na poziomie 500 tys. złotych. Mimo że wciąż jesteśmy pod kreską, przez ostatni rok kondycja spółki znacznie się poprawiła. Przypomnę jedynie, że strata spółki za poprzedni rok wyniosła ponad milion złotych.

- Spółka prawa handlowego powinna przynosić zysk, w przeciwnym wypadku jest zamykana. Pan wciąż jest pod kreską. Cele były ambitniejsze.

- Zamierzaliśmy zbilansować spółkę na koniec roku, niestety najprawdopodobniej tak się nie stanie. Biorąc jednak pod uwagę, że z miesiąca na miesiąc wpływy „Solanek” się zwiększają, jest spora szansa, że w przyszłym roku nie będziemy już generowali strat.

- Z miesiąca na miesiąc jest lepiej. Czy to oznacza, że „Solanki” na bieżąco już spłacają swoje zobowiązania?

- Pierwszy raz w historii spółka w sierpniu osiągnęła wynik dodatni. Wpływ na miało m.in. podpisanie umów z naszym szpitalem oraz gminami Grudziądz i Warlubie, na mocy których pacjenci korzystają z naszych usług. Poza tym, dzięki urozmaiceniu oferty i zakupowi nowego sprzętu przybyło klientów.

- Skoro jest tak pięknie, to dlaczego od początku października podniósł pan cenę za karnet wstępu na fitness? Klienci, których tak trudno było zdobyć, mogą teraz uciec.

- Sytuacja spółki zmusiła nas do refleksji nad cennikiem. Przeanalizowaliśmy ceny u konkurencji i wyszło, że za świadczone usługi powinniśmy pobierać wyższe opłaty. Za pozyskane w ten sposób pieniądze m.in. zakupimy nowy sprzęt.

- A kiedy przy „Solankach” powstanie hotel?

- Pytanie o hotel powinno być kierowane nie do mnie, tylko do władz miasta. Z tego co wiem, właściciele spółki prowadzą rozmowy ze specjalistą, który opracuje projekt przyszłego hotelu. Jeśli tylko mam okazję lobbuję na rzecz jego powstania. Przedstawiam wnioski, hipotezy i sugestie.

- Czy z taką samą aktywnością lobbuje pan na rzecz pieniędzy, które mamy otrzymać od marszałka województwa kujawsko-pomorskiego na baseny i parking?

- Złożyliśmy wniosek do Urzędu Marszałkowskiego o dofinansowanie tego projektu . Teraz spokojnie czekamy na rezultaty. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, konkurs powinien być rozstrzygnięty przed końcem tego roku. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby wszystko uległo opóźnieniu.

- Jak ocenia Pan nasze szanse na środki unijne?

- W sumie wpłynęło 146 wniosków. My startujemy w konkursie dla przedsiębiorców, więc konkurencja jest duża. Do rozdysponowania jest tylko 49 milionów, więc będzie trudno. Firmy, które ubiegają się o pieniądze wykazują dochody. My zaś straty. Marszałek będzie miał duży dylemat.

- Co jeśli nie otrzymamy tych pieniędzy?

- W przypadku negatywnej decyzji marszałka będziemy szukali innych źródeł finansowania. Tutaj w grę wchodzi kredyt oraz wpuszczenie do spółki zewnętrznego inwestora, ale to tylko jedna z wielu opcji.

- Jeśli marszałek nie da pieniędzy, poda się pan do dymisji?

- Na ten moment nie rozważam podania się do dymisji. Decyzję w tej sprawie będzie podejmowała jednak rada nadzorcza i właściciele.

- Czy władze miasta w dalszym ciągu ufają prezesowi Marcinowi Ratajczykowi i chcą żeby dalej rządził on spółką Geotermia Marusza?

- Nie mam powodu żeby myśleć, że właściciele przestali mi ufać. Poprawiające się wyniki spółki oraz przygotowany plan jej rozwoju to argumenty, które stoją po mojej stronie.