Strażacy wezwani zostali do pożaru w Unii o 23.01. Gdy dojeżdżali do fabryki w Mniszku, widzieli wydobywający się z rurociągu wywiewowego na dachu słup ognia i dymu. Paliły się m.in. opary rozpuszczalników. Strażacy ruszyli do akcji. Pożar gasiło 10 ratowników. Przyjechali czterema wozami bojowymi. Jak ustalili, ogień najpierw pojawił się w lakierni. Czterech pracowników , zanim przyjechała straż pożarna, natychmiast zaczęło gasić ogień, korzystając z hydrantów wodnych. Zahamowali rozprzestrzenianie się pożaru, ale ugasić nie dawali rady. Szybko wsparli ich strażacy, którzy
przystąpili do akcji w aparatach powietrznych, chroniących drogi oddechowe. Gasili palącą się kabinę lakierniczą. Zajęty ogniem był cały osprzęt, instalacje technologiczne i rurociąg wywiewowy. Walczyli z żywiołem, by pożar nie przeniósł się na dach i inne wydziały fabryki. to się powiodło. Akcja zakończyła się po północy, o godz. 00.50.
Trzech pracowników, oszołomionych toksycznymi oparami, trafiło do szpitala, ale po zbadaniu i pierwszej pomocy zostali wypisani do domu.
Strażacy określają pożar jako mały, gdyż został stłumiony w miarę szybko i się nie rozwinął. Straty są jednak spore. Oszacowano je wstępnie na około 100.000 zł.
Wczoraj prezes Unii Lech Piotrowski zmartwił się: - Tak to właśnie bywa w lakierniach. Wystarczy iskra, by się zapaliło. Prowadzimy malowanie elektrostatyczne. Mamy iskroodporne zabezpieczenia, ale może jakieś potarcie któregoś urządzenia czy maszyny, zahaczenie podczas lakierowania wywołało iskrę. Może się coś grzało od kilku minut i zapłonęło całkiem niespodziewanie. Bardzo trudno takie rzeczy ustalić. Kto pracuje w lakierni wie, że w ułamku sekundy może coś zapłonąć. Źle, że się kabina spaliła, ale nie jest jedyną, jaką mamy. Fabryka będzie dalej prowadzić produkcję, także lakierować.
Grudziądzka policja ustala przyczyny pożaru.