Organizacja Drewa Group, którą kieruje bydgoski lekarz, Łukasz Drewa, niesie pomoc Ukrainie. Do szpitali i jednostek wojskowych trafiła aparatura USG, RTG, łóżka polowe, agregaty, oprzyrządowanie medyczne, wyposażenie militarne i samochody terenowe. Za pomoc darczyńcom dziękował kilka miesięcy temu ambasador Wasyl Zwarycz.
Wolontariusze z Drewa Group kolejny raz spotkali się z przedstawicielami ukraińskiej ambasady 12 września. Podpisano dokument o przekazaniu kolejnej partii sprzętu medycznego. Tym razem chodzi o wyposażenie, które trafi do szpitala dziecięcego w Krzemieńczuku, mieście partnerskim Bydgoszczy. Wartość przekazanych urządzeń to ponad 120 tys. zł.
- Chciałem, ten sprzęt został przekazany drogą dyplomatyczną. To nowe urządzenia elektroniczne, w tym pompy strzykawkowe automatyczne, pulsoksymetry, skanery służące do szukania żył u noworodków, ciśnieniomierze dla noworodków - wylicza Łukasz Drewa. - Mamy podpisany odbiór sprzętu, który następnie zostanie przekazany do szpitala. Dla mnie bardzo istotne jest, by działać transparentnie, przejrzyście.
Wcześniej działacze Drewa Group wysłali do tego samego szpitala tira załadowanego meblami, w tym łóżkami, szafami ubraniowymi, fotelami, krzesłami, stolikami do łóżek, ale i aparatami rentgenowskimi. W transporcie znalazł się również aparat anestezjologiczny do usypiania, jedenaście wózków inwalidzkich i czterdzieści kartonów z odzieżą typowo chirurgiczną.
- Ten transport został wysłany w ubiegłym tygodniu. Sam byłem pozytywnie zaskoczony, że udało nam się załadować cały tir - mówi Drewa.
Działają od początku wojny
Już w pierwszych dniach po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji, znajomi, przyjaciele Drewy, którzy kontaktowali się na kanale What's Upp zorganizowali pierwszą zbiórkę, która trafiła do oddziału Polskiego Czerwonego Krzyża w Bydgoszczy.
- Pamiętam ten poranek, kiedy 24 lutego żona powiedziała mi, że wybuchła wojna. Patrzyłem na to wszystko w telewizji. Był taki charakterystyczny obraz, często powtarzany później relacjach - rakieta uderzyła w wieżowiec. To mnie po prostu rozłożyło. Ja tego dnia nie poszedłem do pracy. Zaczęliśmy działać ze znajomymi. To był impuls, z początku to wyszło ode mnie, ale zbierało się coraz więcej osób, które chciały się zaangażować w pomoc.
- Na początku rzeczy wysyłaliśmy różnymi kanałami - mówi bydgoszczanin. - Przez grupy wolontariuszy, przez moich znajomych z południa Polski, zaangażowanych w przedsięwzięcia off roadowe. Aż, pamiętam, jak w ubiegłym roku pracę w Polsce rozpoczął nowy ambasador Ukrainy, Wasyl Zwarycz. Napisał na swoim FB, że jest otwarty na pomoc "24/7". Powiedziałem: "No to sprawdzam". Przekierował nas do pani pierwszej sekretarz, Tamiły Szutak i już z nią uzgadnialiśmy zakres pomocy, jaką możemy zorganizować.
Drewa podkreśla, że taka forma współpracy przy organizowaniu zbiórek na rzecz Ukrainy stała się łatwiejsza i po prostu bezpieczniejsza. - Mieliśmy potwierdzenie, że wszystko, co robimy, jest udokumentowane, przejrzyste, klarowne - dodaje Drewa.
