Rozwój Spółki Wodnej "Kapuściska" w Bydgoszczy podporządkowano jednej firmie, Zachemowi. Za oczyszczanie ścieków płacił jej 15 mln zł rocznie. Po likwidacji tych pieniędzy zabrakło. Wysokie koszty utrzymania spółki mają więc spaść na Nitro-Chem i złożą się na nie również mieszkańcy miasta - ostrzega były poseł SLD.
Nitro-Chem to największa firma na terenie byłego Zachemu.
Jałowe spotkanie w ratuszu
- Nie usłyszeliśmy z ust Rafała Bruskiego propozycji, która pomogłaby rozwiązać problem przyszłości Nitro-Chemu i jego 300 pracowników - twierdzi m.in. Zygmunt Dąbrowski, szef zakładowego związku zawodowego "Kontra". - Zaprosił nas na jałowe spotkanie, z którego nic nie wynika. Jego postawa to przykład braku zrozumienia i chęci podjęcia dialogu, na który liczymy.
- Prezydent złożył deklarację, że jest w stanie zagwarantować każde rozwiązanie wspierające firmy, mieszczące się w granicach prawa - mówi zaś Marta Stachowiak, jego rzeczniczka. - Została do niego skierowana prośba o możliwość ulg w podatku od nieruchomości dla firm, które mają kłopoty finansowe w związku z zaprzestaniem produkcji Zachemu.
Problem, kto teraz, jeśli nie Zachem, poniesie koszty utrzymania "Kapuścisk", stał się tematem specjalnie zorganizowanej wczoraj, przez Grzegorza Gruszkę, konferencji prasowej.
- W Bydgoszczy nie potrzeba aż dwóch oczyszczalni (druga jest w Fordonie - red.), bo mieszkańcy produkują o połowę mniej ścieków niż wynoszą moce przerobowe rozbudowanych spółek - przekonywał Mirosław Orłowski, były szef Spółki Wodnej "Kapuściska". - System nie jest dociążony, a nieczystości z miasta tłoczone są 15 kilometrów do Fordonu. Mieszkańcy odczują to w swoich portfelach.
Z tymi argumentami nie zgadza się Stanisław Drzewiecki, prezes Miejskich Wodociągów i Kanalizacji w Bydgoszczy, które miały przejąć "Kapuściska", ale koncepcja upadła: - Trzeba zacząć od tego, że Nitro-Chem przespał moment, w którym powinien był zainwestować w tak zwane podczyszczanie ścieków. Przemysłowe nie spełniają wymagań, by mogły trafiać do kanalizacji. Wcześniej nie było z tym problemu, bo jego nieczystości stanowiły kroplę w odprowadzanych przez Zachem. Teraz firma ma duży kłopot.
Drzewiecki uważa również, że system miejskich oczyszczalni nie jest rozbudowany. Mówi, że objętość ścieków w Bydgoszczy wynosi 80-81 tys. ton na dobę, a obie mają moc przerobową 84 tysięcy. Jedna oczyszczalnia obsługuje północną, a druga południową część miasta. Do obu nieczystości trzeba tłoczyć tyleż samo kilometrów.
Ciech jest zdziwiony
Grażyna Ciemniak, wiceprezydent Bydgoszczy, przekonuje, że to Infrastruktura Kapuściska (dawniej Zachem), podejmując świadomą decyzję o likwidacji produkcji chemicznej, powinna zabezpieczyć jej koszty: - Zadanie nie zostało wykonane, o czym świadczy choćby brak rekultywacji terenu. To również pozostawienie sąsiedniego Nitro-Chemu z nieuregulowanym dostępem do kanalizacji, co grozi zamknięciem produkcji i zwolnieniem 300 pracowników.
- Zarzut o możliwości zamknięcia produkcji w Nitro-Chemie i zwolnieniach w tym zakładzie z powodu Infrastruktury Kapuściska jest absurdalny - oburza się Maciej Powroźnik, rzecznik Ciechu (właściciel IK). - Zakład, niezależnie od sytuacji Zachemu, jest podłączony do instalacji wodno-kanalizacyjnej, należącej do obecnej Infrastruktury Kapuściska i korzysta z niej bez przeszkód. Inną sprawą są stawki za ścieki w przyszłości.ich ustalenie leży bardziej w gestii bydgoskiego ratusza i będzie miało wpływ na rozwój biznesu w tym mieście. Dziwi nas, że wiedząc o trudnej sytuacji w Zachemie, o której miasto było informowane na bieżąco, nie podjęto praktycznie żadnych kroków, aby zrestrukturyzować Spółkę Wodną "Kapuściska". Można było choć spróbować na przykład obniżyć koszty jej funkcjonowania.
