Chojnickie Studio Rapsodyczne ma już dziesięć lat!

Dominik Gostomski w roli Romea podczas przedpremierowego pokazu w parku 1000-lecia
(fot. Maria Eichler)
Jubileusz 10-lecia Studia Rapsodycznego za nami, a jego założyciel Grzegorz Szlanga nie ma wątpliwości, że teatr jest ciągłym poszukiwaniem. Co już znalazł? - Niewiele - mówi. - Dobrze powiedział Błażej Tachasiuk, że to jak z górą, która wcale nie maleje, ale pokazuje coraz to nowe możliwości.
Więc ma zamiar skupić się na pracy warsztatowej, ćwiczyć ciało, głos i śpiew swoich aktorów. Szlifować ostatni spektakl "Romeo..i", bo widzi w nim ogromny potencjał. Już w piątek jedzie z nim na festiwal do Ostrołęki. A o czym marzy? - O takiej sali na 90 osób, jaką widziałem na próbie generalnej "Pamiętnika z powstania warszawskiego" w reżyserii mojego profesora Jerzego Bielunasa - wzdycha. - Dominik Gostomski powiedział, że jak dostanie Oscara, to mi taką sprezentuje...
A na razie Chojnickie Studio Rapsodyczne aspiruje do teatru zawodowego, choć na pewno jest najmłodszym zespołem w Polsce i boryka się z wieloma problemami, także finansowymi, o czym słychać było także na jubileuszowej gali.
Szlanga do swoich mistrzów zalicza i Henryka Grabowskiego, z którym zaczął przygodę teatralną, i prof. Bielunasa, u którego robił reżyserski dyplom. Ale uwielbia też Stanisława Miedziewskiego i litewskiego reżysera Oskarasa Korsunovasa. Teraz czeka na decyzję PZPN w sprawie wystawienia sztuki "Heysel" przed meczem Chojniczanki z Widzewem.
Czytaj e-wydanie »