Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hanna Śleszyńska we włocławskim Teatrze Impresaryjnym

Redakcja
fot. Wojciech Alabrudziński
Monolog "Kobieta pierwotna" w jej wykonaniu rozbawił, ale i skłonił do refleksji.

Hanna Śleszyńska we Włocławku

Co z tego, ze kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa? - mówi Hanna Śleszyńska. - Nic z tego nie wynika. Życie i tak jest gdzieś pośrodku, na planecie Ziemia!

Nie wstydzi się swego wieku. - Od piętnastu lat pracuję w kabarecie, więc chyba stąd mam zmarszczki, z tego śmiechu - przyznaje. Absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie, grała m.in.

w "Komedii", "Rampie", "Dramatycznym". Stworzyła niezapomnianą kreację Józi w "Bożej podszewce" w reżyserii Izabelli Cywińskiej. Lubi role, które przenoszą ją do innych epok. Widzowie znają ją też jako Lodzię "Cielęcinę" z filmu "Dom", w którym zagrała obrotną handlarkę mięsem, dobrotliwą Jadzię z serialu "Rodzina zastępcza" i siostrę Genowefę Basen z "Daleko od noszy". - Jadzia, Lodzia, Gienia, Józia - widocznie to do mnie pasuje - twierdzi z uśmiechem.

W monodramie litewskiego dramaturga Sigitasa Parulskisa " Kobieta pierwotna" Hanna Śleszyńska bawi do łez. Głównie kobiety. Mężczyźni mniej się śmieją, bo to sztuka o nich, bezlitośnie, choć dowcipnie, obnażająca wady płci brzydszej. Niektórzy się burzą: - Dlaczego nikt nie napisze takiej sztuki dla nas, facetów? - Jestem kryta - tłumaczy aktorka. - To wcale nie jest sztuka feministyczna. Napisał ją mężczyzna, mężczyzna wyreżyserował, adaptował także facet!

Na scenie również ma partera w spodniach. Nazywa go gałgankowym Adasiem (ona sama jest Ewą) i zdradza, że kukła, naturalnej wielkości, powstała trochę na wzór i podobieństwo... Arkadiusza Jakubika, czyli reżysera monologu. - Rok temu Arek zaproponował mi tę rolę - przyznaje. - Przeczytałam tekst i spodobał i się. Poprosiłam jedynie, żeby Czarek Harasimowicz trochę go "spolonizował", bo w litewskim oryginale były rzeczy dla nas niezrozumiałe. Potem pojechałam na narty z postanowieniem, że zacznę uczyć się tekstu, ale niewiele z tego wyniknęło, choć Arek dzwonił i pytał, ile już umiem...

Trudność monodramu to umiejętność skupienia uwagi widza, w przypadku "Kobiety pierwotnej", przez dziewięćdziesiąt minut, tylko i wyłącznie na jednej osobie. - Gdy grasz w zespole i masz na scenie "czarną dziurę" w pamięci, zawsze możesz liczyć na partnerów. Tu jestem zdana na siebie. Początkowo było to trochę deprymujące, bo nigdy wcześniej nie grywałam monodramów, ale im dłużej jestem z "Kobietą ..." na scenie, tym nerwy są mniejsze - mówi aktorka.

Przymiarką były, jak przyznaje, monologi w programie "HBO na stojka", to ją ostatecznie przekonało do tej formy przekazu. Sztuka skrzy się dowcipem, choć często balansuje on na granicy dobrego smaku. - Dopóki tej granicy nie przekraczam, mogę grać. Nie wzięłabym roli, która mi nie pasuje.
O czym jest "Kobieta pierwotna"?

Sztuka pokazuje świat widziany oczami dojrzałej kobiety, która wie, czego chce i szuka faceta, który da jej szczęście. Nie zadowoli jej byle uwodziciel, bo ma wymagania, choć wcale niewygórowane. Po prostu szuka kogoś, przy kim mogłaby spokojnie zasnąć w nocy, kto ją zachwyci "bo klata mu faluje". Niby proste, a jednak w praktyce dość trudne zadanie, tym bardziej że następuje tu swoiste odwrócenie ról - to kobieta jest łowcą, a mężczyzna staje się zwierzyną. Taki zabieg pozwala świeżym okiem spojrzeć na temat odwiecznej walki płci.

Kobieta zdaje sobie sprawę, że w miarę upływu czasu topnieją jej szanse na znalezienie odpowiedniego mężczyzny. Kroki, które podejmuje, zaczynają przypominać desperację. Aby oddalić widmo samotności, Ewa chodzi na kolejne randki i poznaje wielu dziwaków, na przykład grabarza, a sytuacje, w których się znajduje, są rozbrajająco komiczne. Chociaż kobieta widzi, że mężczyźni, z którymi się spotyka, momentami okazują się godni pogardy, nie może bez nich żyć. Na próżno szuka kogoś inteligentnego i uczciwego.
Nie traci jednak nadziei, ani kobiecego uroku. Pomaga jej w tym poczucie humoru i dystans do samej siebie. - Po co kobieta wchodzi do lumpeksu? - pyta bohaterka "Kobiety pierwotnej"? - Po to, aby zobaczyć, czy są jeszcze jakieś starsze od niej towary...
Dowcipy ze swojską, znaną nutą to właśnie coś, co "spolszczyło" monolog. Dlatego Hanna Śleszyńska mówi na scenie dowcip o blondynce w nader skromnej mini, która na poboczu, mocno pochylona, zmienia koło. - A gdzie ma pani trójkąt? - pyta podpatrujący ją policjant. (I jest riposta, ale niecenzuralna!), albo o Zbigniewie Wodeckim, który na pustyni, konając z pragnienia, prosi o kroplę wody, po czym skrapia nią swoją bujną fryzyrę. - Zbyszek się nie obraził, ona ma poczucie humoru - twierdzi.

Zresztą, jak uważa, wszyscy jej mężczyźni, w tym synowie oraz były i obecny, partner, a także znajomi, bardzo ją rozśmieszają. - Dlatego nie jestem przeciwniczką facetów. Nie mam z nimi związanych żadnych traumatycznych doświadczeń - mówi. - Więc choć jest we mnie coś z Ewy, bohaterki "Kobiety pierwotnej", na pewno nie nosze w sobie ani jadu, ani goryczy. Być może takiej kobiecie, powie ktoś, łatwo się mądrzyć, ale warto jest mieć do spraw damsko-męskich więcej luzu...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska