Na terenie naszych zachodnich sąsiadów Henryka L. namierzyli policjanci z Hamburga.
Przed miesiącem do funkcjonariuszy trafiły informacje od polskiej policji, że "Lewatywa" przebywa w pobliżu Essen, miejscowości znajdującej się w zachodniej części Niemiec na terenach Zagłębia Ruhry. Udało się go znaleźć dzięki specjalnej jednostce z Nadrenii Północnej Westfalii. Mężczyzna był poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania.
Henryk L. ukrywał się od grudnia 2014 roku. Wówczas został skazany na 25 lat więzienia za zorganizowanie zabójstwa dyrektora Centrum Likwidacji Szkód PZU w Bydgoszczy Piotra Karpowicza. W opinii sądu, "Lewatywa" przyjął 50 tys. dolarów za znalezienie płatnego zabójcy Karpowicza.
Przypomnijmy, że po zapadnięciu wyroku także inni z głównych podejrzanych w tej sprawie uciekli policji. Tomasz G., były diler mercedesa z podbydgoskiej Brzozy, który w opinii śledczych miał zlecić zabójstwo, po tygodniu od zapadnięcia wyroku sam zgłosił się na komendę. Podobnie uczynił Adam S., zabójca Piotra Karpowicza, który dokładnie 6 stycznia zgłosił się na komendę w miejscowości Steinfurt w Niemczech. Po zatrzymaniu Henryka L. na wolności pozostaje ostatni skazany w tej sprawie - Krzysztof B. (9 lat więzienia za zacieranie śladów).
Przeczytaj również: Zakończył się proces o zabójstwo szefa PZU. Kara 25 lat więzienia dla Adama S., Henryka L. i Tomasza G.
Śledczy za motyw zbrodni uznali fakt, że Karpowicz miał rzekomo utrudniać Tomaszowi G. wyłudzanie pieniędzy na powypadkowe auta. W tej historii przewija się też wątek wyłudzenia pieniędzy z rzekomej kradzieży specjalistycznej maszyny do zgniatania karoserii. Mieli ją wspólnie wziąć w leasing Henryk L., boss bydgoskiego półświatka oraz dealer mercedesa Tomasz G.
Według zeznań Dariusza S., "Szramki", który miał status świadka koronnego, maszyna była warta w latach 90. około 50 milionów złotych.
Do zabójstwa Karpowicza doszło 16 lat temu, 19 stycznia 1999 roku na parkingu przed budynkiem PZU na bydgoskich Wyżynach. Adam S. ps. "Smoła" oddał dwa strzały z pistoletu z bliska. Po pierwszym trafieniu w okolice oka Karpowicz próbował uciekać, ale po drugim strzale w tył głowy przewrócił się. Ranny został przewieziony do szpitala, gdzie wkrótce zmarł.
Czytaj e-wydanie »