Z ustawy o systemie oświaty wynika, że uczniowie powinni za nie płacić, a tymczasem gmina Chojnice szczyci się tym, że daje je wszystkim chętnym za darmo. Tak jest od października 2004 r. Wtedy postanowiono zerwać ze zwyczajem, że obiady w szkole jadają tylko dzieciaki z biednych rodzin, te na garnuszku Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. - To jest niewychowawcze, wprowadza niepotrzebne podziały - argumentował wójt Zbigniew Szczepański. - Niech jedzą wszyscy chętni, niezależnie od zasobności portfela.
Za darmo nie wolno
I tak się stało, ale teraz okazuje się, że w ustawie o systemie oświaty znalazł się zapis, który darmowe obiady wyklucza. Posiłki w szkole powinny być odpłatne, a wysokość opłat ustala Rada Gminy. Co prawda można zwolnić w szczególnych przypadkach z ich opłacania, ale i tak trzeba się zastanowić, co z tym fantem zrobić, bo burzy on koncepcję traktowania szkolnego posiłku jako frajdy dla wszystkich uczniów.
Najeść się do syta
- Ci, co chcieli, mogli się w szkolnej stołówce najeść do syta - mówi Grażyna Dąbrowiecka, szefowa GOPS. - Pewnie, że mogło się zdarzyć, że coś tam nie smakowało, ale generalnie ten pomysł się sprawdził. W poniedziałki dzieciaki jadły, aż im się uszy trzęsły. I nie czarujmy się, herbatka czy mleczko z bułką nie zastąpią zupy z wkładką czy drugiego dania.
Zarówno wójt, jak i szefowa GOPS uważają, że darmowe obiady powinny ostać się w szkole. Dziś będą radzić, co zrobić, żeby tak się stało. Czy znajdą fortel?