MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Historia pewnego gekona

Joanna grzegorzewska, [email protected]
Pasją Eleonory Kacprowicz i jej męża Kazimierza jest podróżowanie
Pasją Eleonory Kacprowicz i jej męża Kazimierza jest podróżowanie Fot. Tytus Żmijewski
Będzie to opowieść o pewnej pasji, przywiązaniu i chęci dawania. I o tym, że... I o tym, że gdy pakujemy plecak, walizkę i wsiadamy do samolotu, by wysiąść w Kenii, na Kubie czy na Wyspach Wielkanocnych (albo jeszcze w innym, bardziej egzotycznym miejscu) nigdy nie możemy być pewni tego, co nas czeka ani tego, z kim - lub z czym - będziemy musieli się zaprzyjaźnić.

Posłuchajcie...

Grzeczni, mili, uśmiechnięci
"Punktualnie o godzinie 10.30 wzbijamy się w powietrze. Boening B737 - 800 ma około 200 osób na pokładzie. Słońce świeci, mamy wspaniałe widoki, pod nami Morze Czarne. O godzinie 13.15 lądujemy na ogromnym lotnisku, na zewnątrz 40 stopni Celsjusza..." - tak w swoim dzienniku rozpoczyna relację z podróży do Turcji Eleonora Kacprowicz, emerytowana nauczycielka z Bydgoszczy.
Do Turcji pojechała z mężem. Do Alanyi, wielkiego kurortu na wybrzeżu Morza Śródziemnego, dokładnie. Wyjechali 20 sierpnia 2008 roku, w środę. I było wspaniale.

Odpoczywali, zwiedzali, robili zdjęcia, kupowali upominki. Weszli do meczetu, Czerwonej Wieży, zwiedzili fortecę na tamtejszych wzgórzach, posiedzieli na ławeczkach w przepięknych ogrodach przy równie pięknych fontannach. I byli szczęśliwi.

Piękne słońce, piękne krajobrazy, wyjątkowa architektura i przemili ludzie: uśmiechnięci, spokojni, grzeczni (pewien turecki chłopiec - miał gdzieś około dwunastu lat - gdy zauważył, że czekająca na męża Eleonora Kacprowicz ze zmęczenia ledwo stoi, przyniósł krzesełko plastikowe i wodę, za którą nie chciał pieniędzy). Jednak najciekawsze przeżycia były przed nimi. Ale o tym za chwilę.

Ich sposób na piękne życie

Eleonora i Kazimierz Kacprowiczowie są małżeństwem od 47 lat. Szczęśliwym małżeństwem, dodajmy. Ona pochodzi z okolic Stargardu Szczecińskiego, on z regionu lipnowskiego. Obydwoje są z wykształcenia nauczycielami, obydwoje są też emerytami.

Ona do dziś z łezką w oku wspomina lekcje języka polskiego w szkole, w której ostatnio uczyła (SP14 w Bydgoszczy); on - historyk - z rozrzewnieniem opowiada anegdoty z życia technikum kolejowego.
Ale, żeby to było jasne, państwo Kacprowiczowie w ogóle się nie nudzą na tej swojej emeryturze. Nie nudzą, bo podróżują. I to po całym świecie.

- To nasza pasja. To nasz sposób na życie - mówią chórem.
- Zawsze ciągnęło nas do nowych miejsc, zawsze czuliśmy potrzebę poznawania, dotykania, sprawdzania - mówi ona.
- Zresztą, chyba każdy lubi podróżować, prawda? - zauważa on. - Bez różnicy na wiek i miejsce zamieszkania.
- Chyba jednak nie każdy...
- W takim razie mamy szczęście. Bo i może my się starzejemy, ale nie starzeje się nasza ciekawość świata - śmieje się ona.
I o to w tym wszystkim chodzi. O tę ciekawość. Chyba.

Bo gdyby nie ona, czy Kacprowiczowie zwiedziliby Polskę wszerz i wzdłuż? Byliby w Moskwie i Kijowie? Zwiedziliby całą Europę? Mieliby widokówki z Rzymu, zdjęcia z Wenecji, Budapesztu, Berlina, Splitu, Paryża, Brukseli, Kairu, Hurghady, Asuanu? Pamiątki z Grecji? Albo wspomnienia z Turcji? No właśnie, Turcja...

Muszki i słoik pełen miodu

"Pewnego dnia w pokoju hotelowym w Alanyi zauważyliśmy, że po podłodze przemknęło jakieś małe, zwinne zwierzątko i zniknęło pod kanapą. Nie domyślaliśmy się wówczas, że był to młody gekon, który później sam się zapakował do kieszeni naszej torby podróżnej, by na gapę odbyć samolotem daleką podróż do Polski..." - napisała Eleonora Kacprowicz w swoim dzienniku.

- Nasz pobyt w Turcji kończył się - opowiada dzisiaj. - Wzięliśmy nasze bagaże i wyruszyliśmy na lotnisko. Po odprawie bagażowej i celnej wylecieliśmy samolotem do Polski. Po trzech - a może po czterech godzinach - szczęśliwie wylądowaliśmy na lotnisku w Bydgoszczy, by po kwadransie znaleźć się w domu.

I od tego momentu wszystko potoczyło się błyskawicznie: Kazimierz Kacprowicz postawił bagaże na podłodze, Eleonora Kacprowicz zauważyła, że kieszeń torby się rusza. Otworzyła ją, a tam: malutki gekon, egzotyczna jaszczurka, dziecko jeszcze.
Kacprowicz: - Proszę sobie wyobrazić jacy byliśmy zaskoczeni!
Kacprowiczowa: - Pasażer na gapę? Tego jeszcze nie było!
Kacprowicz: - Od razu wzięliśmy słoik i do niego go wpuściliśmy. Zrobiliśmy dziurki w nakrętce, ścianki posmarowaliśmy miodem, włożyliśmy kawałeczki jabłka, wrzuciliśmy małe muszki.

Kacprowiczowa: - Skąd wiedzieliśmy, co robić? Przeczytaliśmy w internecie. W internecie zaczęliśmy też szukać jaszczurce nowego właściciela, bo my nie moglibyśmy zapewnić jej fachowej opieki.
I znaleźli, sklep zoologiczny, w Bydgoszczy (przesłanie gekona pocztą, tak jak chciało tego kilku hodowców, nie wchodziło w grę). Zanim jednak trafili do niego, musiały minąć trzy dni.

Trzy dni, podczas których mały gekon skakał, podskakiwał, wdrapywał się na ścianki słoika, czyli... Po prostu - żył.

Witaminki ze świerszczami

Jeden z bloków na bydgoskim osiedlu Bartodzieje. W gabinecie pani domu - biurko, komputer (Kacprowiczowie podobno dużo surfują) i kolorowe zdjęcia z wypraw na ścianie. W dużym pokoju na stole - obok pysznego jabłecznika - rozłożone albumy ze zdjęciami, mapy, kronika rodzinna i dziennik z podróży, do którego Eleonora Kacprowicz nie tylko wpisuje swoje i męża przeżycia, ale i rysuje plan pokoju hotelowego, wkleja mapy, bilety z muzeów i zasuszone płatki kwiatów.
- Muszę przyznać, zaprzyjaźniłam się z tym naszym małym gadem. Oddanie go nie było więc takie łatwe - mówi Kacprowiczowa. - Ale pracownicy sklepu zapewnili nas, że dostanie ładne terrarium wysypane piaskiem, witaminki na wzmocnienie i świeże świerszcze. Uspokoiło to nas tym bardziej, że powiedziano nam, że będziemy mogli naszego gekona odwiedzać i patrzeć jak rośnie.
- I odwiedziła go pani?
- Już następnego dnia, ale niestety, gekonik nie przeżył nocy. Było mi bardzo przykro. Byłam nawet zaskoczona, że tak mocno i w tak krótkim czasie mogłam przywiązać się do - jak by nie było - jaszczurki.

- Gdzie chcieliby Państwo jeszcze pojechać? - pytam Kacprowiczów.
- Do Stanów - mówi on.
- A może do Australii? - zastanawia się ona.
- Jeszcze tyle rzeczy przed nami - kiwają głowami i śmieją się, że obojętnie gdzie by się jeszcze znaleźli, pamiętać będą o jednym: o zajrzeniu do toreb podróżnych przed lotem powrotnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska