Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia potrącenia i czterech błędów (policyjnych)

Wojciech Mąka
- Jesteśmy bezsilni - mówi Marek Kryszak.
- Jesteśmy bezsilni - mówi Marek Kryszak. Fot. Autor
Najpierw policjanci rzucili go na płot, a potem został skazany na pół roku za napaść na funkcjonariusza. A zaczęło się od tego, że potrąciła go skoda oktavia, która jechała po chodniku.

- Zwyczajni, szarzy ludzie nie mają szans przy starciu z policją i wymiarem sprawiedliwości - mówią rodzice 23-letniego Andrzeja Kryszaka.

W styczniu 2007 roku ulica Hallera na Toruńskim Podgórzu była w remoncie. Jezdnię rozkopano. Drogowcy ustawili nawet znaki objazdu, ale nikt ich nie przestrzegał.
Samochody jeździły po chodniku przy aptece.
- Potem, po wypadku syna, siedziałam na przystanku obok apteki i liczyłam, ile samochodów jeździ po tym chodniku. - mówi Marta Kryszak. - I dzwoniłam na policję. Raz nawet przyjechali. Ale mówili, że nic nie mogą zrobić.

Do wypadku doszło 4 stycznia około 13. Andrzej Kryszak wracał z pobliskiego sklepu motoryzacyjnego chodnikiem przy aptece. Kierowca srebrnej skody oktavii najechał mu na lewa stopę. 23-latek mówi, że broniąc się przedcałkowitym potrąceniem, odruchowo uderzył w przednią szybę samochodu. Lekko ją uszkodził.
Andrzej poszedł do domu po ojca. Kiedy wyszedł, podbiegli do niego policjanci. Andrzeja pokazał im kierowca skody.

Marek Kryszak opowiada: - Wszystko widziałem. Rzucili syna na płot przy domu. Jeden ciągnął za jedną rękę, drugi za drugą. Nagle jeden z policjantów puścił rękę Andrzeja - syn razem z drugim policjantem przewrócili się.

No to podmuchamy

- Ja tylko chciałem wiedzieć, dlaczego zabierają syna na komendę - mówi Elżbieta Kryszak. - Od policjanta usłyszałam, że jestem szmatą i mam być cicho. Słowa słyszała sąsiadka z domu po drugiej stronie ulicy, która akurat wyszła wyrzucić śmieci.

Andrzej Kryszak został zatrzymany przez policję, ponieważ - jak napisali funkcjonariusze w notatce - mieli uzasadnione podejrzenie, że jest on sprawcą zbicia szyby w skodzie oraz naruszenia nietykalności cielesnej policjanta na służbie.

- Byłem zdumiony tym, co się stało - opowiada ojciec Andrzeja. - Nie widziałem najmniejszych powodów do takiego agresywnego zachowania policjantów. To mi wyglądało tak, jakby byli pod wpływem alkoholu albo jakichś narkotyków…
Marek Kryszak pojechał na komendę ze znajomym. Tam wymógł na oficerze dyżurnym przebadanie policjantów na zawartość alkoholu. Potem przebadano także i syna, i… jego. Cała czwórka miała wynik zerowy.

- Widziałem cały czas tego policjanta, który niby odniósł obrażenia podczas zatrzymywania syna - mówi Marek Kryszak. - Dmuchał razem z nami, wypełniał dokumenty, podszedł do mnie nawet i ze słowami "no i co, no i co?". Żadnych obrażeń nie widziałem… Dopiero potem, w sądzie, dowiedziałem się, że miał rozciętą wargę i że założono mu trzy szwy. Tyle że u lekarza był dopiero następnego dnia.

Kierowca srebrnej oktavii też pojechał na komendę.
- Nie widziałem go w środku - mówi Marek Kryszak. - Mój znajomy co chwilę wychodził na zewnątrz zapalić papierosa. Widział skodę pod komendą. Wyszedł do niej policjant, zrobił zdjęcia i samochód odjechał.

- Zwróciłem się do Wydziału Ruchu Drogowego KWP w Bydgoszczy z pytaniem, czy samochód może jechać po chodniku - mówi Marek Kryszak. Z WRD przyszła odpowiedź nadkomisarza Macieja Zdu-nowskiego, który jednoznacznie określił zakazy obowiązujące kierującego samochodem. Prawo zabrania jazdy wzdłuż po chodniku lub po przejściu dla pieszych.

- Syn zgłaszał potrącenie na chodniku, ja zgłaszałem na komendzie, na policję zaraz po zdarzeniu dzwoniła także moja żona - mówi Marek Kryszak. - Może pan mi wyjaśnić absurd, dlaczego kierowcy nie zbadano na zawartość alkoholu tylko pozwolono odjechać?
Najlepsze jest to, że to ten policjant wypisywał formularz, w którym umieścił powody zatrzymania Andrzeja Kryszaka. Pisał we własnej sprawie…

Kierowcę skody przesłuchano dopiero następnego dnia. Przyznał się, że jechał chodnikiem. Ale mandatu nie dostał. Kryszak mówi: - Prawdopodobnie odmówił przyjęcia mandatu, bo został ukarany przez sąd grodzki. Za co - nie wiemy. O tym dowiedzieliśmy się przez przypadek podczas jednej ze spraw sądowych.

Pół roku za napaść

W lipcu 2007 roku Andrzej Kryszak został skazany przez sąd Rejonowy w Toruniu, za to, że "w celu uniemożliwienia funkcjonariuszowi Policji st. post. Michałowi Wierzbowskiemu czynności służbowych wyrywał się, szarpał za umundurowanie, uderzył go w lewe ucho oraz uderzył go pięścią w twarz a nadto używał słów wulgarnych i obelżywych…" Pół roku w zawieszeniu.
- W sądzie policjant był bardzo butny, gdy szliśmy na rozprawę, na korytarzu przechodził obok Andrzeja i mocno trącił go ramieniem. To na pewno było celowe - mówi ojciec Andrzeja. - Chcieliśmy go za to ścigać sądownie, ale odmówiono nam udostępnienia zapisów z monitoringu.

To nie koniec.
Wierzbowski, zgodnie z werdyktem resortowej komisji lekarskiej, podczas zajścia doznał dwuprocentowego uszczerbku na zdrowiu i musiał być przez dwa tygodnie na zwolnieniu lekarskim. Za wypadek przy pracy dostał z resortu odszkodowanie - trzy tysiące złotych.

"Leczyłem się przez miesiąc" - zeznał Wierzbowski w Prokuraturze Rejnowej Toruń-Wschód w kwietniu 2008 roku, gdy występował przeciwko Andrzejowi Kryszakowi z pozwem cywilnym. Chciał 3 tysięcy złotych za naruszenie dóbr osobistych i nietykalności cielesnej podczas zatrzymania w styczniu 2007 roku. Pieniądze były dla Hospicjum "Światło".

"Szmata" do przedawnienia

- Próbowaliśmy wszystkiego - mówią Kryszakowie. - Prokuraturę zawiadomiliśmy o pobiciu syna. Postępowanie umorzono. Prokuratura chyba uznała także, że zwrot "idź, ty szmato", wypowiedziany przez funkcjonariusza, nie jest wart wszczynania postępowania, bo nic z tego nie wyszło. W tej samej sprawie wystąpiliśmy przeciwko policjantowi na drodze cywilnej, ale sąd uznał, że sprawa uległa przedawnieniu. Dlaczego - nie wiemy, bo wciąż nie ma uzasadnienia wyroku...

Potrącenia nie było?

Następnego dnia po potrąceniu Andrzej Kryszak pojawił się u biegłego sądowego. Ten w swojej opinii potwierdził kilka obrażeń, ale nie potrafił rozstrzygnąć, czy powstały one w czasie potrącenia przez skodę.

Kryszak pisał skargi, gdzie tylko się dało. Sprawą zajęło się nawet biuro kontroli ruchu drogowego Komendy Głównej Policji i wydział kontroli KWP w Bydgoszczy.
- Nasz wydział kontroli dopatrzył się uchybień w postępowaniu policjantów - przyznaje Monika Chlebicz, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji.- Dotyczyły one generalnie rzecz biorąc zlekceważenia zgłoszeń od Andrzeja Kryszaka i jego rodziców o potrąceniu. Czterech policjantów ukarano rozmowami dyscyplinującymi. Przeprowadzono je z oficerem dyżurnym, policjantem przesłuchującym Andrzeja Kryszaka oraz naczelnikiem wydziału, któremu zarzucono brak nadzoru. Czwarty policjant zaniedbał korespondencję z sądem w tej sprawie.

Rzecznik komendanta zapewnia, że sprawę potrącenia zbadano później. - Z zebranego materiału nie wynika, że do potrącenia doszło - mówi Chlebicz. - To kierujący skodą był pierwszą osobą, która powiadomiła policje o zniszczeniu samochodu. Nie zbadano jej na zawartość alkoholu, bo nie jest to czynność obligatoryjna w takich przypadkach, a policjanci uznali, że badanie nie ma uzasadnienia, co jest zgodne z prawem.

Siedzę z rodzicami Andrzeja w ich mieszkaniu. Oboje pewnie po pięćdziesiątce, skromni, mieszkanko czyste. Czasami gdzieś w drzwiach leniwie przespaceruje się kot. Normalni ludzie.
Dlaczego tacy normalni ludzie są tacy uparci?
A mówią, że nie odpuszczą. Ale został im tylko rzecznik praw obywatelskich.
Wydział Finansów KWP domaga się od Andrzeja Kryszaka 1500 złotych zadośćuczynienia za uszczerbek na zdrowiu policjanta i za jego nieobecności na służbie.

Epilog

Wydział Finansów KWP domaga się od Andrzeja Kryszaka 1500 złotych zadośćuczynienia za uszczerbek na zdrowiu policjanta i za jego nieobecności na służbie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska