Azjatyckie kino ostatnimi laty przeżywa prawdziwy boom. Szczególnym wzięciem cieszą się filmy grozy z Dalekiego Wschodu.
Oko, Krąg, Klątwa
Wszystko zaczęło się od "Kręgu" ("Ringu") Hideo Nakaty, który przyniósł największe zyski w dziejach japońskiego kina grozy i którego sława szybko przekroczyła granice Kraju Kwitnącej Wiśni. "Krąg" stał się filmem kultowym i w Europie, i w USA, od niego też zaczęło się wzmożone zainteresowanie tym, co się dzieje w azjatyckim kinie grozy. Po Nakacie Zachód odkrył kolejnych reżyserów: Takeshiego Shimizu ("Klątwa") czy Takeshiego Miike ("Gra wstępna"), a po nich twórców z Korei Południowej, Tajlandii, Hongkongu.
Horror azjatycki przyniósł nam to, co zatraciło kino zachodnie: aurę surrealizmu, umiejętne budowanie atmosfery niepokoju prostymi środkami, bez sięgania po efekty specjalne i krwawą dosłowność. Ale wschodnie kino grozy nie tylko wniosło powiew świeżości do zatęchłego zachodniego światka horroru.
Odkryciem sprzed dwóch lat był numer jeden na liście najbardziej kasowych filmów w Azji w 2004 r. "Shutter" (Widmo) z Tajlandii. Udało się w nim posunąć naprzód elementy horroru kojarzące się dotąd właśnie z The Eye (Oko), Ringu (Krąg), czy Ju On (the Grudge - Klątwa). Dodając jeszcze trochę świeżych pomysłów, udało się stworzyć film, który może pretendować do miana najbardziej mrożącego krew w żyłach horroru dekady.
Na przedmieściu Bangkoku
Pewnej nocy, wracając samochodem z przyjęcia, Tun (Everingham) i Jane (Thongmee) potrącają dziewczynę na drodze za miastem. Pod wpływem krzyków Tun, Jane odjeżdża z miejsca wypadku. Para bohaterów powraca do swojego życia w Bangkoku, tylko że ich życie przestało już być takie jak dawniej. W nocy Jane prześladują koszmary, a Tun, fotograf, dostrzega na swoich zdjęciach widma dziwnych postaci. Jane i Tun postanawiają zbadać miejsce wypadku, by dowiedzieć się, że uszkodzony billboard to jedyne wyrządzone przez nich szkody. Ale gdy najbliżsi przyjaciele Tun zaczynają ginąć jeden po drugim, nasi bohaterowie zdają sobie sprawę, że muszą rozwikłać zagadkę, zanim ich życie legnie w gruzach.
Absolutni debiutanci
Film został zrealizowany przez debiutantów w branży. Co prawda twórcy zajmowali się przedtem np. filmami krótkometrażowymi, ale dla szefów projektu był to w zasadzie debiut na dużym ekranie. Tak było też z firmą, która wzięła na siebie produkcję. Phenomena Motion Pictures nie nakręciła przedtem żadnego filmu fabularnego w historii. Podobnie było z reżyserami: Banjong Pisanthanakun i Parkpoom Wongpoom. Obaj są świeżo upieczonymi absolwentami miejscowych uczelni filmowych. W swoim dorobku mieli tylko etiudy studenckie i filmy krótkometrażowe. Ich obrazy często jednak kwalfikowały się do prestiżowych przeglądów na całym świecie.
Udane zdjęcia duchów
"Najciekawszym elementem ich pierwszego filmu jest opowiadana historia. Twórcom filmu udało się stworzyć dobrze napisany, zwięzły scenariusz, który nie pozwala widzom oderwać się od krzeseł przez cały czas wyświetlania filmu. "Zdjęcia duchów" jako główny motyw filmu okazały się świetnym pomysłem, a wykorzystanie miejscowych elementów mistycyzmu i religii nadało "Shutter" wyraźny tajwański posmak" - napisało o filmie prestiżowe branżowe pismo "Cinema".
Po niebywałym sukcesie "Shuttera" pracują już nad następnym scenariuszem. Budżet ich nowej realizacji jest oczywiście wielokrotnie większy, niż w przypadku debiutu.
Historia opowiedziana w "Widmie" prawdopodobnie nie zakończy się na ich filmie. Prawa do scenariusza juz zostały kupione przez Amerykanów i niedługo możemy spodziewać się nowej wersji nakręconej za oceanem.
Shutter - widmo
reż. Banjong Pisanthanakun, Parkpoom Wongpoom, wyst. Ananda Everingham, Natthaweeranuch Thongmee, Unnop Chanpaibool, czas: 97 min, Multikino