Syndyk Grzegorz Floryszak przyznaje, że z porozumienia, które podpisał wynika, iż inwestor jest skłonny wpłacić te pieniądze. - Plany ma bardzo ambitne. Pierwsi pracownicy mieliby być zatrudnieni już na początku lutego. Byłaby to ekipa około 20 ludzi do prac remontowych i modernizacyjnych. Docelowo do końca roku inwestor chce zatrudnić aż 600 osób - zdradza Grzegorz Floryszak. Od razu jednak studzi nasz optymizm. - Miałem już wiele takich przyrzeczeń. Później okazywało się, że pieniądze na konto nie wpływały. Jeśli tym razem będzie inaczej, to do 15 stycznia podpiszemy umowę sprzedaży - tłumaczy.
Huta „Irena” już ponad 2 lata jest w stanie upadłości. W lipcu 2011 roku syndyk chciał ją sprzedać za 39 mln zł, rok później - za 17 mln. Teraz mowa jest o 12 mln zł. - Z upływem czasu zakład, który nie pracuje, traci na wartości. I chodzi tu nie tylko o utratę wartości technicznej. Huta nie ma żadnych wiążących umów. Nowy inwestor będzie musiał od nowa szukać rynków zbytu - zauważa syndyk.
Estoński inwestor dotąd nie miał nic wspólnego z produkcją szkła. Chce bazować na wiedzy i doświadczeniu kadry, która pracowała w hucie „Irena”. W ubiegłym roku zawiesił negocjacje z syndykiem, gdy ten nie chciał się zgodzić na obniżenie ceny za hutę.
